Kiedy się przyzwyczaiło do samotnego życia, nie da się już żyć we dwoje.
Często mnie pytają, czy uczyłam się tańca klasycznego. Odpowiadam, że nie. Że to codzienne życie zmusiło mnie do takiej dyscypliny, jakbym godzinami ćwiczyła przy poręczy i każdego dnia chodziła na czubkach palców.
Nigdy się nie mówi o tym, że można umrzeć, bo zbyt często ma się już tego wszystkiego dosyć.
Jej spojrzenie ześlizgnęło się jak krople deszczu po moim płaszczu.
Śmierć nie robi sobie przerwy. Nie wie, co to letnie wakacje czy dni świąteczne, czy też umówiona wizyta u dentysty. Godziny najmniejszego ruchu, okresy gremialnych wyjazdów, autostrada prowadząca z dużego miasta nad morze, trzydziestopięciogodzinny tydzień pracy, płatne urlopy, Wigilia i Nowy Rok, szczęście, młodość, beztroska, piękna pogoda...śmierć się tym wszystkim nie przejmuje. Jest tu, wszędzie, cały czas. Nikt o tym tak naprawdę nie myśli, inaczej byśmy oszaleli.
Obydwoje pasujemy jak ulał na bohaterów powieści Victora Hugo. Jesteśmy jak pryzma wielkich nieszczęść, małych szczęść i nadziei.
Lato należy do wszystkich epok. Jest ponadczasowe, przede wszystkim przez swój uporczywy zapach, który przylega do ubrań, za którym tęskni się całe życie. Kapiące słodyczą owoce, wiatr od morza, świeże ciastka, czarna kawa, krem do opalania, babciny puder...Lato należy do każdego okresu życia. Lato nie ma dzieciństwa ani wieku młodzieńczego. Lato to anioł.
Są wspomnienia, z teraźniejszości i przeszłości, które mają zapach. Gdy zmienia się życie, zmieniają się zapachy.
Wszyscy rozpoczynali naukę w ostatniej klasie.
Taki wiek to kompletny chaos. Dzieci nagle zaczynają różnić się od siebie. Duże, małe, dojrzałe, niedojrzałe. Jedne wyglądają na swoje dziesięć lat, inne sprawiają wrażenie, jakby miały czternaście.
Przez całe nasze życie spotykamy takich starszych, którzy nam mówią, że jakiś Święty Mikołaj nie istnieje, i przeżywamy kolejne rozczarowanie.
Byłam bardzo nieszczęśliwa, załamana nawet. Nie istniałam. W środku pusta. Czułam się jak moi najbliższy sąsiedzi, nawet gorzej. Funkcje życiowe działały, ale beze mnie. Nie czułam ciężaru swojej duszy, która waży - zdaję się- niezależnie od tego, czy ktoś jest gruby czy chudy, duży czy mały, młody czy stary, dwadzieścia jeden gramów. Ale ponieważ nigdy nie miałam skłonności do dramatyzmu, postanowiłam, że tak dalej być nie może. To nieszczęście musi się przeciez kiedyś skończyć.
Czas koi smutek. Nawet ten największy. Z wyjątkiem smutku matki czy ojca po stracie dziecka.
Życie to samotność, a jeśli cudem trafi się na bratnią duszę, trzeba to traktować jak prezent od losu.
Jest coś silniejszego od śmierci - to trwanie nieobecnych w pamięci żywych.
- Szkoda, że nie umarłaś w połogu, mamo. To by mi dało szansę w życiu.
Wspomnienie nigdy nie umiera, po prostu zapada w sen. (str. 273).
Brak, ból, to, czego nie można znieść, mogą sprawić, że przeżywa się i odczuwa rzeczy, które nie mieszczą się w głowie.
Dopiero, gdy się padnie na ziemię, można zmierzyć wielkość drzewa. (str. 268).
- Nie ma nic piękniejszego od nieba oglądanego przez słomkowy kapelusz. Lubię na nie patrzeć przez dziurki kapelusza, słońce mnie wtedy nie razi.