(...) stół kuchenny miał paskudny zwyczaj wystawania w ciemności i walenia człowieka w kość udową (...).
Co powinna pani zapamiętać raz na zawsze - zaczęła - to to,
że w szkole liczy się tylko jedno, to znaczy czesne. Cała
paplanina o „rozwijaniu dziecięcych umysłów", jak to pani
nazywa, psu na budę. Mnie interesuje czesne, a nie rozwijanie
dziecięcych umysłów.
Dorota nie jadła tego ranka żadnego bekonu - w pokucie narzuconej sobie wczoraj za wypowiedzenie słowa "cholera" i za półgodzinne leniuchowanie po lunchu.
PAN TALLBOYS: Wylali mnie jak wodę i wszystkie kości moje rozeszły się w stawach; a także serce moje wewnątrz ciała pływa jak w roztopionym wosku!...
(...) jeśli z Listów do Koryntian wziąć rozdział trzynasty części pierwszej i w każdym wierszu wpisać "pieniądze" zamiast "miłosierdzie", rozdział ten nabierze dziesięć razy więcej treści niż poprzednio.
Niemal każda sytuacja jest do zniesienia jeśli ma się dom do którego można wrócić i rodzinę, która stanie po Twojej stronie.
Co ci po sensach? Kiedy jem obiad - nie robię tego na większą chwałę bożą; robię, ponieważ to mnie zadowala. Świat jest pełen rzeczy rozkosznych - książek, obrazów, wina, podróży, przyjaciół - wszystkiego. Nigdy nie widziałem w tym żadnego sensu i żadnego widzieć nie chcę. Czemu nie brać życia takim, jakie jest?
Utrata wiary to coś wielce tajemniczego - równie tajemniczego jak sama wiara. I podobnie jak wiara, nie ma korzeni w logice; jest to zmiana w klimacie umysłu.