W odniesieniu do propagandy pierwsi orędownicy powszechnego szkolnictwa i wolnej prasy wyobrażali sobie tylko dwie możliwości: propaganda może być prawdziwa albo kłamliwa. Nie przewidzieli tego, co w zasadzie nastąpiło, zwłaszcza w zachodnich krajach demokracji kapitalistycznej - rozwoju potężnego przemysłu medialnego, dla którego największe znaczenie ma nie tyle prawda czy fałsz, co atrakcyjność informacji, w mniejszym lub większym stopniu nieistotnych. Mówiąc krótko, dawni luminarze nie wzięli pod uwagę niemal bezgranicznego apetytu człowieka na rozrywkę.
Gdyby Newton sprzątał w domu, nie wymyśliłby prawa powszechnego ciążenia.
Za rządów poprzedniej większości zmieniono nam skład etniczny naszego kraju bez żadnych decyzji, czy to Rady Ministrów, Sejmu czy nawet premiera.
Tego rodzaju wypowiedzi to jest jedna z cech czarnej propagandy. Czarna propaganda, którą znamy z niedobrych czasów, odznacza się po pierwsze tym, że robi z ofiary agresora. Teraz dowiaduję się, że to ja, który staram się po prostu wykonywać swoje obowiązki jestem winny. Po drugie czarna propaganda stara się przypisać jakieś niegodziwe motywy. A po trzecie, co też pamiętamy z dawnych czasów, taka propaganda twierdzi, że służymy obcym, wrogim siłom.
Na sali sejmowej zwykle śpię, co zresztą widać w relacjach telewizyjnych.
Wieczny pokój wymaga radykalnej i niezbędnej przemiany ludzkich relacji, bez której wszelka własność i bezpieczeństwo są niepewne. Wymaga on ustanowienia powszechnego ustroju państwowego (Völkerstaat, civitas gentium). Jest to niewykonalne, zamiast tego musimy zaakceptować związek państw (Völkerbund). Ponieważ jednak niewykonalność tego projektu nie została ostatecznie dowiedziona, a moralność domaga się wiecznego pokoju, a więc i powszechnego państwa obywatelskiego, należy mimo wszystko uznać wieczny pokój za cel, do którego będziemy nieustannie się przybliżać dzięki ciągłemu postępowi.
Nie stawiam hipotez.
Przecież dziś nie ma różnicy. Mam nikłą nadzieję, że będzie pan mógł to opublikować. Jeżeli decydent z radia ZET mówi, że nie będzie emitował piosenek jakiegoś wykonawcy, to czym on się różni od decydenta z ulicy Mysiej? Niczym. To jest ta sama krew. Wtedy oddano władzę dyletantom, którzy mieli kontrolować przepływ idei. Dzisiejsi dyletanci robią dokładnie to samo dla pieniędzy. Dla mnie nie ma różnicy między szefem propagandy z PZPR, a dyrektorem stacji radiowej Zet czy RMF. Tamci klęczeli przed Leninem, ci liżą buty fabryce proszku do prania.
Są rzeczy znane i są rzeczy nieznane, między nimi znajdują się drzwi.
Zachód i liberalizm to trucizna. Zabija. Prawdziwą naturę tej choroby możemy szczegółowo zdefiniować w odniesieniu do różnych społeczności. Jednocześnie nie uważam, że trucizna globalizacji, westernizacji i liberalizmu osiągnęła punkt, z którego nie ma już odwrotu w przypadku Rosji.