Wolę mieć jedną dywizję niemiecką przed sobą niż jedną dywizję francuską za sobą.
A Niemiec rzekł: Ojcem moim jest warsztat, a matką moją knajpa.
My, Niemcy, boimy się tylko Boga.
Zapytałem go wtedy, jaka jest najniebezpieczniejsza wada narodowa Niemców, a on odparł: „Posłuszeństwo”.
Biedne stare Niemcy. Za duże na Europę, za małe na Świat.
Narodowym socjalistom udało się całkowicie wyeliminować motyw zysku z zarządzania biznesem. W Niemczech nazistowskich już nie ma mowy o wolnym przedsiębiorstwie ani też nie istnieją przedsiębiorcy. Byli przedsiębiorcy zostali zredukowaniu do statusu Betriebsfuehrer (kierownika przedsiębiorstwa). Nie mogą swobodnie działać, muszą bezwarunkowo słuchać poleceń wydawanych przez Ministerstwo Gospodarki Rzeszy (Reichswirtschaftsministerium), jego urzędników okręgowych oraz rejonowych. Rząd Rzeszy nie tylko określa ceny oraz stopy procentowe, jakie należy płacić i jakich można żądać, wysokość płac i zarobków, ilość towarów jakie mają być wyprodukowane oraz metody stosowane w produkcji, lecz wyznacza każdemu kierownikowi przedsiębiorstwa określony dochód, praktycznie przekształcając go tym samym w płatnego pracownika państwowego. System taki, poza niektórymi stosowanymi terminami, nie ma nic wspólnego z kapitalizmem i gospodarką rynkową. Jest to po prostu socjalizm według niemieckiego wzorca, Zwangswirtschaft (gospodarka nakazowa). Różni się on od rosyjskiego wzoru socjalizmu – systemu otwartej nacjonalizacji wszystkich zakładów – jedynie w kwestiach technicznych.
Niemcy nie rozumieją, jak są pospolici, i jest to pospolitość najwyższego stopnia. Oni nawet się nie wstydzą tego, że są Niemcami. Wypowiadają się na każdy temat, uważają, że mają decydujący głos.
Moje całe życie jest dowodem de rigueur tych zdań.
Są nie do pojęcia, albo ma się ich u gardła, albo u stóp.
Co Włoch wymyśli, a Niemiec zrobi, to Polak kupi.
Panowała opinia, że Polacy przynajmniej przyzwoicie się zachowują. Ja się tym pocieszałam. Szokiem było wejście Niemców z NRD, to było jakieś przełamanie tabu, po raz pierwszy od II wojny światowej armia niemiecka najechała terytorium innego państwa. Strasznie wyglądali Rosjanie: obdarci, w łachmanach, głodni – coś nawaliło z aprowizacją i oni przez kilka dni nie mieli zapasów, nie mieli co jeść. I tu trzeba powiedzieć, że Czesi nie byli tacy poczciwi, żeby ich karmić; wręcz przeciwnie, na ich oczach zajadali się pieczoną kiełbasą albo brzoskwiniami, taki mieli sposób na walkę z okupantem. Pierwsze dni po wejściu wojsk były szalenie ciekawe. Ciągle gdzieś się biegało, w powietrzu latały kule, chłopcy wskakiwali na czołgi i walili motykami w zbiorniki z benzyną.
W latach 80. XX w. Niemcy budowali u nas sieć swojej agentury. (…) Po 10 kwietnia 2010 r. mamy pełną zgodę Moskwy i Berlina. To jest hipoteza badawcza, że klocki na szachownicy transformacji były rozstawione w sposób przejrzysty. Zamachu smoleńskiego nie dało się zrobić tylko w Moskwie.
Z początku grawer opowiedział mu o swoich dwóch żonach w Rosji, następnie przeszedł do wspominków o życiu w Niemczech i o ślicznych Niemeczkach, z którymi tam romansował. Przeprowadził porównanie między Rosjankami a Niemkami i doszedł do nowego dla Sołogdina wniosku. Powiedział, że mając za sobą doświadczenia z jednymi i drugimi, woli Niemki, że rosyjskie kobiety są zbyt samodzielne, niezależne, zbyt czujne jakby w miłości - ich baczne oczy cały czasbadają ukochanego, wyszukują w nim słabe strony, to znajdują, że malo w nim szlachetności, to znów, że za mało męstwa - rosyjska kochanka wydaje ci się zawsze kimś równorzędnym; podczas gdy Niemka w rękach ukochanego gnie się jak trzcina, kochanek jest dla niej bogiem, jest największy i najlepszy na świecie., zdaje się na jego łaskę i niełaskę; nie śmie marzyć nawet o niczym innym, tylko - jakby odgadnąć jego życzenia. Dlatego w towarzystwie Niemek grawer czuł się mężczyzną i panem w o wiele większym stopniu.
s. 384.
Anglia to imperium, Niemcy to rasa, Francja to osoba.
Musimy Niemców wykastrować lub sprawić, żeby nie mogli płodzić ludzi, którzy będą chcieli kontynuować tradycję ekspansji.
Gdy Pan Bóg konia stworzył, przyprowadził go przed ludzi, żeby zaś jego dzieło chwalili. A na brzegu stał Niemiec, jako to się oni wszędy wcisną. Pokazuje tedy Pan Bóg konia i pyta się Niemca: co to jest? A Niemiec na to: Pferd! - Co? - powiedział Stwórca - to ty na moje dzieło "pfe" mówisz? A nie będziesz ty za to, plucho, na tym stworzeniu jeździł - a jeśli będziesz, to kiepsko. To rzekłszy, Polakowi konia darował. Oto dlaczego polska jazda najlepsza, a zaś Niemcy, jak poczęli piechotą za Panem Bogiem drałować a przepraszać, tak się na najlepszą piechotę wyrobili.
Pełno Polaków kręci się w Cesarstwie, w Niemczech, w Ameryce, nawet w ubogiej Szwecji, gdzie są wyzyskiwani przez kapitalistów, niecierpiani przez robotników i żyją w nędzy. Jednocześnie nasz przemysł zalewają Niemcy, a jeżeli sami nie przychodzą, to przynajmniej zasypują nas towarami.
Lepiej będzie, jeżeli wynalazek zrobiony przez Polaka zużytkuje się na miejscu, aniżeli gdyby miał zaplątać się gdzieś, na przykład do Berlina, i przyjść stamtąd jako czynnik filtrujący przede wszystkim zawartość naszych kieszeni i nowy argument błogiego wpływu niemieckiej kultury na nasze barbarzyństwo.
Twarde sumienia mają lotnicy niemieccy.
Zanim przyjechałem (do Niemiec), nie wiedziałem, po co istnieje wieczność. Teraz już wiem. By niektórym z nas dać szansę nauczenia się niemieckiego.
Sądzę, że tylko Bóg jest w stanie przeczytać niemiecką gazetę.
Masz pięćdziesiąt lat, nie jest to aż tak dużo dla Niemca, chociaż inne bardziej krewkie narody starzeją się wcześniej.