Pamięć tego, co ongiś między nami było, pozwala mi nieomal mieć nadzieję, że odczujesz ból. Ale niebawem, bardzo prędko, odegnasz od siebie wspomnienie naszej miłości. Wyda ci się ono snem nieprzynoszącym żadnych zgoła zysków, z którego na szczęście się przebudziłeś.
Widmo usiadło, jakby nigdy nic, po przeciwnej stronie kominka.
- Nie wierzysz we mnie - ozwało się po chwili.
- Ani trochę - odparł Scrooge.
Rozbawieni mali podróżni zbliżali się, a Scrooge poznawał i nazywał każdego z nich po imieniu.
Byli to jego rówieśnicy, weseli towarzysze lat młodocianych…
Dlaczego widok ich sprawiał mu niewypowiedzianą radość? Dlaczego, gdy go mijali, jego wzrok, zwykle zimny i surowy, płonął teraz jasno, a serce w piersi biło gwałtownie?
Dlaczego, gdy ci dziarscy rozbawieni chłopcy rozstawali się na rozdrożach i życzyli sobie wzajem wesołych świąt Bożego Narodzenia, wesołość wypełniła mu duszę?
Zabawkami gardził; sam za nic w świecie nie kupiłby ani jednej. Jeśli czuł jakąś satysfakcję, to wtedy, gdy posępne i wredne miny zdobiły twarze tekturowych farmerów wiozących prosięta na targ, woźnych sądowych obwieszczających, że nie znajdziesz u prawników sumienia, wiekowych dam z odrazą szyjących pończochy i krojących ciasta oraz wszystkich innych postaci, które miał na zbyciu.
Duszę jego koiły przeraźliwe maski, obrzydliwe włochate pajacyki, wyskakujące z pudełka i straszące przekrwionymi ślepiami, latawce w postaci szczerzących kły wampirów i demoniczni akrobaci, którzy ani myśleli spocząć, lecz znienacka rzucali się na dzieci, wyrywając je z drzemki. Tylko w tym znajdował uciechę i takie były jego wentyle bezpieczeństwa. Jeśli chodzi o takie pomysły, był niestrudzony. Zachwycała go wizja każdej zabawkowej maszkary. Doszło nawet do tego, iż stracił pewną sumkę, zamówiwszy przezrocza (i jeśli lubił jakąś zabawkę, to te właśnie) do latarń magicznych, na których Złe Moce przedstawione były jako ogromne kraby z ludzkimi twarzami.
Ponieważ nic nie można było odpowiedzieć na te konstatacje - co jest fortunną cechą uwag z dala trzymających się od sedna - zmieniło się ogólne ukierunkowanie rozmowy i powszechna uwaga skierowała się na wędliny, pasztet, zimną jagnięcinę, ziemniaki i ciasto.
- Niemniej w każdej sytuacji człowiek jest w stanie wypełniać swoją powinność - ciągnął młody kapitan - a czyniąc tak, może zacząć o samym sobie myśleć z szacunkiem, nawet jeśli jego położenie byłoby tak niefortunne i tak osobliwe, iż nie mógłby na to liczyć od nikogo innego.
Ogoliłem się, rzecz jasna, przy blasku świecy i w przeraźliwym zimnie, co sprawiło, że nie mogłem od siebie odegnać wyobrażeń, iż szykuję się do egzekucji na szubienicy, takie bowiem wizje nierozłącznie wiązały się dla mnie z początkiem dnia w tak przykrych warunkach.
Przypuszczam, iż to, co w sobie dostrzegam, dostrzegają także i inni ludzie o podobnym do mnie charakterze, co ośmiela mnie do wzmianki, że w trakcie podróży, ledwie zatrzymam się w jakimś miejscu, natychmiast chciałbym już się stamtąd wynosić.
Czemu szedłem wśród bliźnich ze wzrokiem wbitym w ziemię? Czemu nie uniosłem oczu ku błogosławionej Gwieździe, która zawiodła Trzech Mędrców do ubogiej stajenki?
Jest wiele spraw na świecie, na których się zyskuje, chociaż nie przynoszą dochodu. Takie jest właśnie Boże Narodzenie […]. Czuję głęboki szacunek do tego święta ze względu na jego niezwykłość i uroczysty charakter, ale nawet gdyby nie było tak ważne, zawsze myślałbym o nim jako o czasie miłości, dobra, wybaczenia i szczęścia. Jest to bowiem jedyny dzień w roku, kiedy ludzie otwierają swe na co dzień zamknięte serca i rozumieją, że wszyscy jesteśmy towarzyszami tej samej wędrówki, która zakończy się w grobie...
Są takie kraje, najdroższa, gdzie osoby, które karczują w sobie nieodwzajemnione uczucie czy też zwalczyć chcą w sobie żarliwe pragnienie, skazują się na beznadziejną samotność i zamykają się na świat ze wszystkimi jego miłościami i nadziejami. Gdy są to kobiety, wtedy przyjmują miano tak drogie dla nas obu i nazywają się nawzajem siostrami. Mogą być jednak siostry, Grace, które nie odgradzają się od świata, nie uciekają od wolnego przestworu jego nieba, od jego zatłoczonych ulic i placów, od jego gwarnego życia, a uczestnicząc w nim i radując się, próbując sprawiać przy tym jakieś dobro, pobierają tę samą lekcję, tyle że serca ich ciągle świeże i młode nie zamykają się dla żadnego szczęścia, dla żadnych jego postaci, mogą więc powiedzieć, że bitwa dawno już rozegrana i zwycięstwo dawno odniesione. I ja jestem jedną z nich.
Jest to porządek rzeczy ze wszystkich miar słuszny i sprawiedliwy, że podczas gdy choroby zakaźne i smutek łatwo udzielają się innym, nie ma przecie rzeczy bardziej zaraźliwej na świecie niźli wesoły śmiech i dobry humor.
- Nie jestem mocen cię pocieszyć - odparł duch. Pociecha skądinąd przychodzi, Ebenezerze, udzielają jej zaś inni niźli ja posłannicy innym niźli ty ludziom. Nie mogę też powiedzieć wszystkiego, co bym rzec pragnął. Niewiele mogę ci poświęcić czasu. Nie wolno mi spocząć ani na chwilę, nie wolno zatrzymać się nigdzie ani pozostać dłużej w jednym miejscu. Za życia duch mój nie wydalał się poza ściany naszego kantoru; nie wyrywał się z ciasnego kręgu naszych spraw. A teraz daleka, daleka jeszcze przede mną droga...
Wydaje mi się(…) że istnieją rzeczy, które wiele przyniosły mi dobrego, acz nie dały żadnych materialnych korzyści. Boże Narodzenie do nich właśnie należy. Ale myślałem zawsze i nadal myślę o każdych zbliżających się dniach Bożego Narodzenia- niezależnie od czci, jaką budzi w nas sama nazwa tych świąt, oraz ich istota, jeśli sprawy te w ogóle dadzą się rozdzielić- jako i dniach błogich, dniach przepełnionych dobrocią, duchem miłosierdzia, dniach radosnych. Jako o jedynych znanych mi dniach pośród całego długiego roku, kiedy mężczyźni i kobiety, niejako na podstawie milczącej ugody, otwierają szeroko swe serca i zdają się traktować ludzi niżej od siebie stojących tak, jak gdyby naprawdę byli to ich towarzysze wspólnej wędrówki do grobu, nie zaś inna rasa istot zdążających w innym zgoła kierunku. Dlatego więc(…), choć dzięki świętom nie wzbogaciłem się ani o jedną sztukę srebra czy złota, to przecie wiem, że przyczyniły mi one wiele dobrego i w przyszłości wiele dobrego mi przyniosą. I dlatego mówię zawsze: niech będą błogosławione!
Będę żył w przeszłości, teraźniejszości i przyszłości (...) Zamknę w sercu Ducha Przeszłych, Teraźniejszych i Przyszłych Wigilii.
Lepiej, niewidomy panie, żeby człowiek wcale nie widział, niż żeby mu tak źle z oczu patrzało!
Ach, wyobraźmy sobie zdumienie kontrahentów handlowych Scrooge'a z City londyńskiego, gdyby słyszeć mogli, jak marnotrawiąc energię na tego rodzaju głupstwa rozprawia o nich głosem, w których śmiech miesza się ze łzami; i gdyby ujrzeć mogli jego pałającą twarz.
- Przez cały ten czas - przytaknął duch. Ani chwili odpoczynku, ani chwili folgi. Pośród dręczących mnie bezustannie wyrzutów sumienia.