Co do mnie, to najgorętszym moim pragnieniem jest móc zapomnieć, że nalezę do tego świata. Świat nie ma dla mnie nic dobrego - z wyjątkiem wina - ani ja nie mam dla niego nic dobrego!" Sidney Carton
Na to już za późno. Nigdy nie stanę się lepszy, niż jestem. Będę się staczał niżej i niżej. Będę coraz podlejszy.
- Wyobraźmy sobie, że dzisiaj mogłyby pan powiedzieć szczerze swojemu staremu sercu samotnika: "Nie zyskałem miłości ni przywiązania, wdzięczności ni szacunku żadnej ludzkiej istoty. Nie zająłem honorowego miejsca w niczyich tkliwych wspomnieniach. Nie zrobiłem nic dobrego ani korzystnego dla nikogo". W takim wypadku pańskie siedemdziesiąt osiem lat zmieniło by się w siedemdziesiąt osiem straszliwych przekleństw, prawda?
Czy jednak na licznych cmentarzach miasta moich codziennych wędrówek śpi ktoś w tajnikach swojej osobowości równie nieprzenikniony jak ja dla ruchliwych mieszkańców tego miasta albo też oni dla mnie?
Pragnę, by się pani dowiedziała, że była ostatnim marzeniem mojej duszy. Od chwili, kiedy panią poznałem, dręczą mnie wyrzuty sumienia, których już wcale nie oczekiwałem. Od chwili, kiedy panią poznałem, słyszę dawne, wzywające mnie ku górze głosy, które w moim mniemaniu umilkły na zawsze. Do głowy zaczęły mi przychodzić myśli, aby odrodzić się, rozpocząć od nowa, zrzucić z ramion brzemię namiętności i grzechu. Naturalnie to tylko marzenia senne, co przemijają...
Kiedy cię pogrzebano?
— Blisko osiemnaście łat temu — brzmiała nieodmienna odpowiedź.
— Utraciłeś wszelką nadzieję, że będziesz kiedyś odkopany? — Od dawna.
— Wiesz, że zostałeś wrócony życiu?
— Tak ludzie mówią.
— A pragniesz żyć?
— Nie potrafię na to odpowiedzieć.
Bo człowiek, zbliżając się do kresu, odbywa podróż po zamkniętym kręgu i stopniowo wraca ku początkowi.
(...) proszę pomyśleć niekiedy, że na tym podłym świecie jest człowiek, który z radością odda swoje życie, aby zachować koło pani inne życie, o wiele droższe jej niż własne.
Jedna chwila - i wszystko zniknęło. Gdy wdrapał się na poddasze któregoś z wysokich domów, rzucił się w ubraniu na nędzne łózko, a łzy jego zwilżyły poduszkę...Smutno, smutno wzeszło słońce. I nie znalazło nic smutniejszego nad człowieka wielkich zdolności i dobrych porywów, niezdolnego nadać im odpowiedniego kierunku, nie umiejącego ani pomóc sobie, ani walczyć o własne szczęście, ulegającego złym skłonnościom i gotowego dać im się w końcu pożreć.
(...) żyjemy w desperackich czasach, kiedy trzeba rozgrywać desperackie partie o desperackie stawki.
Mimo wszystko wiem, że jestem niepoprawny. A przecież pragnąłem gorąco i nadal pragnę, aby pani zrozumiała, że mnie, garstkę popiołów, rozpromieniła ogniem, chociaż to ogień podobny do mnie całego: ogień, co nie rozświeca niczego, nie rozgrzewa, a tylko płonie bezużytecznym blaskiem sam dla siebie.
Pragnę, by pani wiedziała, że była pani ostatnim marzeniem mej duszy! Pomimo upadku nie upadłem tak nisko, by widok pani i pani ojca oraz waszego domu, który potrafiła pani uczynić prawdziwym domem, żeby to wszystko nie zbudziło we mnie dawnych cieni, o których myślałem, że na zawsze umarły. Od kiedy panią poznałem, czuje wyrzuty, których myślałem już nigdy nie czuć, słyszę głosy wzywające mnie naprzód, o których myślałem, że zamilkły na wieki. Mam jakieś niejasne pragnienie walki, dokonania czegoś, zaczęcia czegoś od początku, wyzwolenia się z więzów gnuśności i rozpusty! Chciałbym znów walczyć jak dawniej! Sen, tylko sen, który kończy się niczym, który zostawia śpiącego tam, gdzie spał, ale pragnę, by wiedziała pani, że to pani natchnęła mnie tym snem!
Dziwny to fakt, zasługujący na to, by się nad nim zastanowić, iż każda istota ludzka tak jest stworzona, że jest nieodgadnioną tajemnicą i zagadką dla innych istot ludzkich.
Śmierć jest uniwersalnym lekiem stosowanym przez Naturę we wszelkich dolegliwościach.
To, co czynię teraz, jest o tyle piękniejsze od tego, co czyniłem dotychczas. A tam, dokąd idę teraz, znajdę spokój o wiele większy, niż kiedykolwiek doznałem.
Była to najlepsza i najgorsza z epok, wiek rozumu i wiek szaleństwa, czas wiary i czas zwątpienia, okres światła i okres mroków, wiosna pięknych nadziei i zima rozpaczy. Wszystko było przed nami i nic nie mieliśmy przed sobą. Dążyliśmy prosto w stronę nieba i kroczyliśmy prosto w kierunku odwrotnym.