Ktoś, kto napatrzył się na podobne do hiszpańskich tragedie — a wojna w tym kraju, bez względu na jej wynik, była wstrząsającą tragedią, niezależnie od samej rzezi i ludzkich cierpień — wcale
nie musi ulec rozczarowaniu i stać się cynikiem. Rzecz dziwna, ale wszystkie przeżycia wzmogły we mnie, a nie umniejszyły — wiarę w ludzką przyzwoitość. Mam nadzieję, że moja relacja nie rozmija się zbytnio z prawdą. Opisując tego rodzaju wydarzenia niepodobna choćby częściowo uniknąć błędów i fałszów. Trudno
o pewność co do czegokolwiek, z wyjątkiem wypadków, które się widziało na własne oczy. I świadomie czy nieświadomie każdy
piszący angażuje się po czyjejś stronie. Jeśli nie uprzedzałem o tym na wcześniejszych stronach tej książki, to czynię to teraz: pamiętajcie o mojej stronniczości, o nieścisłościach i przeinaczeniach wynikających nieuchronnie z faktu, że byłem świadkiem jedynie
części wydarzeń. Wszystkie te uwagi odnoszą się również do każdej innej książki, w której uwzględniono ten okres wojny.
Kluczem do zrozumienia postępowania partii komunistycznej w dowolnym kraju są faktyczne lub potencjalne stosunki wojskowe tego kraju ze Związkiem Radzieckim.
Roztrząsanie szczegółów międzypartyjnych
waśni jest okropnym zajęciem — przypomina skok do gnojówki.
Chciano uniezależnić mowę - a zwłaszcza mówienie na tematy nieobojętne politycznie - od świadomości. O ile bowiem w rozmowie o sprawach codziennych człowiek czasami musi się zastanowić przed wypowiedzeniem jakiejś kwestii, o tyle członek Partii powołany do wygłoszenia oceny natury politycznej lub etycznej powinien umieć wyrzucić z siebie właściwe opinie równie automatycznie, jak karabin maszynowy wystrzeliwuje kule. Przygotowywało go do tego stosowne wyszkolenie, nowomowa dostarczała mu niezbędnych środków, a zadanie upraszczały same słowa, ich chropawe dźwięki i celowa brzydota zgodna z duchem angsocu.
- Co zrobiliście z Julią?
- Zdradziła cię, Winston. Od razu i bez wahania. Rzadko zdarza mi się widzieć, by ktoś tak szybko przeszedł na naszą stronę. Gdybyś ją teraz ujrzał, prawie byś jej nie poznał. Skłonność do buntu, oszustw, ryzyka, umiłowanie sprośności - wszystko zostało w niej wypalone do cna. Idealne nawrócenie, wręcz klasyczny przypadek.
- Czy uważasz się za lepszego od nas, dlatego że kłamiemy i umiemy być okrutni?
- Tak. Jestem lepszy od was.
O'Brien nic nie powiedział. W pomieszczeniu rozległy się dwa inne głosy. Po chwili Winston zorientował się, że jeden należy do niego. Było to nagranie rozmowy, którą odbył z O'Brienem w dniu, kiedy wstąpił do Braterstwa. Słyszał siebie, jak obiecuje kłamać, kraść, fałszować, mordować, zachęcać do narkomanii i prostytucji, rozpowszechniać choroby weneryczne, oblać kwasem siarkowym twarz dziecka. O'Brien machnął niecierpliwie ręką, jakby uważał, że szkoda czasu na dalsze wykazywanie Winstonowi jego dwulicowości. Nacisnął klawisz i głosy umilkły.
Tym zmieniającym się fantasmagorycznym światem, w którym; przyszła czerń może być biała, a wczorajszą pogodę można zmienić dekretem, w końcu przestaje się wiedzieć, co myśleć, lub nawet jak myśleć.
Gwiazdy to darmowy pokaz, używanie oczu nie kosztuje.
Widziałem jedynie obrzeża nędzy. Pomimo to mogę wymienić kilka nauk, jakie wyniosłem z biedowania: nigdy już przez myśl mi nie przyjdzie, że włóczędzy to zgraja pijanych łajdaków, nigdy dając pensa żebrakowi nie będę oczekiwać odeń wdzięczności, nigdy nie zaskoczy mnie to, iż ludzie pozbawieni pracy nie mają energii, nigdy nie złożę datku na Armię Zbawienia, nie zostawię ubrania w lombardzie, zawsze przyjmę wręczaną mi na ulicy ulotkę, nie będę się delektować posiłkiem w eleganckiej restauracji - to na początek.
Nie ulega wątpliwości, że większość włóczęgów piłaby alkohol, gdyby miała ku temu sposobność. Tak się jednak składa, iż nie ma tej sposobności.
Całe zdarzenie zaintrygowało mnie: włóczędzy zachowywali się bowiem inaczej niż zachowują się na co dzień. Bez śladu znikła ich nikczemna, kundla wdzięczność, z jaką zwykle przyjmują jałmużnę z dobroczynności. Wyjaśnienie było proste: liczebnie przewyższaliśmy wiernych toteż się ich nie baliśmy. Ktoś, kto przyjmuje pomoc praktycznie zawsze nienawidzi swojego dobroczyńcy.
Osoby żyjące z pracy pracują, a żebracy nie pracują, są pasożytami [...] a jednak, gdy przyjrzeć się temu bliżej, nie widać zasadniczej różnicy. To prawda, twierdzi się, że żebracy nie pracują, czymże jednak jest praca? Żebractwo jest zawodem jak każdy inny, oczywiście całkowicie bezużytecznym, ale przecież wiele poważnych zawodów także jest całkowicie bezużytecznych.
Im słabszy sprzeciw, tym ciaśniej zapięty kaganiec.
...proletariusz, toleruje swoje warunki życia po części z braku jakiegokolwiek punktu odniesienia. Odcięcie go od historii i kontaktów z obcokrajowcami wyrabia w nim przekonanie, że wiedzie mu się lepiej niż jego przodkom, a średnia stopa życiowa systematycznie się podnosi.
Dwa kręgi ...(klasy społeczne) nachodzą na siebie tylko o tyle, o ile wymaga tego konieczność usuwania słabych ogniw Kręgu Wewnętrznego (2%) i NEUTRALIZOWANIA DROGĄ AWANSU ambitnych członków Kręgu Zewnętrznego (13%). Proletariusze (Prole 85%) praktycznie nie mają szans...
Umrzeć pałając do nich nienawiścią - oto prawdziwa wolność...
Wprawdzie zwierzęta nie były pewne, co oznacza to słowo, jednak Squealer mówił tak przekonywująco, a trzy psy, które dziwnym zbiegiem okoliczności znalazły się w pobliżu, warczały tak groźnie, że wyjaśnienie przyjęto bez dalszych pytań.
Istotnie, jeśli zwierzęta były czegokolwiek zupełnie pewne, to tego, iż nie chcą powrotu Jonesa. Wobec takiego argumentu nie miały już nic do powiedzenia. [...] Bez dalszych sporów wyrażono zatem zgodę, by zarówno mleko, jak strącone przez wiatr jabłka [...] przypadły wyłącznie świniom.
Kiedy ludzie się kochają, zużywają energię, a potem jest im dobrze i zupełnie nie ich nie obchodzi. Więc Partia zakazuje im się kochać, bo chce, żeby każdy bezustannie aż tryskał energią.
Partia nie zezwalała na rozwody, ale małżeństwa bezdzietne na ogół zachęcano do separacji.