Prostolinijni zwłaszcza, uważajcie na zakrętach.
Kiedy patrzę na polską sztukę, to widzę w niej jeden podstawowy brak – brak możliwości epiki. Czyli możliwości opisu rzeczywistości z różnych punktów widzenia czy, jak nazywał to Hegel, totalności obiektu. W literaturze mamy lirykę, to liryczne „ja”, albo groteskę – czyli też bardzo subiektywną wizję. Gdy pytam o epikę, na ogół słyszę Lalka Prusa – ale jak na taki duży naród, to naprawdę mało. Zwłaszcza że poza Polakami mało kto jest w stanie ją czytać – z Tołstojem, Balzakiem to nie wytrzymuje porównania. Jakie ma to konsekwencje? Najważniejszą dla mnie jest niemożność zmierzenia się ze złem. Zło się wyprowadza na zewnątrz, zawsze jest ktoś inny winny, nie my.
Oto do czego się to według mnie sprowadza: czy te nowe technologie w komunikacji i kulturze – a zwłaszcza w muzyce popularnej, która jest rozległym i ukochanym przedsięwzięciem – pomogą nam lepiej się nawzajem zrozumieć, czy też może raczej zwiodą nas na manowce i oddalą od siebie?
W celu obalenia burżuazji wystarczy wysiłek jednego kraju, świadczy o tym także historia naszej rewolucji. W celu ostatecznego zwycięstwa socjalizmu, w celu zorganizowania produkcji socjalistycznej, wysiłki jednego kraju, zwłaszcza tak bardzo chłopskiego jak nasz, są niewystarczające – w tym celu niezbędne są wysiłki proletariuszy kilku przodujących krajów.
Z doświadczenia wiem, że lepiej nic nie czytać na swój temat, zwłaszcza komentarzy w Internecie.
Sława i szczęscie to wszystko mija. Zwłaszcza sierota nie jest w stanie zaznać w zyciu prawdziwego szczęścia, a właściwie nie sierota co dziecko któremu odebrano matkę.
Był bardzo krytyczny wobec mnie. Kiedy trenerzy mnie chwalili, zwłaszcza w młodzikach, on nigdy nie był zadowolony. Słyszałem od niego tylko to, co było złe, co mogę jeszcze poprawić. Nie było pochwał. „Przestań się go czepiać. Jak na swój wiek było dobrze” – prosili trenerzy. „Ma grać jakby był starszy” – odpowiadał.
Nawet nie próbuję ich zrozumieć. Po prostu akceptuję je takie, jakie są – ze wszystkim, co w nich dobre i wszystkim, co w nich złe. Zazwyczaj staram się nikogo nie oceniać, zwłaszcza że nigdy nie wychodziło mi to najlepiej. Takie nastawienie, postawa sędziego, rodzi zresztą w życiu najwięcej konfliktów.
Zbliżały się wytęsknione wakacje. Nauczyciel, zawsze surowy, stał się jeszcze surowszy i bardziej wymagający niż zwykle. Chciał, aby szkoła dobrze wypadła w wielkim dniu egzaminów. Kij i rózga rzadko teraz próżnowały, zwłaszcza w młodszych klasach. Omijały tylko dryblasów pod wąsem i nastoletnie pannice. Pan Dobbins tłukł dziatwę z rozmachem, bo chociaż ukrywał pod peruką czaszkę łysą jak kolano, był jednak mężczyzną w sile wieku i energii mu nie brakowało.
Formuła 1 potrafi być interesująca (...) zwłaszcza gdy ktoś naprawdę się zna i wie na przykład, jaką zmianę w balansie samochodu wprowadzi pół stopnia nachylenia przedniego skrzydła...
Zdecydowanie nie traktuję zen jako religii. Zwłaszcza że mam już bardzo dobrą religię, jestem Żydem i nie szukam nowej. Zen nie ma charakteru religijnego, nie ma tam modlitwy, Boga ani dogmatycznej teorii. To po prostu okazja, by posiedzieć w spokojnym miejscu, a trudno o to w dzisiejszych czasach. Dlatego trzeba otoczyć je mnóstwem reguł, ogrodzeń i zasieków, żeby pozostało spokojne. Potem już tylko siedzisz tam i pracujesz nad sobą. Taka możliwość to wielki luksus i potrzeba wielu surowych zasad, żeby utrzymać ten spokój.