„Solidarność” była zrywem o ogromnym znaczeniu, nie waham się powiedzieć o znaczeniu światowym. Toteż wzbudziła niezwykłe zainteresowanie i ogromne znaczenie. Ale zryw ten został zmarnowany, ponieważ z miejsca zaczęły się kłótnie.
Poczułam, że to jest taki moment w naszym i w moim życiu, żeby mówić o tym, co istotne. O zagrożeniach, lękach i skrajnych wyborach, przed którymi staje ludzkość i poszczególne osoby. Pytania, które sobie zadawałam przy okazji moich filmów o zbrodniach XX wieku, wciąż są aktualne. [...] Zachować to, co się wydaje największym osiągnięciem Europy w ostatnim półwieczu: prawa człowieka, demokrację, solidarność, szacunek dla każdej istoty ludzkiej, prawo do poszukiwania swojego miejsca na ziemi i godnego życia dla wszystkich. Widać wyraźnie, że sobie z tym kompletnie nie radzimy.
Teraz wbija się ludziom do mózgów, że 4 czerwca 1989 roku to była jakaś szczególnie ważna data. A przecież tamte wybory były całkowicie ustalone i ustawione z komunistami. Rola Solidarności sprowadzała się do tego, by przeprowadzić straszne, bolesne, okrutne zmiany ekonomiczne. Brutalna operacja tzw. planu Balcerowicza, czyli Sachsa i Sorosa, na społeczeństwie polskim. I to miała na siebie wziąć Solidarność i spłonąć w tym procesie.
To nie jest ten ustrój, od niego odeszliśmy. To znaczy (...) że nie jest tak, iż przedstawiciel Ministerstwa Finansów ma realizować jakąś aktualną linię głoszoną przez obecny układ partyjno-rządowy. I nie waham się użyć tu słowa „układ”. I nie może być tak, że broni się układu koleżeńskiego, że ktoś ma urażone ambicje. bo usunięto jego kolegę. Nie na tym polega państwo praworządne. Państwo praworządne polega na tym, że nikt nie stoi ponad prawem, żaden członek układu.
Rządy Donalda Tuska to nie jest polityka wyzbyta ambicji. Przeciwnie, ambicje są, i to wielkie: zdezintegrować społeczeństwo, podważając solidarność międzygrupową, międzypokoleniową i międzyregionalną. Zdezintegrować naród, rozbijając system edukacji, politykę kulturalną, w tym historyczną, media publiczne, wreszcie zdezintegrować państwo, likwidując de facto jego unitarny charakter i poddając je na różnych płaszczyznach wpływowi sieci zewnętrznych ośrodków decyzyjnych.
Bodaj że z czasem trzeba będzie cokolwiek w program (PPS) wprowadzić gwarantującego Żydom pewne prawa w owym raju polskim. (...) w tym znaczeniu, że w program można by wprowadzić punkt w postaci uchwały zjazdowej mówiącej specjalnie o Żydach, jako że mogą sobie w przyszłej Polsce zostać Żydami, jeśli im się to podoba i jako że będziemy bronili ich praw jako narodowości. No, ale to przyszłość.
Schronienie natomiast kieruje nasze życie w stronę wartości, których, jeśli raz je osiągniemy, nigdy już nie utracimy. Nie w tak skrajny sposób, że nie możemy już później wypić piwa, bawić się, czy cieszyć z życia, lecz w taki, że nasz umysł jest zawsze świadomy i szuka czegoś trwałego, jakiegoś absolutnego wymiaru.
Niewinność to nie świętoszkowatość. Rozumiem ją raczej jako ciekawość i brak uprzedzeń. Nawet najbardziej zepsuci ludzie potrafią być w tym znaczeniu niewinni.
Kiedyś się mówiło, że matka miała dwóch synów - jeden był normalny, a drugi bramkarz. (...) Kto należał do PRON-u [Patriotyczny Ruch Odrodzenia Narodowego, organizacja utworzona w okresie stanu wojennego przez PZPR - red.], kto jadł obiadki z I sekretarzem partii, kto sprzedawał mecze, a kto się darł na 'Solidarność': do roboty darmozjady?
Architekt musi być prorokiem... prorokiem w prawdziwym znaczeniu tego słowa... jeżeli nie widzi co najmniej 10 lat do przodu nie nazywaj go architektem.
Lat temu osiemdziesiąt i siedem nasi ojcowie wznieśli na tym kontynencie nowy naród, poczęty z wolności i oddany w przekonaniu, że wszyscy ludzie zostali stworzeni równymi.
Teraz toczymy wielką wojnę domową, której celem jest odpowiedź na pytanie, czy ten naród lub jakikolwiek naród poczęty w takim duchu ma szanse na przetrwanie. Przyszło nam spotkać się na wielkim polu bitewnym tej wojny. Przybyliśmy tu, aby poświęcić część tego pola, jako miejsce ostatniego spoczynku ludzi, którzy oddali tu życie za życie naszego narodu w poczuciu wolności. I oni, i my znaleźliśmy się tu w słusznej sprawie, ale to naszą powinnością jest oddanie czci jej obrońcom.
Jednakże, w szerszym znaczeniu, nie możemy się oddać — nie możemy się udzielić konsekracji — nie możemy poświęcić — tej ziemi. To dzielni ludzie, żywi i polegli, którzy tu walczyli, uświęcili ją bardziej, niż może to uczynić nasza nędzna władza dawania i odbierania. Świat ani nie zwróci uwagi, ani nie zapamięta słów wypowiedzianych tu, lecz nigdy nie zapomni tego, co oni tu zrobili. To raczej nam, żyjącym, jest nakazane poświęcić się tu tej niedokończonej sprawie, którą ci, którzy tu walczyli, tak szlachetnie wspierali. To raczej nam jest nakazane być oddanym wielkiemu zadaniu, które oczekiwało na nas — że od tych poległych bohaterów winniśmy zaczerpnąć oddanie sprawie, której oni całkowicie się poświęcili — że postanowimy, iż śmierć tych poległych nie mogła być daremna; że ten naród doczeka się odrodzenia idei wolności; i że rządy narodu, przez naród i dla narodu nie znikną z powierzchni