Nie umiem ci wyrazić jak jestem przygnębiony tym ciosem, co jak piorun uderzył we mnie wczoraj. Grunt, nad którym dotychczas stałem, chwieje się pode mną- usuwa się spod nóg moich. Jedyna zasada, której niespożytność wydawała mi się- i obecnie się wydaje- nie podpadającą wątpliwości, rozchwiała się, znikła w jedno oka mgnienie. Jestem zdumniony nad wyraz; nie wiem, co mówię, ale czuję, że cios ostatniej nocy okrutny jest, bolesny.
Ale ujrzałem cię, Rachello, siedzącą u jej wezgłowia! Widziałem cię w ciągu całje nocy. Nawet w mym śnie okropnym czułem, że jesteś tu obecna. I już zawsze, zawsze będę cię tu widział. O mej- o tej- nigdy nie pomyślę; nigdy na nią nie spojrzę, dopóki nie postawię ciebie pierwszej w mojej duszy. O niczym, co mnie gnębi, myśleć nie chcę, dopóki cię w mym sercu przy tych myślach nie ujrzę. I tak będę usiłował doczekać chwili, i tak będę usiłował w chwilę tą wierzyć, gdy ty i ja wspólnie pójdziemy daleko, daleko, poza przepaściste błota, do krajów, w których twoja siostrzyczka maleńka przebywa!
Jest to porządek rzeczy ze wszystkich miar słuszny i sprawiedliwy, że podczas gdy choroby zakaźne i smutek łatwo udzielają się innym, nie ma przecie rzeczy bardziej zaraźliwej na świecie niźli wesoły śmiech i dobry humor.
W przeddzień mego przybycia jeden z wojskowych był grubiańsko obrażony w pewnej oberży. Dziewczyna nie chciała mu pozwolić pić więcej. Wskutek tego, z prostej swawoli, żołnierz wydobył bagnet i ranił ją w ramię, ale zaraz nazajutrz zuch ten udał się do oberży i pierwszy oświadczył, że nie zachowuje żadnej urazy i zapomina o tym, co zaszło.
Schodziliśmy tak ze schodów jeden za drugim. Na dole już prawie ktoś się potknął, stoczył się. Ktoś inny zauważył, że to pewno Copperfield. Rozgniewałem się za oszczerstwo, lecz czując, że leżę na ziemi, zacząłem przypuszczać, że jest w tym może nieco prawdy.
- Nie jestem mocen cię pocieszyć - odparł duch. Pociecha skądinąd przychodzi, Ebenezerze, udzielają jej zaś inni niźli ja posłannicy innym niźli ty ludziom. Nie mogę też powiedzieć wszystkiego, co bym rzec pragnął. Niewiele mogę ci poświęcić czasu. Nie wolno mi spocząć ani na chwilę, nie wolno zatrzymać się nigdzie ani pozostać dłużej w jednym miejscu. Za życia duch mój nie wydalał się poza ściany naszego kantoru; nie wyrywał się z ciasnego kręgu naszych spraw. A teraz daleka, daleka jeszcze przede mną droga...
Dziwne to, że nędza i ostrygi zawsze idą w parze.
Myślę o każdym drobiazgu, jaki wydarzył się między mną a Dorą, i czuję tę wielką prawdę, że drobiazgi stanowią w sumie życie.
Trzeba tedy korzystać z każde nadarzającej się sposobności, a wtenczas nabierzemy prawa do zadowolenia ze wszystkiego co nas spotyka.
Prawda, że dziecię w nie wierzy, a człek dorosły wspomina je z rozczuleniem; prawda, że z niej powstaje te wielkie poczucie przywiązania do bliźnich, miłości dla słabych, dzięki któremu człowiek przygarnia do serca później biedne dzieci opuszczone, i zakłada tam im Eden pośród skalistej drogi życia; prawda, że lepiej by było, gdyby synowie Adamowi częściej świecili tym uczuciem i byli prości i wierzący jak dziatwa, a nie dumni mądrością świata. (...)
Wydaje mi się(…) że istnieją rzeczy, które wiele przyniosły mi dobrego, acz nie dały żadnych materialnych korzyści. Boże Narodzenie do nich właśnie należy. Ale myślałem zawsze i nadal myślę o każdych zbliżających się dniach Bożego Narodzenia- niezależnie od czci, jaką budzi w nas sama nazwa tych świąt, oraz ich istota, jeśli sprawy te w ogóle dadzą się rozdzielić- jako i dniach błogich, dniach przepełnionych dobrocią, duchem miłosierdzia, dniach radosnych. Jako o jedynych znanych mi dniach pośród całego długiego roku, kiedy mężczyźni i kobiety, niejako na podstawie milczącej ugody, otwierają szeroko swe serca i zdają się traktować ludzi niżej od siebie stojących tak, jak gdyby naprawdę byli to ich towarzysze wspólnej wędrówki do grobu, nie zaś inna rasa istot zdążających w innym zgoła kierunku. Dlatego więc(…), choć dzięki świętom nie wzbogaciłem się ani o jedną sztukę srebra czy złota, to przecie wiem, że przyczyniły mi one wiele dobrego i w przyszłości wiele dobrego mi przyniosą. I dlatego mówię zawsze: niech będą błogosławione!
Gdybym była niepowrotnie zaśluubioną, powstałby we mnie bunt przeciw tym więzom; stara walka mych lat dziecięcych- ale ognistsza, bardziej zawzięta, podbudzona przecznościami dwóch niezgodnych charakterów; walka, jakiej żadne ogólne prawo naukowe nie mogło usopokoic i nie uspokoi, dopóki to prawo nie wskaże chirurgowi miejsca właściwego, które ma nożem zbawczym wykroić z mej duszy.
Będę żył w przeszłości, teraźniejszości i przyszłości (...) Zamknę w sercu Ducha Przeszłych, Teraźniejszych i Przyszłych Wigilii.
Znacie starą historię o młodym Irlandczyku, który, gdy go zapytano, czy umie grać na skrzypcach, odpowiedział, że pewnie, ale nie na pewno, bo nigdy jeszcze nie miał skrzypiec w ręku?
Lepiej, niewidomy panie, żeby człowiek wcale nie widział, niż żeby mu tak źle z oczu patrzało!
Ogień pałający w naszym wnętrzu jest jak hak, na którym wisi ogromny ciężar zabiegów i cierpień świata, gdy tego ognia nam zabraknie, ciężar staje się zbyt wielki, byśmy go mogli udźwignąć, i znużeni, padamy na ziemię...
O Maleńki Timie, w twej dziecięcej duszyczce Bóg gościł
Przygarnął ją do siebie i mówiąc jej coś do ucha, pocałował. Widząc, jak obejmowała ramieniem jego szyję, zrozumiałem już wtedy, że nagnie on, jak zechce, chwiejny jej charakter.
Ależ czegóż nie oddam za spokój – jak powiedział pewien jegomość przyjmując posadę w latarni morskiej.
Ach, wyobraźmy sobie zdumienie kontrahentów handlowych Scrooge'a z City londyńskiego, gdyby słyszeć mogli, jak marnotrawiąc energię na tego rodzaju głupstwa rozprawia o nich głosem, w których śmiech miesza się ze łzami; i gdyby ujrzeć mogli jego pałającą twarz.