Wesołych świąt. Też mi pomysł! Jakie masz prawo być wesołym? Jakie masz do tego podstawy? Taki biedak!
To jest - dodał, wskazując na chłopca - Ciemnota, a dziewczynka nosi miano Nędza. Strzeż się obu jak ognia oraz tego wszystkiego, co od nich pochodzi, a przede wszystkim strzeż się chłopca, gdyż na jego czole wypisane jest straszne słowo: Zguba. Możesz się ich wyprzeć, możesz oburzać się na tych, co to mówią, możesz ich spotwarzać i potępiać: ale jeżeli nie postarasz się o usunięcie tych klęsk, biada ci!
Zmienił się zupełnie. Odtąd był dobrym przyjacielem i chlebodawcą, słowem - takim człowiekiem jakimi bywali ludzie za dobrych, starych czasów, w dobrym, starym kraju.
To, co na świecie dobre zawsze jest przedmiotem szyderstwa ze strony niektórych ludzi. Ich należy uważać za ślepych.
Jest zresztą zwykłym obowiązkiem zamożnych, aby przychodzić z pomocą bliźnim pozbawionym jakichkolwiek środków do życia...
Obowiązkiem każdego człowieka jest aby jego dusza zjednoczyła się z duszą jego bliźnich i pozostawała w braterskiej z nimi łączności przez cały czas wędrówki ziemskiej.
Oto sprawiedliwość ludzka! Przeklinają ubóstwo, a jednocześnie potępiają tych, którzy w pocie czoła starają się o dostatek.
Ludzie szczególnej odwagi, którzy nigdy nie tracą zimnej krwi, zwykle o sobie mówią: "Jesteśmy zdolni do wszystkiego - od zjadania chleba aż do połykania ludzi". Między tymi dwiema ostatecznościami znajduje się niewątpliwie szerokie pole do popisu.
W rodzinie tej nie było ani jednej postaci pięknie ubranej. Ich obuwie dawno straciło właściwość nieprzepuszczania wody, ich odzież była podniszczona; dzieci wyglądały biednie, a Piotr z pewnością znał dobrze wnętrze lombardu. Mimo to byli szczęśliwi i przepełnieni wdzięcznością za skromne rozkosze, jakimi ich los obdarzał. Kochali się, panowała wśród nich zgoda i spokój ludzi uczciwych.
Dobrze jest czasem wrócić do dzieciństwa, zwłaszcza w dzień wigilijny, który jest przecież wielkim świętem dzieci.
O zimna, lodowata, sztywna, straszna śmierci! Możesz tu sobie wznieść tron i otoczyć go wszystkimi okropnościami, jakimi rozporządzasz, gdyż tu jest twoje państwo… Lecz ty nie jesteś zdolna skazić jednego włosa na głowie miłowanej, czczonej i uwielbianej; nie
możesz skazić ani jednego rysu szlachetnej twarzy. Cóż stąd, że ręka takiego człowieka stężeje i opadnie bezwładna? Cóż stąd, że jego krew stężeje i serce bić przestanie? Ta ręka była otwarta, hojna i dobroczynna; to serce czuło i kochało gorąco, rade było wszystkie niedole ogarnąć i ukoić. Uderzaj, nieubłagana śmierci, wymierzaj ciosy — będą one bezsilne. Zobaczysz, że z rany przez ciebie zadanej wytrysną dobre, zacne czyny, nasiona wiecznego życia!
Ktokolwiek w usta Czasu czy jego sług - rzekł goblin - wkłada rozgłośny lament nad dniami, które miały swoje trudności i swoje porażki, a zostawiły ślady tak głębokie, że nawet ślepiec je dostrzeże, który to lament jeśli w czymś służy dniu obecnemu, to tylko w tym, iż upewnia ludzi, jak bardzo potrzebna im pomoc, gdy znajdą się uszy gotowe się otworzyć na płacz nad taką przeszłością; otóż każdy, kto tak czyni, wyrządza nam zło.
Jestem zdania - a żywię nadzieję, iż i wy je podzielicie - że gdyby w świecie nie było rzeczy na pokaz, lepiej by się nam wszystkim żyło i bylibyśmy dla siebie wzajem nieskończenie bardziej przyjaźni.
Gdy w umysłach starych ludzi cienie odmieniają myśli i obrazy, gdy ze swych schowków wykradają się podobne postaciom i twarzom z przeszłości, z grobu, z bezdennie głębokiej otchłani, gdzie zawsze się kłębią rzeczy, które mogły były zaistnieć, a nie zaistniały.
- Panie majorze - proszę - niech się pan uspokoi i poradzi mi, co mam zrobić z Joshuą, najmłodszym bratem mojego nieodżałowanego biednego Lirripera.
- Madam - kontent odpowiada major - moja rada brzmi: niech wynajmie mu pani pokój z wyżywieniem w prochowni, obiecując sowitą nagrodę właścicielowi, jeśli wyleci w powietrze.
Dzisiaj wszystko wydaje mi się za łatwe. To zmora naszych czasów. Nawet jeśli istotnie świat jest żartem (a nie jestem gotów temu przeczyć), powinien być to żart trudny do zrobienia. Taki wymagający wysiłku, sir, jak to tylko możliwe. O to przecież chodzi, a tymczasem robimy go tak łatwiutkim, że hej! Oliwimy bramy życia, chociaż powinny być zardzewiałe. Tylko czekać, a zaczną się obracać z cichutkim szelestem, chociaż powinny skrzypieć w zawiasach, sir.
- Boże mój! - zawołał Scrooge bijąc w ręce i rozglądając się dokoła. - Wychowywałem się w tych stronach! Tutaj spędziłem dzieciństwo! (...)
- Więc poznajesz drogę? - spytał duch.
- Czy poznaję? - zawołał Scrooge gorączkowo. - Mógłbym iść po niej z zawiązanymi oczami!
- Dziwne w takim razie, żeś przez tyle lat zupełnie o niej nie pamiętał.