Tak jak smutek nadzieja czai się, dopada cię niespodziewanie, drwi z ciebie i nigdy cię nie opuszcza. Nie jestem pewien które z tych dwóch uczuć jest bardziej bezwzględne.
Pan premier powoływał się na duchy wielkich poetów, pięknych Polaków: Norwida, Trzebińskiego. Mnie przypomniał się nasz inny mały wieszcz. Przypomniał mi się Gałczyński. Pamiętacie państwo? „Któż to tak śnieżkiem prószy z niebiosów? Dyć oczywiście pan wojewoda” I potem dalej to leci pod koniec: „Hej, tam w Warszawie jest pan minister siwy i taki miły, przez okno rzuca spojrzenia bystre, bo chce, by dla ciebie były zimą sopelki, śniegi i lody: wszystkie zimowe wygody. Jeżeli tedy sanki usłyszysz i dzwonki ich tajemnicze, wiedz: to minister w skupionej ciszy nacisnął taki guziczek, że gwiazdki dzwonią i gwiazdki lśnią nad miastem i nad wsią”. Takie to było przemówienie, wiersz Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego z lat 30., jakże proroczy.
Być albo nie być nie jest kwestią kompromisu. Albo jesteś, albo ciebie nie ma.
Czy utopia wolnego rynku doprowadziła ludzkość do pełnego szczęścia? Połowa bogactwa świata należy dziś do wielkich koncernów kontrolowanych przez kilkaset rodzin. Wciąż powiększa się dysproporcja między bogatymi i biednymi.
Czasami, jak są kryzysy budżetowe, to one włączają się niespodziewanie. To nie znaczy, że nie było wcześniej ostrzeżeń. Jesteśmy w fazie ostrzegania i nikt chyba nie może powiedzieć, że ostrzeżeń jest mało. Można powiedzieć tak: Przez ile czerwonych świateł można przejechać bezpiecznie?
Królowo Anglii, do ciebie mówię! Imperia się skończyły, nie zauważyłaś? Oddaj Malwiny argentyńskiemu ludowi!
Och Jarosławie, cóż byśmy poczęli bez Ciebie? Jaki los nam gotujesz każdego dnia?! Jak pięknie ścielesz nam drogę do zwycięstwa?! Jak mamy wyrazić naszą dozgonną wdzięczność? Bez Ciebie wszystko jest takie czarne i smutne!
Dla mnie jesteś trochę jak Rudolf Valentino, nie wiem, czy pamiętasz takiego bohatera kina. Znakomity kierunek dla ciebie: on był bohaterem kina niemego.
Być może kryje się w tej pasji rekordów i w tym zaciekawieniu ekstremami jakiś korzeń metafizyczny: potrzeba wykraczania poza to, co jest, jakaś dziwnie wyrażona, nieraz w groteskę i absurd przechodząca – jak wszystko co ludzkie – nadzieja nieskończoności.
To zależy od nauczyciela. Jeśli nauczyciel jest zły, ograniczy cię, stłumi, zabierze ci pieniądze, założy ci jakiś śmieszny uniform, uczyni z ciebie trybik swojej hierarchicznej organizacji i będzie jeździł Rolls-Royce`ami, za które ty zapłaciłeś. Od takiego nauczyciela zawsze lepiej jest trzymać się z daleka. Dobry mistrz natomiast zrobi coś przeciwnego - będzie starał się sprawić, żebyś był wolny.
Budda mówił tak: "Jedz to, na co cię stać, nie rób z tego problemu, ale nie pozwól, żeby coś zostało zabite bezpośrednio dla ciebie". Znaczy to, że jeśli zwierzę zostało uśmiercone wcześniej, nie ma to związku z tobą, jeśli jednak zostałoby pozbawione życia z twojego powodu, byłaby w tym również twoja wina.