Koleżanki i koledzy politycy: boicie się własnych grzechów i skutków ich ujawnienia, a wymachujecie sztandarem praw obywatelskich!
Koledzy! (…) Nie wiadomo, co będzie. Ale jak bądź zaklinam was na imię naszej ojczyzny, ażebyście nie splamili naszego honoru narodowego. W najsmutniejszych wypadkach i niebezpieczeństwach to sobie hasło powtarzajcie, że jesteście Polakami.
Oddalamy się od Kraju z każdym miesiącem, z każdyym rokiem. Z Emigracji stajemy się polonią - organizmem o własnym krwiobiegu, o własnych sprawach, ambicjach, planach.
Gdy zdarzy się, że ktoś do nas przyjdzie stamtąd - jak ostatnio Czesław Miłosz - mamy możność wymierzyć ów tragizm naszego oddalenia od autentycznego losu Polski.
Nie podoba mi się schlebianie publiczności, uleganie jej gustom. Drażni mnie rechocząca widownia, do której moi koledzy robią miny, wdzięczą się.
Jak to powiedziałam w wywiadzie dla «Foglio», nie miałoby to dla mnie znaczenia, nawet gdyby komórki macierzyste posłużyły do uleczenia mojego raka, a nawet wszystkich moich raków. Bóg wie, że kocham żyć, że chciałabym żyć tak długo, jak to tylko możliwe. Jestem zakochana w życiu. Ale gdyby dla uleczenia moich nowotworów wstrzyknięto mi komórki nienarodzonego dziecka, poczułabym się kanibalem. Medeą zabijającą własnych synów. («Ty zmoro nienawistna, ty z stworzeń najkrwawsze./Dla bogów i dla ludzi przewstrętne! Swe własne/Zabiłaś oto dzieci i możesz na jasne/Spoglądać jeszcze światło, patrzeć na tę ziemię» – mówi jej Eurypides ustami Jazona)
Człowiek zajmujący się nauką nigdy nie zrozumie, dlaczego miałby wierzyć w pewne opinie tylko dlatego, że znajdują się one w jakiejś książce.(...) Nigdy również nie uzna swych własnych wyników za prawdę ostateczną.
Wielcy politycy robią rzeczy trudne, ale pożyteczne. Politycy mniejszego formatu robią rzeczy łatwe i często szkodliwe dla szybkiego rozwoju kraju. Samo utrzymanie się przy władzy nie jest jeszcze wielką sztuką.
John Kenneth Galbraith, który akurat nie jest moim ulubionym ekonomistą, powiedział kiedyś, że politycy często stają przed wyborem: podjąć działania trudne do przełknięcia czy ryzykować katastrofę. Teraz mieliśmy właśnie taką sytuację. Dla wielu krajów pomoc dla Grecji była nie do strawienia. Jednak czasami trzeba wziąć lek, który nam nie smakuje.
Ja panu mogę nogę podać.
Jedzenie bobu jest zbrodnią, którą da się porównać ze zjadaniem głów własnych rodziców.
Ci, dość delikatnie mówiąc, mało sympatyczni, dość, jakby Piłsudski powiedział „parszywieńcy” – cytuję tutaj Piłsudskiego, politycy, hmm... trudno politykami ich nazwać, raczej – lizusy wypowiadają się w tej sprawie – jest niegodne, niegodne przyzwoitego człowieka. Te ataki na Panią Jakubiak, na Panią Kluzik-Rostkowską – ja ich nie bronię, tylko jest jakaś granica podłości, którą, myślę, niektórzy przekraczają.