Muzyka nie niszczy jak miłość i narkotyki (śmiech). Człowiek, który gra, przenosi się do innego świata, i to jest zawsze lepszy świat. Niekoniecznie trzeba grać na scenie. Kiedy uczymy się budowy anatomicznej człowieka, niekoniecznie musimy potem zostać lekarzami.
Moją pierwszą gitarą była ta, której nigdy nie posiadałem. Stała na wystawie sklepu i była moja, tylko że nikt mi jej nie chciał dać za darmo, a ja nie miałem pieniędzy (śmiech). Chodziłem codziennie oglądać ją na wystawie, miałem wtedy 11 czy 12 lat. To była gitara Jolana Star.
Dla mnie muzyka jest formą sztuki, a gitara jest pędzlem. Jest jak dla pisarza pióro czy klawiatura. Co z tego, że na przykład będzie pisał niezwykle szybko. To się ma nijak do tego, co jest treścią książki. Treścią książki jest wyobraźnia. Ja szukam ludzi o ogromnej wyobraźni, a to jest zupełnie inne zagadnienie niż umiejętność gry na gitarze.
Jeśli ktoś nie wychował się pod kloszem, wie z własnego doświadczenia, na czym polega cierpienie czy niesprawiedliwość.
W muzyce najwybitniejszych artystów z tego kręgu, jak Jimi Hendrix czy Janis Joplin, słyszy się głód, niezaspokojenie, rodzaj łapczywości i dlatego ta muzyka jest tak przejmująca, naładowana emocją.
Siedziałem raz w winiarni modląc się, żeby przyszedł ktoś taki, jak on. Nagle otwierają się drzwi, wchodzi Jasio. Podchodzi do mojego stolika, nie patrzy na mnie, siada i nie witając się mówi: Nalej mi tu. Ząb mnie kur*a boli w sercu. W jedną sekundę uwierzyłem w przestrzeń myślenia tego człowieka. To nie były zwykłe brzydkie wyrazy, to było literackie cudeńko.
Przecież dziś nie ma różnicy. Mam nikłą nadzieję, że będzie pan mógł to opublikować. Jeżeli decydent z radia ZET mówi, że nie będzie emitował piosenek jakiegoś wykonawcy, to czym on się różni od decydenta z ulicy Mysiej? Niczym. To jest ta sama krew. Wtedy oddano władzę dyletantom, którzy mieli kontrolować przepływ idei. Dzisiejsi dyletanci robią dokładnie to samo dla pieniędzy. Dla mnie nie ma różnicy między szefem propagandy z PZPR, a dyrektorem stacji radiowej Zet czy RMF. Tamci klęczeli przed Leninem, ci liżą buty fabryce proszku do prania.
Tamta trudność była dla mnie jasna do zdefiniowania, miała swój adres - Komitet Centralny PZPR i wszystkie złe wiadomości pochodziły właśnie stamtąd. Dzisiaj można by się zastanawiać kto pełni podobną rolę i kto zmusił ludzi, by przestali wierzyć w Lenina, a zaczęli wierzyć w figurki na banknotach.
[O nazwie zespołu "Perfect"] To nie jest wcale aż tak skomplikowana historia. Istnieje fenomenalna wokalistka i pianistka blues-rockowa, która nazywa się Christine Perfect. Jej nazwisko usłyszałem po raz pierwszy, gdy miałem 16 lat, grała w zespole Chicken Shack i było dla mnie zjawisko niezwykłe. Gdy zaczynaliśmy grać byłem już po kilkuletnim pobycie w USA i wiedziałem, że muszę znaleźć nazwę, która w razie czego pozwoli zespołowi zaistnieć poza granicami kraju. Nazwa "Perfect" była hołdem dla wielkiej artystki i uniwersalnym słowem, które w angielskim znaczy wiele. Nie pasowała natomiast "Trybunie Ludu", która napisała, że nie stać nas nawet na polską myśl.
Zakaz roślinek napawa mnie śmiechem. Należałoby zaaresztować Pana Boga za umiejscowienie na ziemskim padole krzewów koki i konopi.
W życiu można sobie wszystko załatwić – pierwsze strony gazet, sesje zdjęciowe, rozkładówkę w „Playboyu”, ale jednego w życiu nie można sobie załatwić. Nie można sobie załatwić tego, aby być komukolwiek potrzebnym.
My też byliśmy bardziej porąbani niż nasi rodzice. Ale granica przesunęła się jeszcze dalej. Jest swoboda i anonimowość, którą dały internet i komórka.
Ludzkość musi się z tym pogodzić, że wraz z postępem cywilizacyjnym będą pojawiały się nowe przestrzenie wolności, ale też nowe prawa, nowe regulacje. Być może wcześniej nie były one potrzebne, ale dziś już tak.
Facet, który nie podaje ręki, używa wobec współobywateli słowa „zdrajcy”, odgrywa kłamliwe role w wyborach i po ich przegraniu nie uznaje ładu społecznego – to jest co najwyżej podstarzały słowiański Che Guevara bez broni.