Jest rzeczą niesłychanie niepokojącą, że do tej pory rządzą Polską trumny Piłsudskiego i Dmowskiego. (...) Traktowanie dzisiaj, przy tak zmienionej sytuacji, Piłsudskiego czy Dmowskiego jako źródła wskazań, jest nonsensem. Świadczy, to tylko o ogromnej bezradności w myśleniu politycznym polskim.
Za największy sukces „Kultury” uważam to, że po raz pierwszy intelektualiści i opozycjoniści rosyjscy zaakceptowali koncepcję niezależnej Ukrainy. (...) Od Sołżenicyna do Sacharowa zaszła ogromna ewolucja.
Doszliśmy więc do przekonania, że rola Polski na Wschodzie jest nadal ogromna, ale inna niż by to wynikało z koncepcji jagiellońskich. Dzisiaj są one kompletnie nierealne na skutek nacjonalizmów narodów sąsiadujących z Polską od wschodu. Powtarzanie tego spotkałoby się z podobną reakcją, z jaką spotkał się federalizm Piłsudskiego. Byłoby to uznane za nową formę imperializmu polskiego.
Tutaj docieramy, mówiąc nawiasowo, do ciekawego przyczynku psychologicznego, jeśli idzie o Polaków. To jest chyba jedyny naród, który przy swoich niesłychanych wadach, ma też niezwykłą zaletę: pozwala sobie mówić prawdę w oczy. Tę prawdę nawet wówczas, kiedy jest dla niego bardzo nieprzyjemna.
Najważniejszą rolą „Kultury” – jak uważam – jest dawanie materiału do myślenia politycznego i kulturalnego. Nie narzucanie jakiejś koncepcji, ale dawanie materiału do przemyśleń.
Dla nas powstanie niezależnej Ukrainy to byłoby wreszcie otwarcie dla Polski pewnych możliwości na Wschodzie. Uzyskalibyśmy wreszcie możliwości pewnego manewru. Byłoby to stworzeniem państwa buforowego, które oddzielałoby nas od przyszłej Rosji.
Kiedy się kończyła wojna /II WŚ/, dla mnie nie ulegało wątpliwości, w czym odbiegałem od powszechnej wówczas opinii, że nie będzie trzeciej wojny.
Wybór Jana Pawła II poza samym, zupełnie wyjątkowym faktem, że Polak został papieżem, nie jest, moim zdaniem, datą zwrotną w historii Polski. Pielgrzymki papieża do Polski odegrały niewątpliwie wielką rolę, ale nie była to rola zasadnicza. To nie papież spowodował przełom w Polsce.
Emigracja ma sens tylko wtedy, gdy potrafi wypracowywać, a przynajmniej wspierać wszelkie inicjatywy służące oporowi przeciwko dyktaturze monopartii.
Robienie z Kościoła najważniejszej siły, która uratowała Polaków przed komunizmem, jest powielaniem legendy.
Polacy – to okropny naród. Zapewne, każdy naród jest okropny. Ale Polacy odznaczają się szczególną słabością charakteru i niewykształconą administracją.
Nigdy mnie nie interesowała przeszłość Józefa Mackiewicza, tylko jego talent. Tak samo nikt z nas (w Kulturze) nie wyciąga literatom krajowym ich postawy w okresie bierutowym. A przecież świnili się, jak trudno lepiej.
Nie wierzyłem w żadne formy organizacyjne na emigracji [...] natomiast istotną rzeczą dla mnie, i rozumiałem to już wtedy, jest kwestia słowa. Słowa, słowa drukowanego. To jest jedyna rzecz, która może na dłuższą metę odegrać jakąś rolę.
Nieszczęściem Polski jest to, że jej historia jest zakłamana jak nigdzie na świecie.
Wszyscy ci politycy i dziennikarze polscy, którzy potępiają w czambuł Jałtę i Poczdam, którzy wypowiadają się tak, jak gdyby chcieli retroaktywnie wyprowadzić Polskę z koalicji antyhitlerowskiej, którzy zapominają albo nie wiedzą, że udział w tej koalicji jest jedynym tytułem Polski do jej obecnych granic (…) wszyscy oni działają na szkodę Polski i oddalają perspektywę pełnej normalizacji stosunków między opinią polską a opinią sąsiadów ze wschodu i zachodu (…).
„Solidarność” była zrywem o ogromnym znaczeniu, nie waham się powiedzieć o znaczeniu światowym. Toteż wzbudziła niezwykłe zainteresowanie i ogromne znaczenie. Ale zryw ten został zmarnowany, ponieważ z miejsca zaczęły się kłótnie.
Rewolucję robią robotnicy, nikt inny. A rewolucja zwycięża, jeśli popiera ją inteligencja. To jest abecadło. Inna sprawa, że ci robotnicy są później nabijani w butelkę (...).
Prasa rosyjska z początku XX wieku pełna była wyśmiewań się z kawiarnianych polityków. Z kawiarni genewskich wyszła rewolucja sowiecka, z kawiarni krakowskich niepodległa Polska. Są to ambitne wzory. Tych wzorów nie tracimy z oczu.
Rozdzielenie Kościoła od państwa to konieczność; w Polsce w tej chwili zaczynają rządzić już nie hierarchowie, ale proboszczowie, uprawiający politykę skrajną.