Kłopot z klasyką, a szczególnie z klasyką wierszowaną, polega na tym, żeby to dobrze zagrać. Tak, to musi być szczere, ale nie zapominajmy, że Fredro tak jak Czechow pisał sztuki o inteligentach. A inteligent raczej chowa swoje słabości i uczucia, a nie wywala wszystkiego na zewnątrz.
Słuchania argumentów, obiektywizowania ataków nauczyłem się od Erwina Axera. To odstresowuje, ale jednocześnie jest odbierane jako oznaka słabości. Na razie wszystkie ataki przemilczam, żadnych wojen nie prowadzę, a tym bardziej prasowych, mimo ciągłych prowokacji z tamtej strony.
Moją największą słabością jest wrażliwość, jestem zbyt wrażliwą osobą.
Nie chcę, aby wyrok na mnie wykonany, stał się powodem zemsty krwi. Był on zgodny z prawem i życzeniem moim, był zatem sprawiedliwy, więcej – był potrzebny. Śmierć moja jest koniecznym uzupełnieniem mego czynu. Bez niej był on nie tylko bezpłodny, ale leżałby na nim cień mordu. Śmierć to zatrze, czyn mój zakwitnie dopiero podlany krwią moją. Zakwitnie to znaczy przemówi do Narodu. Głupcy i hipokryci widzą w nim akt szaleństwa albo fanatyzmu. Tak nie jest! Byłoby źle z Polską, gdyby odrobina charakteru wystarczała aby być uznanym za wariata, a odrobina uczucia wychodzącego, poza normy przeciętne, dawała kwalifikacje na fanatyka. Czyn był straszny, bo musiałem uderzyć w naród. Nie słowem bezsilnym, lecz gromem. Gromem równym tej hańbie, jaką go opanowała spółka cynicznych hultajów i jawnych wrogów Polski. Musiałem uderzyć gromem, aby zbudzić tych co mniemają, że Polska już się ciałem stała, że minął czas wysiłków i ofiar i że broń można już złożyć. Tak nie jest! To, na co patrzą oczy nasze, nie jest jeszcze Polską. Nie o takiej śniły wielkie serca poetów naszych, nie za taką cierpiały, walczyły i ginęły pokolenia. (…) To Jest dopiero Polska Piłsudskiego, Judeo-Polska. Naród polski do władzy w niej jeszcze nie doszedł. Polskę prawdziwą trzeba dopiero zdobyć i zbudować. W walce o nią niech się hartuje dusza pokoleń. Od udziału w tej walce nie zwalnia nikogo, ani wiek, ani stanowisko społeczne, ani przynależność lub nie przynależność do partii. Trzeba ją zacząć od zwycięstwa nad sobą, od pokonania własnej słabości.
Bo jeżeli będziesz robił tylko i wyłącznie to na co masz w danym momencie ochotę, to nigdy nie będziesz wolny. Z czasem wskutek nawyków staniesz się niewolnikiem swoich słabości, bo rzadko kto ma ochotę na przykład, żeby w danym momencie poćwiczyć, rzadko kto ma ochotę na to, żeby się zdrowo odżywiać, więc gdybyśmy ciągle ulegali naszym słabościom to będziemy się źle odżywiać, ale za to smacznie. Będziemy ulegać naszym słabościom, więc będziemy leżeć sobie przed telewizorem, przed monitorem, i będziemy ciągle oglądać seriale z Netflixa. Czy to jest na pewno wolność?
Nie można dać się zwieść marszom łysych mężczyzn w ciężkich butach; za fobicznymi nastawieniami emocjonalnymi szeroko rozpowszechnionego etnocentryzmu, jeśli się nie mylę, kryją się bowiem raczej reakcje defensywne. Poprzez nie wyraża się również rzeczywiste doświadczenie obywateli, którzy dostrzegają dziś utratę zdolności państwa narodowego do działania politycznego – zaś ogólnie rzecz biorąc, zdają sobie sprawę ze słabości politycznie zatomizowanego świata państw narodowych w konfrontacji z funkcjonalnymi imperatywami zderegulowanych rynków światowych.
Śmierć latała ze mną podczas wojny przycupnięta na siedzeniu mojego spitfire’a, towarzyszyła mi też, gdy rozwścieczone fale były w zmowie z wiatrem i czyhały na chwilę słabości kruchej żaglówki. Śmiertelne zagrożenie przynosiły mi polowania na dzikie zwierzęta i wizyty wśród wrogich i pierwotnych plemion indiańskich. Śmierć kryła się w kulach rabusiów, w zatrutych strzałach, w pełnych jadu zębach węży. W dziewiczej selwie, na drogach i bezdrożach, w wodzie i w górach miałem szansę walczyć ze śmiercią. Na kulę mogłem odpowiedzieć kulą, a furię Przyrody mogłem pokonać mięśniami, zręcznością i pomysłowością. Tutaj, w selwie żelaza i betonu, czułem się bezradny, nie znałem dostatecznie świata kłamstw.
Polacy – to okropny naród. Zapewne, każdy naród jest okropny. Ale Polacy odznaczają się szczególną słabością charakteru i niewykształconą administracją.
Wianek z dębu i wawrzynu oznacza cele do zdobycia: siłę i umiejętność, sprawność i wiedzę. Oplata on główny symbol skautowy: krzyż z hasłem „Czuwaj”. Kształt tego krzyża jest dawny; takiego użyto do naszego orderu waleczności: Virtuti Militari; uprzytamnia on szczególnie obowiązek dzielności. Ma on w pośrodku kółko – symbol doskonałości, a w nim gwiazdę promienną, jakby światło przewodnie: „ad astra!” A sam krzyż znaczy: per aspera, bo wskazuje drogę ciężką, cierniami walki z własnemi słabościami usłaną, a przy tem oznacza też gotowość do tej walki i do wszelkich poświęceń – aż do męczeństwa za wiarę, aż do śmierci za Ojczyznę: Bóg i Ojczyzna są treścią wewnętrzną tego znaku. Hasło „Czuwaj” na nim – to pobudka, ostrzeżenie; oznacza gotowość ducha do pracy nieustannej.
Teatr w momentach swojej słabości poddawał się żywemu organizmowi człowieka, jego prawom, a więc automatycznie i konsekwentnie godził się na formę imitowania życia, przedstawiania i odtwarzania. Kiedy natomiast teatr był na tyle silny i niezależny, że mógł sobie pozwolić, ba! wyzwolić się spod nacisku życia i człowieka, wytwarzał sztuczne odpowiedniki życia, które okazywały się bardziej żywe, bo łatwo poddawały się abstrakcji, przestrzeni i czasu i zdolne były do osiągnięcia absolutnej jedności, np. balet Oskara Schlemmera.