– Przyszłość nie będzie należała do Chińczyków, Amerykanów, Francuzów, Anglików i kogo tam jeszcze, tylko do ludzkości. – prognozuje. – Jesteśmy Ziemianami, powinniśmy współdziałać w interesie całej rasy. Prędzej czy później rządy państwowe stracą sens i będziemy musieli się zjednoczyć. Ufundowałem stypendium dla nieanglojęzycznych twórców science-fiction, którzy rozwijają w swoich książkach ideę uniwersalizmu.
W gruncie rzeczy pisanie mnie nie bawi. – przyznaje. – To ciężka praca. Cieszy mnie napisanie książki, kiedy mogę sobie powiedzieć: koniec, wydrukować cały tekst, posłać do wydawnictwa. Wtedy naprawdę odczuwam błogostan.
Nigdy nie mogłem zrozumieć popularności zombie. W filmach o zombie zawsze brakuje drugiego aktu. Jest pierwszy akt, podczas którego pojawia się jeden lub dwa zombie. Po tym film od razu przeskakuje do trzeciego aktu – bohaterowie walczą już z hordami zombie. Nigdy nie pokazuje się, jak dochodzimy od jednego do miliona zombie.
William Faulkner powiedział kiedyś, że każda dobra powieść jest historią walki ludzkiej duszy z samą sobą. Miał rację. Nie ma znaczenia, czy piszesz fantasy, science fiction o Marsjanach lub powieść historyczną. To zawsze będzie opowieść o ludzkiej chciwości, miłości, pożądaniu, instynkcie przetrwania, honorze.
Uwielbiam nieprzewidywalność. Czytając książkę, chcę być zaskoczony, zaszokowany i przerażony. Chcę drżeć z niepewności. Dlatego piszę książki fantasy.
Skostniałe granice między literackimi gatunkami coraz bardziej się zacierają. Wierzę, że ten proces będzie trwał i doczekamy się chwili, w której autor książek fantastycznych zostanie należycie doceniony.
Seks i przemoc są częścią naszego świata. Nie można pisać realistycznych powieści, udając, że w naszym życiu ich nie ma.
Pierwszą ważną książką, którą przeczytałem, było „Wkładaj kombinezon i w drogę” Roberta Heinleina. Miałem wtedy jedenaście lat i ogromnie na mnie wpłynęła. Dzięki niej zapałałem miłością do fantastyki naukowej i przez wiele lat Heinlein był dla mnie najważniejszym pisarzem. Arcydzieła Tolkiena odkryłem i pokochałem w czasach licealnych.
Ogromnie cenię sobie utwory Jacka Vance’a. To wspaniały i unikalny stylista. Nikt nie potrafi pisać tak jak on. Tworzy wspaniałe światy i postaci. Nie ukrywam, że właśnie z tego powodu złożyłem mu hołd. „Umierająca Ziemia” jest cudownym zbiorem opowiadań. Z pisarzy historycznych bliscy są mi Thomas B. Costain i Francuz Maurice Druon, autor cyklu „Królowie przeklęci”. Ubóstwiam też prozę Bernarda Cornwella, który jest najlepszym żyjącym literatem piszącym o wojnie. Nikt tak jak on nie opisuje scen batalistycznych lub po prostu wojennych. I to niezależnie od faktu, czy rozgrywają się one na lądzie, czy w wodzie, w czasach arturiańskich bądź napoleońskich.
Oczywiście muszę być sam zadowolony z tego, co napisałem. Lubię sobie literacko dogadzać, ale ostatecznie piszę dla ludzi i chcę, żeby jak najwięcej z nich przeczytało moje książki.
Nawet w świecie magii nie zdarzają się cuda. Tu też trzeba trzymać się jakichś granic.
Kocham Tolkiena, był geniuszem, a Władca pierścieni to doskonała książka, nie tylko zresztą dla dzieci. Ale Tolkien urodził się w XIX w. Za jego czasów po prostu o pewnych rzeczach nie mówiono. Stąd w jego książkach nie ma seksu. Już dawno zastanawiałem się, skąd się biorą te hobbity.
Bliski był tego w latach pięćdziesiątych Tolkien i byłoby cudownie, gdyby nagrodzono go Noblem. Zasługiwał na to, jako jeden z najwybitniejszych autorów żyjących w dwudziestym wieku.
Trudno jest przyjmować rozkazy od człowieka, z którego śmiejesz się za jego plecami.
Muszę wydawać się skromna, cnotliwa i skruszona. Muszę rzucić się mu do stóp i błagać o wybaczenie, bo w przeciwnym razie mogę już nigdy nie usłyszeć ludzkiego głosu.
- A co jest spełnieniem naszych pragnień?
- Zemsta. - Mówił cicho, jakby bał się, że ktoś może podsłuchiwać. - Sprawiedliwość. - Obrzękłymi, podagrycznymi palcami książę Doran wcisnął w jej dłoń onyksowego smoka i wyszeptał: - Ogień i krew.
(...) Wszystko wyglądało tu jak w jakimś niezwykłym podziemnym królestwie, ponadczasowym miejscu między światami, gdzie potępieńcy wędrowali smętnie przez pewien czas, nim w końcu znaleźli drogę na dół, do tego z piekieł, na które zasłużyli swymi grzechami.
Miał nadzieję, że dwa nowe garnizony okażą się przydatne. Straż może utoczyć krwi wolnym ludziom, ale na dłuższą metę nie zdołamy ich powstrzymać. Oddanie Mance'a Raydera płomieniom niczego nie zmieniło. Nadal nas jest za mało, a ich zbyt wielu. Muszę wysłać ludzi za Mur. Ale czy wrócą, jeśli to zrobię? str 185.
Dwaj mężczyźni i kobieta z niemowlęciem, uciekający przed klęską ku śmierci. I tak wkrótce by skonali z głodu albo zimna. Tak było lepiej. Szybciej. To była łaska.
Człowiek podniecony czuje się prawie tak samo dobrze jak pijany.