Głęboka tęsknota za Bogiem i odtrącenie – pustka, brak miłości, brak zapału. Ratowane dusz nie ma żadnego uroku. Niebo nic nie znaczy – módl się za mnie, bym – mimo tego wszystkiego – ciągle mogła się do Niego uśmiechać.
Tęsknota za tym, co minęło, towarzyszy mi coraz częściej. Ale to nie są tylko utyskiwania starucha. Moi młodzi aktorzy też czują niewygodę tego świata. Niewygodę płynącą z wzajemnych stosunków, sposobu życia, chęci uciekania od rzeczywistości i zamykania się np. w świecie wirtualnym. Nas to uwiera. Dlatego tak chętnie wracamy do Fredry.
(…) ta tęsknota za tą nieprawdziwą teatralną prawdą jest obecna w każdym z nas.
Teatr, który nas otacza i ponoć dotyka ważnych spraw społeczeństwa, jest w najlepszym razie teatrem socjologa. Brakuje w nim tego, co transcendentne. Tymczasem teatr wyrósł z modlitwy. Nie od rzeczy dramat klasyczny był wierszowany, bo z Bogiem łatwiej porozumieć się poprzez poezję. A my dziś nie dość, że chcemy mówić prozą, to jeszcze chcemy niemal rzygać prozą, a to jest zaprzeczeniem istoty teatru. Nie mówię tu o podziale na teatr klasyczny i awangardowy. Klasyka może być poezją i może być nie do zniesienia. Sarah Kane też może być poezją. Nie akceptuję tylko sytuacji, kiedy przychodzi tzw. dramaturg, bierze poezję i przepisuje ją na prozę. Dlatego, kiedy sam reżyseruję Calderona, mogę z tekstem zrobić wiele, ale na pewno go nie zdemoluję. Liczy się forma i styl. I w teatrze, i w życiu.
Myślałem już nieraz, że umierając przeklnę Polskę. Dziś wiem, że tego nie zrobię. Lecz gdy po śmierci stanę przed Bogiem, będę go prosił, aby nie przysyłał Polsce wielkich ludzi.
Wszystko jest prawdą, która manifestuje się na poziomie przestrzeni jako informacja, na poziomie energii jako radość, a na poziomie fizycznym jako aktywne współczucie. Ta jedność przestrzeni i świadomości gra sama ze sobą, zna sama siebie, nie istnieją w niej podziały i zawsze jest doskonała.
Prawdę mówiąc, chaos każdej bitwy porządkują post factum generałowie, politycy i kronikarze, w czym przejawia się piękna ludzka tęsknota do układów rozumnych i przyczynowego wyjaśnienia zdarzeń ciemnych z samej swojej istoty.
Jestem daleki od bycia Bogiem, ale ciężko nad tym pracuje.
Jeśli człowiek próbuje się z Panem Bogiem zmagać, ma relację z nim w miarę przepracowaną, albo jest w trakcie pracy to nie ma takiego księdza i nie ma tak debilnego kazania, które byłoby w stanie wyrzucić go z torów, po których jedzie do Pana Boga.
Niestety, zdaje mi się, że staję się bogiem.
Plan jest niebem a on jest Bogiem. Heretycy nie mają wstępu.