Naiwnym złudzeniem jest wiara, że nasz obraz jest zwykłym pozorem, za którym skrywa się prawdziwa substancja naszego ja, niezależna od spojrzenia świata.
Jeśli w coś bezgranicznie wierzysz, sprowadzasz to w końcu poprzez swoją wiarę do absurdu. Kto jest prawdziwym zwolennikiem na przykład jakiejś polityki, nie bierze nigdy na serio jej sofizmatów, a tylko cele praktyczne, które się za tymi sofizmatami kryją. Frazesy polityczne i sofizmaty nie istnieją przecież po to, żeby w nie wierzyć; mają raczej służyć jako swego rodzaju zbiorowy umowny pretekst. Szaleńcy, którzy je biorą na serio, znajdą w nich wcześniej czy później sprzeczności, zaczną się buntować i skończą wreszcie haniebnie jako heretycy i odszczepieńcy. Nie, nadmierna wiara nigdy nie przynosi nic dobrego, i to nie tylko systemom politycznym czy religijnym, ale także i naszej metodzie, którą chcieliśmy poderwać tę dziewuszkę.
Prawdziwej religijności niepotrzebna jest przyjaźń władzy świeckiej. Wrogość władzy świeckiej umacnia tylko wiarę.
Jeśli w coś bezgranicznie wierzysz, sprowadzasz to w końcu poprzez swoją wiarę do absurdu.