Pieniądz nie jest wynalazkiem Państwa, nie jest produktem aktu legislacyjnego, nie potrzebuje sankcji władzy politycznej aby istnieć.
Krzewione gorliwie zamiłowanie oszczędności czyni ludność dzielniejszą, kształci w niej wolę, uczy wstrzemięźliwości i przezorności. Bo oszczędzać, to znaczy wysiłkiem woli zwalczać pokusy ciała, to znaczy rozsądkiem miarkować swoje postępowanie, to znaczy nietylko widzieć to, co się teraz dzieje, ale mieć także oczy otwarte na przyszłość i pamiętać o jutrze. Przez oszczędność rośnie tedy siła i hart moralny narodu, a to znaczy więcej nawet, niż zamożność.
Jeżeli ludzie w kraju rozumieliby naszą bankowość i system monetarny, wierzę, że przed jutrzejszym rankiem wybuchłaby rewolucja.
Brak pieniędzy jest źródłem wszelkiego zła.
Cnota nie cieszyła się nigdy takim uznaniem jak pieniądze.
Rozważanie wejścia Polski do strefy euro może nastąpić wówczas, kiedy stopień konwergencji będzie wysoki i będziemy mieli np. 70 proc. średniej zamożności i dojrzałości gospodarczej strefy euro, czyli za 20, 25, 30 lat.
Trzeba wprowadzić prostą zasadę: składka jest proporcjonalna do dochodu niezależnie od źródła jego uzyskania. Od tej zasady jest dziś wiele wyjątków. Nawet najbogatsi rolnicy nie płacą na swoją emeryturę. W proporcji do dochodu nie płacą też samozatrudnieni. Nieoskładkowane są niektóre kategorie dochodów (np. z tytułu zleceń).
Trzeba podnieść podatki, choć niekoniecznie VAT. Rząd wybrał najłatwiejsze z rozwiązań. Należy podnieść stawkę PIT dla najbogatszych, tutaj przywileje podatkowe są ogromne.
Polska jest jedynym krajem, w którym obowiązuje podatek liniowy dla najbogatszych ludzi, samozatrudnionych. Takich jak na przykład adwokaci czy menadżerowie, również w państwowych przedsiębiorstwach, którzy obok etatu mają kontrakty menadżerskie.
Czy nie można więc rozwiązać kwestii nadmiernego długu w sposób wiarygodny dla rynków? Leszek Balcerowicz nie ma wątpliwości, że można. Zna sposób: sprywatyzować prawie wszystko i natychmiast obniżyć różne uprawnienia socjalne, oszczędzając na wydatkach. Niestety, sugestie Balcerowicza są – w najlepszym razie – wysoce kontrowersyjne. (…) Balcerowicz proponuje, by zapłacili (za obecny kryzys) przede wszystkim „biedni ludzie”. Stoi za tym – całkowicie nieprawdziwa – diagnoza, że Polska jest „przesocjalizowana”, finanse publiczne rozdęte, a państwo gnębi bogatych.
Wiecie, każda technika, jakiej staramy się użyć, np. obniżenia oprocentowania, albo ta idea zero procent, jeżeli chodzi o kredyty mieszkaniowe dla młodych, one przynoszą bardzo szybko - niestety - efekty też niepożądane, czyli wzrost cen mieszkania. Im więcej państwo stara się zainwestować pieniędzy np. w tanie kredyty mieszkaniowe, tym częściej deweloperzy korzystają czy rynek jakby tak reaguje (...)
Jako, że obecny system finansowy jest stosunkowo stabilny, wkrótce uczynimy go mniej stabilnym przez zbyt ochocze podejmowanie ryzyka oraz nadmierne stosowanie dźwigni finansowej.
Finansowo rzecz biorąc, lepiej mieć cipę niż kutasa.
Dług – jego zdaniem - to początek niewoli. Twierdził nawet, że wierzyciel gorszy jest od zwierzchnika; zwierzchnik bowiem rozporządza tylko naszą osobą, a wierzyciel ma w swoim ręku naszą godność i może ja spoliczkować. Wolał nie jeść niż się zapożyczyć. Głodował przez wiele dni. Czując, ze wszelkie krańcowości stykają się i ze jeśli człowiek się nie pilnuje, poniżenie majątkowe może doprowadzić do poniżenia duchowego, zazdrośnie strzegł swojej dumy.
Obecny kryzys nie jest kryzysem euro. Euro okazało się stabilną walutą. W porównaniu z gospodarką amerykańską czy japońską Unia Europejska i strefa euro są znacznie mniej zadłużone. Kryzys europejski jest w istocie kryzysem refinansowania (czyli rosnących kosztów zaciągania pożyczek na rynkach finansowych) pojedynczych państw strefy euro, za co winę ponosi przede wszystkim niewłaściwa konstrukcja instytucjonalna unii walutowej.
Inflacja jest taką formą podatku, którą można nałożyć bez ustawy.
Wielki Kryzys /Wielka Depresja/ w Stanach Zjednoczonych, bynajmniej nie był oznaką niestabilności systemu prywatnej przedsiębiorczości, jest za to świadectwem tego, jak wiele szkód mogą wyrządzić błędy kilku ludzi, którzy dzierżą ogromną władzę nad systemem monetarnym kraju.
Świat finansów jest podobny do alkoholizmu: i w jednym i w drugim przypadku najpierw jest nadmiar środków płynnych, następnie euforia, a na końcu – depresja.
Kredyt umożliwia nam budowanie teraźniejszości na koszt przyszłości.
Tymczasem dobry doradca powinien być przewodnikiem po świecie finansów, a nie przedstawicielem handlowym czy - jak to się popularnie mówi - akwizytorem. Profesjonalny doradca finansowy jest jak dobry lekarz: zanim postawi diagnozę, musi dokładnie zbadać pacjenta.