Trening zajmuje się nie obiektem, ale duchem człowieka i emocjami człowieka.
Sport sam w sobie jest piękny, niczego nie trzeba dodawać. Pozbawiony bezinteresowności przestanie być sportem, a nie stanie się cyrkiem. Powtarzam do znudzenia, że istotą sportu jest rywalizacja, wola walki. Sport jest demokratyczny i sprawiedliwy. Jest zaprzeczeniem fałszu, przemocy i hipokryzji. Jest aktem dzielności i poświęcenia.
Każdy rodzaj sportu niesie ze sobą bogaty skarbiec wartości. Ćwiczenie uwagi, kształcenie woli, wytrwałości, odpowiedzialności, znoszenie trudu i niewygód, duch wyrzeczenia i solidarności, wierność obowiązkom – to wszystko należy do cnót sportowca.
Nadmiar filozofii szkodzi w sporcie.
Sport jest sublimacją popędu do przyglądania się i tendencji: sadystycznych, ekshibicjonistycznych, homoerotycznych i erotyki ruchowej.
Dlaczego człowiek zajmuje się sportem?
Bo sport opowiada historie.
Jeśli nie możesz być sportowcem, to bądź kibicem
(...) o poziomie sportowca nie decyduje nawet najlepsze boisko ani najbardziej wygodny ubiór, ani skrupulatne przestrzeganie trybu życia sportowego - o poziomie sportowca decyduje co innego: jego istotne uzdolnienia sportowe i jego praca nad sobą.
Boisko łączy. Na nim wszyscy mówią tym samym językiem, a przynajmniej się rozumieją. Zapominają o bzdurach.
Właśnie to miałem na myśli, mówiąc o uczciwości tej gry. Na boisku możesz uciec, ale nie możesz się schować.
Sport jest podobno lustrem życia, lekcją, sprawdzianem wytrzymałości i siły, przygotowaniem do życia w prawdziwym świecie.
Sport to zdrowie. Tylko bezpowrotnie stracone.
Kluby sportowe to jest rodzaj religii. Teraz ta religia zostanie wzmocniona jakimiś rozgrywkami piłkarskimi. Tam są wyznawcy klubów i na dzisiaj to jest silniejsze i bardziej emocjonujące niż takie tradycyjne religie.
Byłem sportowcem na profesjonalnym poziomie. Kiedy grasz za pieniądze, jest to całkowicie inny poziom.
Opory, które przełamujesz fizycznie na siłowni, oraz opory, z którym walczysz w życiu, mogą jedynie zbudować silny charakter.
Im brzydsze nogi mężczyzny, tym lepiej gra w golfa. To niemal reguła.
Zawodnik jest, jaki jest, i to jest jego wada.
Madison Square Garden, listopad 1984. Nie przypominam sobie strachu w ringu, wiedziałem, że potrafię walczyć. Ale przeżyłem wielki szok. Postawili mnie przed tym szorstkim, twardym, doświadczonym wteranem o imieniu Lionel Byarm. Przetestował mnie do granic możliwości, ale byłem walczyłem z sercem i ostatecznie zwyciężyłem. Niezapomniana historia w mojej pierwszej walce.
Wojownikom ciężko przychodzi zakończenie tego co robią najlepiej - walczenia zawodowo.
Bo szczerze mówiąc, już w wieku nastoletnim wiedziałem, czego chcę, i nie ulegałem pokusom. Wiedziałem, że kiedy rano mam trening, to wieczorem nie mogę imprezować. Zabawa albo sport – wybór był dla mnie jasny.