Stoicka zasada zaspokajania potrzeb poprzez rezygnację z pragnień jest jak amputacja stóp po to, by nie potrzebować butów.
Polacy sami sobie muszą wypracować polskość poprzez pracę u podstaw i pomnażanie własnego kapitału – musimy liczyć tylko na siebie.
Zamysł zajęcia miejsca Natury, manipulowania Naturą, zmiany albo wręcz zniekształcenia korzeni Życia, odczłowieczenia go poprzez masakrę najsłabszych i najbardziej bezbronnych stworzeń. To znaczy: naszych nigdy nienarodzonych dzieci, przyszłych nas, ludzkich embrionów śpiących w zamrażarkach banków albo instytutów badawczych. Masakrę, która robi z nich lekarstwa do wstrzyknięcia albo połykania, albo hoduje je tak długo, aż będzie można je zarżnąć – tak samo, jak się zarzyna wołu czy owce – a potem wyciąć tkanki i organy na sprzedaż – tak samo, jak się sprzedaje części zamienne do samochodu.
Ja jestem liberałem – i uważam, że kobieta, która chce pracować poza domem, powinna mieć takie prawo. Sprzeciwiam się tylko sztucznemu subwencjonowaniu tej pracy, poprzez np. podatek progresywny i subwencje do komunikacji zbiorowej oraz nieustanną propagandę, utrzymującą, że kobieta „powinna pracować” (jakby zajmowanie się domem nie było pracą!).
W systemie ubezpieczeniowym działa zasada silnej protekcji dla ludzi o wysokich dochodach. Jeśli ja płacę po 1000 złotych swojej składki od 40 lat, a Magda płaci po 3000, to ona ma 40 razy większy kapitał ode mnie. Według wszelkiego prawdopodobieństwa ja żyłem w sporym niedostatku. Jestem tu reprezentantem robotnika budowlanego, który po pracy siada przed telewizorem, bierze trzy piwa i ogląda mecz. A ona uprawia jogging, jeździ na obozy jogi etc. No więc statystycznie jest potwierdzone, że ja żyję krótko na emeryturze, a ona długo. Więc to ona wyjmuje przez ten długi okres wysoką emeryturę, a ja przez krótki okres niską, proporcjonalną do mojego kapitału. To znaczy, że ci którzy mają niskie świadczenia, finansują tych, którzy mają wysokie.
Teatr, który nas otacza i ponoć dotyka ważnych spraw społeczeństwa, jest w najlepszym razie teatrem socjologa. Brakuje w nim tego, co transcendentne. Tymczasem teatr wyrósł z modlitwy. Nie od rzeczy dramat klasyczny był wierszowany, bo z Bogiem łatwiej porozumieć się poprzez poezję. A my dziś nie dość, że chcemy mówić prozą, to jeszcze chcemy niemal rzygać prozą, a to jest zaprzeczeniem istoty teatru. Nie mówię tu o podziale na teatr klasyczny i awangardowy. Klasyka może być poezją i może być nie do zniesienia. Sarah Kane też może być poezją. Nie akceptuję tylko sytuacji, kiedy przychodzi tzw. dramaturg, bierze poezję i przepisuje ją na prozę. Dlatego, kiedy sam reżyseruję Calderona, mogę z tekstem zrobić wiele, ale na pewno go nie zdemoluję. Liczy się forma i styl. I w teatrze, i w życiu.
Wcześniej czy później terroryzm przyjdzie i do nas. Nie ma od tego odwołania. Jesteśmy państwem, które jest w w tej chwili w zasięgu ISIS, innych organizacji terrorystycznych, które stawiają sobie cele związane z rozpoznaniem, możliwością realizacji. Dziś nie poprzez przerzucanie ludzi w określony region, ale przez werbowanie ich na miejscu, są w stanie dokonać zamachu na danym terenie nie jest aktualne pytanie, czy terroryści w Polsce uderzą, ale kiedy to się stanie.
Nie ma już klasycznej gospodarki rynkowej. A polityka to taka gra w zaspokajanie potrzeb ludzi, które nie zawsze są racjonalne.
Aby przemysł mógł się rozwijać, nie wystarcza zwykłe spożycie: należy podsycać rozwój gustów i potrzeb, które rodzą wśród ludności chęć spożycia.
Dziecko prześcignęło mnie w sztuce ograniczania potrzeb życiowych.
Współczesny ancien regime jest raczej tylko komediantem porządku światowego, którego prawdziwi bohaterowie są martwi.(...) Aktualny nacisk musi stać się silniejszy poprzez dodanie świadomości nacisku, wstyd musi być większy poprzez jego upublicznienie.