Zarzut, że kierujemy się emocjami, jest kompletnym idiotyzmem, przecież emocji pozbawieni są tylko psychopaci albo roboty. Smuci mnie, że pod ciężarem tego pseudo zarzutu pochylamy głowę i zaczynamy się wstydzić swojej emocjonalności, jakby to było coś złego.
W sitcomach nie grałem, nie łapałem popularności za wszelką cenę. Przyjąłem rolę w serialu, nie ukrywam tego, żeby nie myśleli, że umarłem. Od pewnego czasu, im dalej odchodzę od ról amantów i od seriali, tym częściej spotyka mnie zarzut, że jak to możliwe, żeby taki konfekcyjny aktor zajmował się takimi sprawami jak kierowanie Teatrem Narodowym.
Rzeczywiście, różni ludzie stawiają nam zarzut: wspieracie władzę zamiast jeszcze trochę poczekać i dodusić komunistów. Tyle że nie mówią, ile czasu trzeba by jeszcze czekać... Załóżmy nawet, że byłoby to możliwe. Przyjmijmy także, choć nie wiadomo kto mógłby obiecać coś takiego, że nie polałaby się krew. Rzecz w tym, że kilkadziesiąt rewolucji już się na świecie odbyło i żadna nie zmieniła go na lepsze.(...) Nie przeczę, że może się okazać, że nie ma innej drogi niż przewrót. Ale jest szansa, by go uniknąć. Naszym obowiązkiem jest próbować pokojowego przejścia od systemu totalitarnego do demokracji parlamentarnej, od gospodarki komunistycznej do gospodarki samodzielnych producentów i zróżnicowanej własności, od społeczeństwa pogrążonego w bierności i rozczarowaniu do społeczeństwa zorganizowanego i decydującego o swoim losie.
My nie kierujemy się tutaj żadnymi urazami albo rusofobią, albo germanofobią, albo niczym innym. My kierujemy się takimi względami jak wszystkie normalne państwa świata, które chcą mieć rozpoznanie, chcą mieć informacje, chcą mieć oszczy i uszy.
Nie miałem zamiaru nikogo obrażać, ale nie dam się sterroryzować odnośnie spraw podstawowych, takich jak kształt demokracji.
Tak. On jest jak książę Danii, czyli zamknięty w szklanej wieży, bez kontaktu z realnymi ludźmi, odgrodzony emocjami swoimi, odgrodzony doradcami. Szczerze mu współczuję, bo jest w tragicznym położeniu prywatnie i osobiście. Cały jego organizm mówi, że nie chce tam być.
Możliwe, ale tym krokiem doszedłem z Madrytu do Moskwy.
15 ofiar śmiertelnych.(...) Każda straszliwa, ale tylko 15. Słusznie stawia się nam zarzut, żeśmy internowali ok. 10 tys. osób. Ale nie wiem, czy panie wiedzą, jak to wyglądało przed wojną. Ja sobie tutaj wynotowałem liczby. W Polsce w 1935 r. było 16 tys. więźniów politycznych, większość osadzona nakazem administracyjnym w Berezie Kartuskiej. W 1926 r. było 6 tys. więźniów politycznych, trzy lata później 8,7 tys. A w roku 1937–kiedy w Polsce nie było poważniejszych zagrożeń, po podpisaniu paktu o nieagresji i z Niemcami, i z ZSRR – za zbrodnie stanu osądzono 2945 osób, za stawianie oporu władzy–11 381, za znieważenie władzy lub urzędu–13 683, za udział w zbiegowiskach i rozruchach–1740. Daje to razem prawie 30 tys. więźniów politycznych.
Nie lubię gadulstwa. Ale nie jestem kompletnym milczkiem. Zwłaszcza w sprawach publicznych, kiedy trzeba się wypowiadać w ważnych sprawach.
Poziom inteligencji emocjonalnej, czyli nasza zdolność, umiejętność zapanowania nad swoimi emocjami, nie jest uwarunkowana genetycznie (...) inteligencja emocjonalna wydaje się być w dużej mierze wyuczona, i rozwija się przez całe życie w wyniku naszych doświadczeń.
Byłoby idiotyzmem, gdybyśmy opinię na temat szczerości naszych działań mieli budować w oparciu o wielokrotność udzielanej pomocy. Nawet ten jeden, jedyny raz w roku, w ciągu dziesięciu lat, czy nawet w ciągu całego życia, zasługuje na szacunek. Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy jest wspaniałym dowodem na to, że ludzie często zaczynają od jednorazowego wsparcia jakiejś akcji społecznej, a później ten ich odruch serca przekształca się w codzienne zaangażowanie.