(…) człowiek nie musi znać niebezpieczeństwa, aby się go obawiać; a nawet podkreślić to trzeba, iż właśnie nieznane niebezpieczeństwa budzą w nas największą trwogę.
Bo zbrodnia przyprawia cię o taki wstręt, że nawet o niej nie pomyślisz. (…) Zresztą w sprawach zwykłych, niejako dozwolonych, nasze naturalne pragnienia dają nam znak, że nie zbaczamy z właściwej drogi. Tygrys, co chłepcze krew, bo tak jego natura, gatunek, przeznaczenie, potrzebuje tylko jednego: by jego węch doniósł mu, że w pobliżu znajduje się zdobycz. Natychmiast rzuca się ku tej zdobyczy, spada na nią i rozrywa. Po prostu idzie za głosem instynktu. Ale w człowieku krew budzi wstręt; to nie prawa socjalne powstrzymują ludzi od zbrodni, ale prawa naturalne.
Dla człowieka szczęśliwego modlitwa to tylko zbiór słów, monotonnych i pozbawionych sensu, i dopiero kiedy przygniecie go rozpacz i ból, zaczyna pojmować prawdziwe znaczenie wzniosłego języka, jakim zwraca się do Boga.
Łajdak nie uśmiecha się w taki sam sposób jak uczciwy człowiek, hipokryta nie płacze tak samo jak człowiek szczery. Każdy fałsz jest maską i choćby nie wiem jak maska była dobra, poświęciwszy trochę uwagi, można ją zawsze odróżnić od twarzy.