- Czy chcesz być panem po to, by móc ją zdobyć? - badała Biddy po przerwie.
- Sam nie wiem - odparłem nadąsany.
- Bo jeżeli chciałbyś ją wyszydzić, to sądzę, chociaż ty wiesz lepiej, że należałoby nie zwracać na nią uwagi! - mówiła Biddy - a jeżeli pragniesz ją zdobywać, to wydaje mi się, chociaż ty wiesz lepiej, że nie jest tego warta.
Nędznica jak ja, która nie ma żadnego innego innego schronienia prócz grobu, żadnego przyjaciela w chorobie i śmierci prócz szpitalnej posługaczki...Jeżeli taka nędznica jak ja odda swe splugawione serce jakiemuś mężczyźnie, jeżeli pozwoli mu wypełnić sobą straszną sierocą pustkę, to tym bardziej oddaje mu je niepodzielnie i bez zastrzeżeń. Współczuj nam, pani, pożałuj nas, że to jedno jedyne kobiece uczucie, które nam pozostaje, zamienia się w źródło cierpienia i gwałtu, zamiast być dumą i pociechą.
Tylko prostą drogą wybijesz się spośród ludzi, krzywą nigdy. Tak, Pip, nie trzeba kłamać, i tylko wtedy żyć będziesz spokojnie i umrzesz szczęśliwy.
Nie przeczę - dodał Bitzer - że moja nauka i wychowanie bardzo były tanie. Ale to i dobrze - sporządzono mnie jak najtaniej, abym się mógł sprzedać jak najdrożej.
Gdy się obudziłem, świt zaglądał w okno. Migające ogniki na mostach już bladły. Zorza rozlała się płomienistą falą po horyzoncie. Rzeka była jeszcze ciemna i tajemnicza, tylko gdzieniegdzie na zimnych, ponurych mostach igrało ciepłe zarzewie pożaru gorejącego na niebie. Kiedy patrzyłem na ściśnione dachy domów, wieże i szczyty kościelne, obrzynające się na tle jasnego nieba, weszło słońce i jakby ciemna zasłona spadła z rzeki, a jej powierzchnia rozbłysła milionami iskier. Wtedy i ja poczułem siły i rzeźwość.
Oby ten Nowy Rok szczęśliwym był dla ciebie i dla wielu, których szczęście zależnem jest od ciebie! Oby ten Nowy Rok szczęśliwszym był od poprzedniego, i oby nikt z najbiedniejszych naszych braci i sióstr, nie został wyłączony ze sprawiedliwego udziału w tem, co wielki nasz Stwórca dla ludzkiego stworzył użytku!
Są takie kraje, najdroższa, gdzie osoby, które karczują w sobie nieodwzajemnione uczucie czy też zwalczyć chcą w sobie żarliwe pragnienie, skazują się na beznadziejną samotność i zamykają się na świat ze wszystkimi jego miłościami i nadziejami. Gdy są to kobiety, wtedy przyjmują miano tak drogie dla nas obu i nazywają się nawzajem siostrami. Mogą być jednak siostry, Grace, które nie odgradzają się od świata, nie uciekają od wolnego przestworu jego nieba, od jego zatłoczonych ulic i placów, od jego gwarnego życia, a uczestnicząc w nim i radując się, próbując sprawiać przy tym jakieś dobro, pobierają tę samą lekcję, tyle że serca ich ciągle świeże i młode nie zamykają się dla żadnego szczęścia, dla żadnych jego postaci, mogą więc powiedzieć, że bitwa dawno już rozegrana i zwycięstwo dawno odniesione. I ja jestem jedną z nich.
- Tupman - rzekł pan Pickwick - tajemnica delikatnej natury, dotycząca tej damy, jest powodem nieporozumienia między mną a tym dżentelmenem. Ale zapewniam go tu, w twojej obecności, że tajemnica ta wcale nie dotyczy ani jego osoby, ani stosunków jego z tą damą. Po tym, co powiedziałem, nie mam potrzeby nadmieniać ci, iż jeżeli ten dżentelmen nie będzie wierzył moim oświadczeniom, będzie to oznaczało, że wątpi o prawdziwość słów moich, co poczytam za obrazę osobistą...
- Panie... - zapytała Emilia z niepokojem - co się stało panu Snodgrassowi?
- Nic wcale - odrzekł pan Jingle - Obiad w klubie, wesołe towarzystwo, wyborne śpiewki, stare porto, stare Bordeaux, dobre, bardzo dobre. To wino, pani, wino.
- To nie wino - wybełkotał pan Snodgrass poważnym tonem - to łosoś. (Trzeba wiedzieć, że w podobnych wypadkach to nigdy nie jest wino).
Świat pełen jest rozczarowań. Czasem zawodzą nas najukochańsze nadzieje, te, które przynoszą zaszczyt naszemu charakterowi.
Wszystką moją miłość(a było jej dużo) oddałam ci, jak na to zasługujesz, dawno, bardzo dawno temu- i nic już nie mam do dania.
Pragnę, by się pani dowiedziała, że była ostatnim marzeniem mojej duszy. Od chwili, kiedy panią poznałem, dręczą mnie wyrzuty sumienia, których już wcale nie oczekiwałem. Od chwili, kiedy panią poznałem, słyszę dawne, wzywające mnie ku górze głosy, które w moim mniemaniu umilkły na zawsze. Do głowy zaczęły mi przychodzić myśli, aby odrodzić się, rozpocząć od nowa, zrzucić z ramion brzemię namiętności i grzechu. Naturalnie to tylko marzenia senne, co przemijają...
Jestem wrażliwy i uczuciowy, panie Flintwinch, a taki człowiek musi być pobożny albo...niewiele wart.
Dobrane kółko służących w Bath przesyła pozdrowienia panu Samuelowi Weller i upomina się o przyjemność spędzenia w jego towarzystwie miłego wieczoru przy koleżeńskiej pogawędce, to jest przy gotowanej baraninie z odpowiedniemi dodatkami. Towarzystwo zasiądzie do stołu punktualnie o godzinie wpół do dziesiątej“.
Myślę, widzi pan, że wszyscy pomału zbliżamy się do kresu życia, bez względu na wiek starszy czy młodszy, ponieważ czas nie zatrzymuje się biegu.
- Jak się pan ma? - rzekł Muzzle do Sama prowadząc go do kuchni.
- Ha! Nie zaszła żadna wielka zmiana od czasu, jak widziałem pana sterczącego za
krzesłem burmistrza w sali.
- Przepraszam, że nie zwróciłem wtedy na pana uwagi, ale jak pan to zapewne zauważył,
nie byliśmy sobie przedstawieni. O! Mój pan bardzo pana polubił.
- To mi figura.
- Prawda?
- Jowialny!
- I znakomity mówca. Jak mu płyną myśli, co?
- Zdumiewająco! Płyną tak szparko i tłumnie, iż stukają się głowami i nie wiadomo
nawet, o co idzie.
- To właśnie wielka zaleta stylu jego mowy...
- Bardzo się zmieniłem, panie Weller! – rzekł Hiob.
- I mnie się tak zdaje – odrzekł Sam, z nie ukrywanym zdziwieniem przypatrując się łachmanom Hioba. – Ale to zła zmiana – jak powiedział chłop, gdy dwa podejrzane szylingi i sześć pensów drobnymi dostał za dobre pół korony.
Wolny. Ale taki był podobny do umarłego za życia, że nie zauważyli, kiedy umarł...
- Jeżeli będzie się pan upierał przy tym, by się tu zjawiać – mówił lokator, który podczas przemowy ducha zdążył już oprzytomnieć – to oczywiście z wielką przyjemnością ustąpię panu. Ale, jeśli wolno, chciałbym zadać panu jedno pytanie. – Proszę, niech pan mówi – poważnie powiedział duch. – Otóż – powiada lokator – nie chodzi mi specjalnie o pana, ale dotyczy to wszystkich duchów, o jakich kiedykolwiek słyszałem. Postępowanie panów wydaje mi się trochę nierozsądne. Panowie macie możność zwiedzania najpiękniejszych miejscowości na ziemi – bo chyba dla was nie istnieje przecież przestrzeń – dlaczego więc włóczycie się właśnie po tych miejscach, gdzie byliście najnieszczęśliwsi? – Słusznie! Nigdy nie przyszło mi to na myśl! – powiedział duch.