Oglądanie miniatur i przeżywanie ich wymaga szczególnych dyspozycji i zdolności. Trzeba wejść w świat zamknięty szczelnie jak szklana kula. Znajdujemy się po trosze w sytuacji Alicji w Krainie Czarów, która złotym kluczykiem otwiera drzwi i widzi najpiękniejszy chyba ogród na świeci, zbyt małe jednak aby tam wejść. „Och, gdyby można było składać się jak teleskop”. Oglądanie miniatur jest dla tych, którzy potrafią składać się jak teleskop.
Ich indywidualność trzymana była na wodzy przez architekta i teologa. Sobór w Nicei w roku 787 stwierdził, że sztuka jest rzeczą artysty, ale kompozycja (powiedzielibyśmy dzisiaj: treść dzieła) należy do Ojców. Zdanie to musiało mieć walor nie tylko deklaratywny, skoro w roku 1306 rzeźbiarz Tideman musiał wycofać z londyńskiego kościoła swoją figurę Chrystusa, którą uznano za niezgodną z tradycją, i w dodatku zwrócić pieniądze pobrane za robociznę.
Dlatego zapewne malarze groty są największymi animalistami wszystkich czasów. Dla nich zwierzę nie było tak jak dla Holendrów fragmentem łagodnego pejzażu pasterskiego, ale widzieli je błyskawicznie, w dramatycznym popłochu, żywe, ale naznaczone już śmiercią. Ich oko nie kontempluje przedmiotu, ale z precyzją mordercy doskonałego pęta go w sidła czarnego konturu.
Autor tego szkicu nie jest zawodowym historykiem, tylko opowiadaczem. To go zwalania od naukowego obiektywizmu, dopuszcza sympatie i pasje. Zresztą nie są od nich wolni uczeni. Wystarczy porównać dwie głośne ostatnio prace na temat wyprawy krzyżowej przeciw albigensom: profesora Piotra Belperron i Zoé Oldenbourga – obie źródłowe przecież, ale całkowicie sprzeczne w ocenie i wnioskach. Nie tylko ci, którzy działają w historii, ale także ci, którzy o niej piszą, czują, jak za ich plecami staje czarny demon nietolerancji.
Rada, czyli Signoria, wybierana na krótko, spełniała funkcje ministrów i składała się po połowie z milites, i przedstawicieli partii ludowej. Nie było to równoznaczne z podziałem klasowym, bo od kiedy powstało słowo „lud, zawsze znajdowali się tacy, co to wprawdzie z niego nie pochodzili, ale uważali, że najlepiej potrafią formułować jego istotne interesy i aspiracje.
Prolog
On
Komu ja gram? Zamkniętym oknom
klamkom błyszczącym arogancko
fagotom deszczu – smutnym rynnom
szczurom co pośród śmieci tańczą
Ostatni werbel biły bomby
był prosty pogrzeb na podwórzu
dwie deski w krzyż i hełm dziurawy
w niebie pożarów wielka róża
Chór
Na rożnie się obraca cielę.
W piecu dojrzewa chleb brunatny.
Pożary gasną. Tylko ogień ułaskawiony wiecznie trwa.
On
I zgrzebny napis na tych deskach
imiona krótkie niby salwa
„Gryf ” „Wilk” i „Pocisk” kto pamięta
spłowiała w deszczu ruda barwa
Praliśmy potem długie lata
bandaże. Teraz nikt nie płacze
chrzęszczą w pudełku po zapałkach
guziki z żołnierskiego płaszcza
Chór
Wyrzuć pamiątki. Spal wspomnienia i w nowy życia strumień wstąp.
Jest tylko ziemia. Jedna ziemia i pory roku nad nią są.
Wojny owadów – wojny ludzi i krótka śmierć nad miodu kwiatem.
Dojrzewa zboże. Kwitną dęby. W ocean schodzą rzeki z gór.
On
Płynę pod prąd a oni ze mną
nieubłaganie patrzą w oczy
uparcie szepczą słowa stare
jemy nasz gorzki chleb rozpaczy
Muszę ich zawieźć w suche miejsce
i kopczyk z piasku zrobić duży
zanim im wiosna sypnie kwiaty
i mocny zielny sen odurzy
To miasto –
Chór
Nie ma tego miasta
Zaszło pod ziemię
On
Świeci jeszcze
Chór
Jak próchno w lesie
On
Puste miejsce
lecz wciąż ponad nim drży powietrze
po tamtych głosach
*
Rów w którym płynie mętna rzeka
nazywam Wisłą. Ciężko wyznać:
na taką miłość nas skazali
taką przebodli nas ojczyzną.
"Praktyczne przepisy na wypadek katastrofy”
Zaczyna się zwykle niewinnie od niezauważalnego zrazu przyśpieszenia obrotu Ziemi. Należy natychmiast opuścić dom i nie zabierać nikogo z bliskich. Wziąć parę niezbędnych przedmiotów. Ulokować się jak najdalej od centrum, w pobliżu lasu, morza lub gór, zanim ruch wirowy, potężniejący z minuty na minutę, nie zacznie zasypywać od środka, dusząc w gettach, szafach, piwnicach. Trzymać się mocno obwodu zewnętrznego. Głowę nosić nisko. Mieć stale wolne obie ręce. Pielęgnować mięśnie nóg.
Sprawozdanie z raju
W raju tydzień pracy trwa trzydzieści godzin
Pensje są wyższe ceny stale zniżkują
Praca fizyczna nie meczy (wskutek mniejszego przyciągania)
Rabanie drzewa to tyle co pisanie na maszynie
Ustrój społeczny jest trwały a rządy rozumne
Naprawdę w raju jest lepiej niż jakimkolwiek kraju
Na początku miało być inaczej-
Świetliste kręgi chóry i stopnie abstrakcji
Ale nie udało się oddzielić dokładnie
Ciała od duszy i przychodziła tutaj
Z kropla sadła nitka mięśni
Trzeba było wyciągnąć wnioski
Zmieszać ziarno absolutu z ziarnem gliny
Jeszcze jedno odstępstwo od doktryny ostatnie odstępstwo
Tylko Jan to przewidział: zmartwychwstaniecie ciałem
Boga oglądają nieliczni
Jest tylko dla tych z czystej pneumy
Reszta słucha komunikatów o cudach i potopach
Z czasem wszyscy będą oglądali Boga
Kiedy to nastąpi nikt nie wie
Na razie w sobotę o dwunastej w południe
Syreny ryczą słodko
I z fabryk wychodzą niebiescy proletariusze
Pod pacha niosą niezgrabne swe skrzydła jak skrzypce.
...nic nie jest zupełnie pewne i definitywne w nauce w ciągłym ruchu, jakim jest archeologia.
Potrafimy niekiedy odczytać pisma umarłych cywilizacji, nie potrafimy czytać w duszach ludzi, którzy dawno odeszli.
na chude barki wzięliśmy sprawy publiczne
walkę z tyranią kłamstwem zapisy cierpienia
lecz przeciwników – przyznasz – mieliśmy nikczemnie małych
czy warto zatem zniżać świętą mowę
do bełkotu z trybuny do czarnej piany gazet.
Przeznaczeniem takich stworzeń jest jałowa beznadziejność.
Dlaczego klasycy
1
w księdze czwartej Wojny Peloponeskiej
Tukidydes opowiada dzieje swej nieudanej wyprawy
pośród długich mów wodzów
bitew oblężeń zarazy
gęstej sieci intryg
dyplomatycznych zabiegów
epizod ten jest jak szpilka
w lesie
kolonia ateńska Amfipolis
wpadła w ręce Brazydasa
ponieważ Tukidydes spóźnił się z odsieczą
zapłacił za to rodzinnemu miastu
dozgonnym wygnaniem
exulowie wszystkich czasów
wiedzą jaka to cena
2
generałowie ostatnich wojen
jeśli zdarzy się podobna afera
skomlą na kolanach przed potomnością
zachwalają swoje bohaterstwo
i niewinność
oskarżają podwładnych
zawistnych kolegów
nieprzyjazne wiatry
Tucydydes mówi tylko
że miał siedem okrętów
była zima
i płynął szybko
3
jeśli tematem sztuki
będzie dzbanek rozbity
mała rozbita dusza
z wielkim żalem nad sobą
to co po nas zostanie
będzie jak płacz kochanków
w małym brudnym hotelu
kiedy świtają tapety.
W powietrzu unosiła się woń baraniny, oliwy i czosnku. Akropol w wieńcu cebulowych zapachów.
Eurydyko, zdradzę ci tajemnicę losu. Orfeusz zginie wkrótce w tajemniczych okolicznościach. Wtedy będziesz wolna. Weźmiesz sobie za męża zdrowego osiłka o ramionach jak konary dębu, młodzieńca bez polotu, ale na tyle mądrego, że nie pragnie rzeczy nieosiągalnych. Nie masz pojęcia, jakie to będzie krzepiące po życiu z utalentowanym mazgajem.
Kroi się wyprawa do Grecji z Czajkowskimi - ale to na razie w chmurach i zbyt piękne, żeby było prawdziwe.
Czas mierzy westchnienia umierających i krzyk i noworodków. Liście zielenią się i opadają. Powroty i odjazdy. Jakaś siła ukryta w ziemi i w człowieku wydobywa nas z nicości, pcha w miłość i zatapia znów w nicość. Czem ze jest życie? Daremne przemijanie.
...strzeż się jednak dumy niepotrzebnej
oglądaj w lustrze swą błazeńską twarz
powtarzaj: zostałem powołany – czyż nie było lepszych...
Kiedy umysł usypia
budzą się maszyny.