Nieustanne starania obliczone na usunięcie cierpienia nie dają nic poza zmianą jego postaci. Pierwotnie jest nią brak, nędza, troska o zachowanie życia. Jeśli udało się wyrugować ból w tej postaci, co bardzo trudne, to natychmiast pojawia się on w tysiącu innych (...). Jeśli nie może pojawić się w żadnej innej postaci, to przychodzi wreszcie w smutnej, szarej szacie przesytu i nudy (...). Jeśli wreszcie uda się tę spłoszyć, to trudno będzie nie wpuścić znowu cierpienia w jednej z poprzednich postaci i w ten sposób taniec zaczyna się od początku.
Istnieją dwa scenariusze. Pierwszym jest usunięcie Putina w wyniku klęski Rosji w wojnie i jej kapitulacji. Drugi to eliminacja Putina, czyli odejście Putina z areny politycznej w czasie wojny. Myślę, że naiwnością i lekkomyślnością byłoby mieć nadzieję, że Putina zastąpi człowiek, który jest gotowy zakończyć wojnę z Ukrainą. Myślę, że dużo bardziej prawdopodobne jest to, że Putina zastąpi ktoś, kto uważa, że jest on za mało aktywny lub niewłaściwie prowadzi wojnę.
W wierze istnieją dwie warstwy, warstwa duchowa, czyli właśnie sens cierpienia, czy Bóg jest osobowy, kwestia zbawienia, o których nauka nie ma nic do powiedzenia. (...) I jest kwestia, która akurat w chrześcijaństwie jest marginalna, kwestia naszego stosunku, naszych relacji ze światem materialnym. (...) ten fakt, że w chrześcijaństwie świat materialny nie należy do sfery sacrum, tylko należy do sfery profanum, uważam za ważny aspekt w tym, że nauka powstała w świecie zachodnim, a nie powstała w Chinach, i nie powstała w Indiach, gdzie sakralizacja świata idzie daleko dalej, niż w świecie chrześcijańskim. (...) Jeżeli weźmiemy jakikolwiek system, w którym świat materialny należy do sfery sacrum, to robienie doświadczeń, eksperymentów, próba wyjaśniania czegoś, jest bluźnierstwem, dlatego, że my chcemy sprawdzić jak działa Bóg. Podczas gdy nie należy do sfery sacrum, takie doświadczenia niczego nie naruszają.
Co do reformy administracji, to jedyną reformą jest nieustanne mnożenie posad, za które płaci podatnik. Rządy ˝Solidarności˝ to przyrost biurokracji w tempie większym niż za komuny, przed czym zresztą ostrzegaliśmy już w 1980 r. Obecnie w ramach reformy administracji i oszczędności rząd proponuje nam wydanie jeszcze kilkunastu bilionów na utworzenie powiatów i starostw z legionem kolejnych urzędników. Odbywa się to pod hasłem: Władza bliżej obywatela. Obywatel docenia, że będzie miał bliżej do urzędu, ale wie też, że wścibski urząd będzie miał bliżej do niego, i niekoniecznie się z tego cieszy.
Powiedziałbym, że odpowiedzialne jest za nie przede wszystkim uczucie nieusatysfakcjonowania wypływające z dumy.
Cokolwiek robimy; Jeśli nie ma w tym Dharmy, staje się źródłem cierpienia. Dlatego odchodzę, by otrzymać drogocenne nauki.
Pan Jezus nie żąda od ciebie, abyś z Nim dźwigała krzyż przez całe życie, ale niosła mały jego kawałek, w którym mieszczą się ludzkie cierpienia.
Po piąte, zajmiemy się małym biznesem który napędza wzrost miejsc pracy w Ameryce. To oznacza redukcję podatków dla biznesu a nie podnoszenie ich. To oznacza uproszczenie i modernizację regulacji które najbardziej uderzają w mały biznes. To oznacza że musimy powstrzymać lawinowo rosnące koszty służby zdrowia przez usunięcie i zastąpienie "Obamacare".
Najlepszą drogą do zlikwidowania jakiegokolwiek problemu jest usunięcie jego przyczyny.
Dobrze by było, gdybyśmy choć część energii, którą poświęcamy na nieustanne szykowanie się do narodowych zrywów i wielkich kampanii, poświęcili na codzienne, mozolne budowanie fundamentu dobra w mikroskali, w najbliższym otoczeniu.
Odkąd weszłam w świat prawdziwego cierpienia, przestałam narzekać. Cieszę się z tego, że mam ręce i nogi. Wcześniej nie wiedziałam, że jest to powód do szczęścia. Zostałam wyróżniona przez los wobec tylu pokrzywdzonych i jestem im coś winna.