Mam to we krwi, że chcę wyrywać przeciwnikom serca i wątroby.
Szekspir wymaga grania wszystkimi zmysłami kontrolowanymi przez myśl, tzn. trzeba użyć nie tylko wątroby, serca, ale także i głowy.
Świnia świni tyłek ślini. Musimy wyrywać z was wszystkie złe nawyki, w tym korupcję.
Miłość jest jak rozpalona przyjaźń. Na początku ogień jest piękny, gorący i iskrzący. Kiedy serca się starzeją, miłość zamienia się w węgiel który pali się głębokim, nienasyconym ogniem.
Nikt w Polsce nie zamierza zapominać, jak wiele krwi zostawili tu radzieccy żołnierze, gdy wyzwalali Polskę. Nie zmienia tego faktu nasze gorzkie doświadczenia po 1945 roku. Jak powiedział węgierski pisarz Sandor Marai: – Żołnierze radzieccy oswobodzili nasze ziemi, ale nie mogli nam dać wolności, bo sami jej nie mieli.
Honor to dla mnie jedna z największych wartości. Być może zawdzięczam to mojej cygańskiej krwi. Cyganie, chociaż nigdy nie mieli swojej ziemi, są ludźmi dumnymi. Jeśli przegrywają z lepszym – oddają mu honor. Jeśli ze słabszym – wstydzą się. Duma i pokora zarazem, które odziedziczyłam po rodzicach, mamie Polce i ojcu Cyganie, to mieszanka wybuchowa. Dlatego, choć zazwyczaj jestem rozważna, bywa, że mam „piekło w głowie”.
Każdy ma fanów, ale ja mam najlepszych fanów, ja to wiem. Tak się stało, że moja muzyka odnalazła najpiękniejsze, najfajniejsze, najbardziej szlachetne i wartościowe serca.
To miłość nawraca serca i daruje pokój ludzkości, która wydaje się czasem zagubiona i zdominowana przez siłę zła, egoizmu i strachu.
Był cień, który biegł koło mnie - to wyprzedzał mnie, to zostawał w tyle. Cieniów takich było mnóstwo, cienie te otaczały mnie zawsze, cienie nieodstępne, chodzące krok w krok, śledzące mnie i przedrzeźniające. Czy na polu bitew, czy w spokojnej pracy w Belwederze, czy w pieszczotach dziecka - cień ten nieodstępny koło mnie ścigał mnie i prześladował. Zapluty, potworny karzeł na krzywych nóżkach, wypluwający swą brudną duszę, opluwający mnie zewsząd, nieszczędzący mi niczego, co szczędzić trzeba - rodziny, stosunków, bliskich mi ludzi, śledzący moje kroki, robiący małpie grymasy, przekształcający każdą myśl odwrotnie; ten potworny karzeł pełzał za mną jak nieodłączny druh, ubrany w chorągiewki różnych typów i kolorów - to obcego, to swego państwa, krzyczący frazesy, wykrzywiający potworną gębę, wymyślający jakieś niesłychane historie; ten karzeł był moim nieodstępnym druhem, nieodstępnym towarzyszem doli i niedoli, szczęścia i nie-szczęścia, zwycięstwa i klęski. (...) Ta szajka, ta banda, która czepiała się mego honoru, tu zechciała szukać krwi. Prezydent nasz zamordowany został po burdach ulicznych obniżających wartości pracy reprezentacyjnej, przez tych samych ludzi, którzy ongiś w stosunku do pierwszego reprezentanta, wolnym aktem wybranego, tyle brudu, tyle potwornej, niskiej nienawiści wykazali. Teraz spełnili zbrodnię.
Nie chcę, aby wyrok na mnie wykonany, stał się powodem zemsty krwi. Był on zgodny z prawem i życzeniem moim, był zatem sprawiedliwy, więcej – był potrzebny. Śmierć moja jest koniecznym uzupełnieniem mego czynu. Bez niej był on nie tylko bezpłodny, ale leżałby na nim cień mordu. Śmierć to zatrze, czyn mój zakwitnie dopiero podlany krwią moją. Zakwitnie to znaczy przemówi do Narodu. Głupcy i hipokryci widzą w nim akt szaleństwa albo fanatyzmu. Tak nie jest! Byłoby źle z Polską, gdyby odrobina charakteru wystarczała aby być uznanym za wariata, a odrobina uczucia wychodzącego, poza normy przeciętne, dawała kwalifikacje na fanatyka. Czyn był straszny, bo musiałem uderzyć w naród. Nie słowem bezsilnym, lecz gromem. Gromem równym tej hańbie, jaką go opanowała spółka cynicznych hultajów i jawnych wrogów Polski. Musiałem uderzyć gromem, aby zbudzić tych co mniemają, że Polska już się ciałem stała, że minął czas wysiłków i ofiar i że broń można już złożyć. Tak nie jest! To, na co patrzą oczy nasze, nie jest jeszcze Polską. Nie o takiej śniły wielkie serca poetów naszych, nie za taką cierpiały, walczyły i ginęły pokolenia. (…) To Jest dopiero Polska Piłsudskiego, Judeo-Polska. Naród polski do władzy w niej jeszcze nie doszedł. Polskę prawdziwą trzeba dopiero zdobyć i zbudować. W walce o nią niech się hartuje dusza pokoleń. Od udziału w tej walce nie zwalnia nikogo, ani wiek, ani stanowisko społeczne, ani przynależność lub nie przynależność do partii. Trzeba ją zacząć od zwycięstwa nad sobą, od pokonania własnej słabości.
Każdemu, kto cudzołoży z kobietą, nie dostaje serca; kto to czyni, przywodzi swą duszę do zguby.