Literatura, tworząc światy o zdumiewającym ontologicznym statusie, wyprowadza nas poza siebie samych i pozwala uczestniczyć w doświadczeniu, które inaczej nie byłoby nam dane.
Jeśli jesteś zwykłym człowiekiem wrażenia nagromadzone w twojej, podświadomości wyłonią się po śmierci tworząc pewną strukturę polegającą na tym, że najsilniejsze zdominują pozostałe i pociągną cię w stronę następnego odrodzenia. Najsilniejszy program będzie niejako niósł system.
Jest bardzo wielu zdolnych i to nie jest problem naszej kinematografii. Istotne są dwie rzeczy. Po pierwsze nasze kino – Polskiej Szkoły Filmowej – wspierała literatura. Robiliśmy filmy na ten sam temat, czy na podstawie tych samych utworów literackich. Dzisiaj to się trochę rozmija. Z drugiej strony kinematografia przestała być kinematografią zawodową, a stała się obszarem natchnionych, zdolnych młodych twórców, którym z kolei za mało pomagają ci, którzy naprawdę potrafią robić filmy.
Tak. Atomy węgla bardzo chętnie łączą się ze sobą, tworząc podstawę chemii organicznej. Woda z kolei jest rozpuszczalnikiem pozwalającym na zachodzenie różnych reakcji chemicznych. Stanowi też doskonały środek transportu dla ich produktów - nawet na bardzo wielkie odległości. Problem w tym, że nie wiemy, czy gdzieś indziej natura nie wymyśliła czegoś lepszego. Znamy tylko jeden przykład życia i właściwie ciągle nie wiemy, czym ono jest.
Jest to wielka literatura, w której powiedziane zostało wszystko, co wciąż jest dla nas najistotniejsze. To, co Norwid mówił na każdy temat w XIX wieku, pozostaje aktualne w wieku XXI, także po tym, co ostatnio stało się w Ameryce.
Gombrowicz, który jest dla mnie ideałem ostrego pisania, twierdził w „Dziennikach”, że literatura jest damą surowych obyczajów i nie lubi, jak jej się zagląda pod spódnicę. Pisarz powinien być dotkliwy. Stąd moja krytyczna ocena tego, co się dziś nazywa satyrą. To nie jest satyra robiona z przesłaniem, żeby coś zmienić, tylko po to, żeby dostać brawa i zainkasować pieniądze. Ale mam też faworytów: łodzianina Andrzeja Poniedzielskiego i Artura Andrusa.
Przede wszystkim chciałbym, żeby polska literatura kryminalna wybiła się na świecie – i żebym sam dołożył do tego swoją cegiełkę. Cały czas działamy w tym kierunku razem z moją agentką z Wielkiej Brytanii, ale nie jest łatwo – nie ma zbyt wielu komercyjnych, anglojęzycznych tłumaczy, którzy potrafiliby dobrze przełożyć polski tekst.
Literatura to ogląd naszego wspólnego świata z jakiejś nieoczywistej, nieoczekiwanej perspektywy, która jest w stanie naświetlić to, co wydaje się oczywiste i banalne, w taki sposób, że wydobywa coś niespodziewanego, nieoczekiwanego. W tym sensie literatura poszerza naszą świadomość.
Żeby czytać książki trzeba mieć jakąś kompetencję, pewną wrażliwość, pewne rozeznanie w kulturze. [...] Literatura nie jest dla idiotów.
Ogromnie cenię sobie utwory Jacka Vance’a. To wspaniały i unikalny stylista. Nikt nie potrafi pisać tak jak on. Tworzy wspaniałe światy i postaci. Nie ukrywam, że właśnie z tego powodu złożyłem mu hołd. „Umierająca Ziemia” jest cudownym zbiorem opowiadań. Z pisarzy historycznych bliscy są mi Thomas B. Costain i Francuz Maurice Druon, autor cyklu „Królowie przeklęci”. Ubóstwiam też prozę Bernarda Cornwella, który jest najlepszym żyjącym literatem piszącym o wojnie. Nikt tak jak on nie opisuje scen batalistycznych lub po prostu wojennych. I to niezależnie od faktu, czy rozgrywają się one na lądzie, czy w wodzie, w czasach arturiańskich bądź napoleońskich.
Tak w ogóle chciałam być pisarką, tworzyć światy, zwielokrotniać przeżycia, wyrażać siebie, szaleć w wyobraźni. Wszystko to, co napisałam do tej pory, choć jest bajką, opowiada o moim życiu i unieśmiertelnia ważne dla mnie chwile, ważnych ludzi.