Panowała opinia, że Polacy przynajmniej przyzwoicie się zachowują. Ja się tym pocieszałam. Szokiem było wejście Niemców z NRD, to było jakieś przełamanie tabu, po raz pierwszy od II wojny światowej armia niemiecka najechała terytorium innego państwa. Strasznie wyglądali Rosjanie: obdarci, w łachmanach, głodni – coś nawaliło z aprowizacją i oni przez kilka dni nie mieli zapasów, nie mieli co jeść. I tu trzeba powiedzieć, że Czesi nie byli tacy poczciwi, żeby ich karmić; wręcz przeciwnie, na ich oczach zajadali się pieczoną kiełbasą albo brzoskwiniami, taki mieli sposób na walkę z okupantem. Pierwsze dni po wejściu wojsk były szalenie ciekawe. Ciągle gdzieś się biegało, w powietrzu latały kule, chłopcy wskakiwali na czołgi i walili motykami w zbiorniki z benzyną.
Można odnieść wrażenie, że przez te wszystkie lata ci ludzie nie komunikowali się wcale ze światem, z Europą, nie czytali żadnych klasyków demokracji, nie rozumieją, jaka jest różnica między demokracją większościową, a działającą od tak dawna, że nawet trudno ją nazwać nowoczesną, demokracją liberalną, że nie rozumieją, jakie obowiązki ma demokratyczne państwo wobec mniejszości, na czym polega świeckość państwa, jakie edukacyjne i kulturotwórcze obowiązki mają wobec obywateli jego organy. Zupełnie nie rozumieją, na czym polega wolność słowa, wolność tout court.
Wydobył lupę i centymetr i suwał się po pokoju na kolanach, mierząc, porównywając, badając; zaledwie kilka cali dzieliło długi cienki nos jego od posadzki, a niewielkie, osadzone głęboko, jak u ptaka, oczy jego iskrzyły się i promieniały. Ruchy miał takie szybkie, ciche i zwinne, że nie mogłem się oprzeć myśli, jaki straszny byłby z niego przestępca, gdyby energię swoją i bystrość był obrócił przeciw prawu, zamiast zużytkować te przymioty na jego obronę! Śledząc i tropiąc, szeptał coś do siebie, a w końcu wydał głośny okrzyk radości.
W Polsce mamy rekordowo niską frekwencję. Jak mówił Lepper, cokolwiek by do urny włożyć, i tak wyjdzie Balcerowicz. Aktywność wyborcza jest w grupach zamożniejszych wyższa niż w tych uboższych. Scena polityczna została zabetonowana. Jak nie ma się masy pieniędzy, które dostają parlamentarne partie, jak są progi wyborcze, to wedrzeć się na rynek polityczny jest bardzo trudno. Nie wystarczy mieć rację.
Doprowadziło to do ustanowienia rozbudowanych przywilejów dla prywatnych ubezpieczycieli. Grupa podmiotów (w przytłaczającej większości zagranicznych) uzyskała rodzaj zbiorowego monopolu na przejmowanie bardzo dużej części składki ubezpieczeniowej i pobieranie gigantycznych potrąceń z tej składki (początkowo nawet 10 proc.!). Ustanowiony został system, w którym – w praktyce – PTE zarabiają wiele, nawet gdy ubezpieczeni dużo tracą (tak było w 2009 r.). W tym systemie ubezpieczeni są jeszcze bardziej ubezwłasnowolnieni niż w ZUS. Ubezpieczony w ZUS przyszłe świadczenie ma ex ante określone. Oczywiście gwarancją jest tylko stabilność prawa, ale w demokracji emeryci są silni i trudno jest uzyskać polityczne przyzwolenie na jego niekorzystną zmianę.
Wiadomo, że bogactwo na świecie rozkłada się nierównomiernie i nigdy równo się rozkładać nie będzie. Takie są cechy kapitalizmu. Trudno mieć wolny rynek bez wszystkich konsekwencji, jakie ze sobą on niesie. Ograniczanie nierówności jest jednak potrzebne, ale nie nastąpi w wyniku oddziaływania samoistnych mechanizmów rynkowych, tylko dzięki działaniu państwa i odpowiednio przez nie kształtowanego ustawodawstwa, np. w zakresie podatków i wydatków publicznych. Niektórzy twierdzą, że dla wzrostu gospodarczego dobra byłaby gospodarka silnie nierówna, bez interwencji państwa, ale jest oczywiste, że po kilku latach w takim kraju doszłoby do rewolucji i końca demokracji.
Kierunek, żeby pójść w kierunku przedsiębiorców i gospodarki, uważam za jak najbardziej racjonalny i potrzebny.
Dzisiaj może się wydawać, że interwencja, a szczególnie na skalę amerykańską, plan Paulsona, który jak wiadomo został odrzucony, że przedsięwzięcia, które pewnie podejmie Rada Europejska na najbliższym posiedzeniu za tydzień, że te przedsięwzięcia w końcu dosypią pieniędzy tym, którzy za kryzys odpowiadają, którzy zbyt ryzykancką polityką do tego kryzysu doprowadzili, co się okazało, znaczy okazało się, że oni też nie są idealnie racjonalni, że czasami myślą w sposób nieracjonalny.
Bardzo się cieszę, bo trudno sobie wyobrazić w tym parlamencie marszałka lepszego, lepiej przygotowanego, o większym doświadczeniu parlamentarnym i jednocześnie sprawniejszego intelektualnie.
Jesteśmy jedyną partią opozycyjną, bo SLD to tylko żart historii. Opozycja przedstawiła już projekt walki z kryzysem, a rząd nie, i nic w tym kierunku nie robi. Jako opozycja jesteśmy jednak permanentnie atakowani. Gdyby nie było Palikotów, Niesiołowskich czy Tusków, to można by było rozmawiać i wspólnie znaleźć najlepsze dla kraju rozwiązania. Trudno jednak działać razem z kimś, kto okłada kijem.