Spoglądanie z ruin uciążliwej teraźniejszości na gwiazdy to rozpoznanie niezniszczalnego świata praw, umocnienie wiary w rozum, uświadomienie sobie „harmonia mundi”, która przenika wszystkie zjawiska, a której nigdy nie było i nie będzie. To niepokojące.
Wiara, że tu można cokolwiek załatwić, jak nie zostaną w sposób nagły, drastyczny wyprawieni na tamten świat z tuzin redaktorów „Wyborczej” i ze dwa tuziny drugiej gwiazdy śmierci mediów centralnych – TVN. Nie wspominam o etatowych zdrajcach ze starego reżimu. Jeśli się nie rozstrzela co dziesiątego, to znaczy: hulaj, dusza, piekła nie ma. Jeżeli nie karze się śmiercią za zdradę, to co?
To jest kolejny przesąd polskiej inteligencji – pacyfizm. Wiara w to, że tu można cokolwiek załatwić, jak nie zostaną wyprawieni na tamten świat w sposób nagły, drastyczny i nieprzyjemny. No powiedzmy, wziąłbym tak z tuzin redaktorów „Gazety Wyborczej”, ze dwa tuziny pracowników drugiej gwiazdy śmierci, centralnej dzisiaj, TVN-u, nie wspominam oczywiście o etatowych zdrajcach i sprzedawczykach, którzy zawsze nimi byli (…) no jeżeli się tego nie rozstrzela, co dziesiątego, to znaczy, że hulaj dusza piekła nie ma!
Już słyszę głosy mówiące, że kiedy teatr nie ma nic do powiedzenia, to zajmuje się samym sobą. Sądzę wszakże, że teatr ma coś do powiedzenia, zajmując się samym sobą. Nie lekceważyłbym teatru jako papierka lakmusowego, rozpoznającego kondycję społeczeństwa. Właśnie dlatego, że jest to sztuka zanurzona w teraźniejszości. Tyle trwa dzieło sztuki teatru, ile trwa przedstawienie. I jeszcze to, co zostanie w pamięci widzów. Dlatego nie lekceważę krytyki, która sprawia, że dzieło zostaje w jakimś stopniu zapisane i opisane. Spektakl każdego dnia jest inny, dlatego warto przynajmniej niektóre zobaczyć więcej niż jeden raz. Teatr zależy od widza. Znajduje z nim porozumienie albo nie. Myślę o tej publiczności, której nie jest obojętne, co ogląda.
Pewnego dnia sam ruszę w gwiezdną podróż pod samo niebo. Polecę na Księżyc i do gwiazd. (…) Chcę tam polecieć i zobaczyć, co tam jest. Chcę polecieć do nieba. (…) Od jednej gwiazdy do drugiej.
My nie kierujemy się tutaj żadnymi urazami albo rusofobią, albo germanofobią, albo niczym innym. My kierujemy się takimi względami jak wszystkie normalne państwa świata, które chcą mieć rozpoznanie, chcą mieć informacje, chcą mieć oszczy i uszy.
Czekamy w świecie bokserskim na erupcję wulkanu, wiecie wulkan dokonuje erupcji raz na jakiś czas, tak samo czekamy na erupcję super-gwiazdy.
Gwiazdy które natury powiesiła w niebie i wypełniła ich lampy niekończącym się olejem, dają światło zagubionym i samotnym wędrowcom.
Przyszłość ludzkości to gwiazdy, i ta przyszłość jest zbyt ważna aby ugieła się pod ciężarem dziecinnych, głupich i ignoranckich przesądów.
System kalkulacji ekonomicznej sprowadził cały bieg życia (...) do swego rodzaju parodii koszmaru księgowego. (...) Musimy pozostać biedni, ponieważ nie „opłaci się” być bogatym. Musimy żyć w norze nie dlatego, że nie umiemy zbudować pałacu, ale dlatego że nas na niego nie stać.(...) Niszczymy piękno krajobrazu, bo niezawłaszczone wspaniałości przyrody nie mają wartości ekonomicznej. Jesteśmy zdolni zgasić słońce i gwiazdy, bo nie płacą dywidendy.
Nie chciałem powiedzieć, że nie wierzę w Boga i w opowieść o Jezusie Chrystusie. Wierzę, że Chrystus był bożyszczem tłumu, kimś w rodzaju gwiazdy rocka, swoistym rewolucjonistą. Bóg jest dla mnie czymś, co sam tworzę – nowy utwór to jest mój Bóg. Chciałem się przyjrzeć, jak ludzie postrzegają Boga.