Powiem ci...
Zmarnowaliśmy świt
A tego nie wybaczy nam żadne niebo.
Wielka Brytania od 500 lat do swoich priorytetów strategicznych zalicza walkę z Polską, z Rzeczpospolitą, z Koroną. Królestwo Zjednoczonej Wielkiej Brytanii od wieków do swojej racji stanu zalicza niszczenie wszelkich, że tak powiem projektów geopolitycznych, które miałyby zapewnić Polakom dostatek, suwerenność i bezpieczeństwo. Jeżeli ktoś dziś bierze za dobrą monetę deklarację Pana Camerona no to to jest bardzo odważne, bo to oznacza, że taki ktoś wierzy, że po setkach lat polityka brytyjska reorientuje się. (…) na razie Brytyjczycy przez Kanadę musztrują i zbroją Ukraińców, to robią Brytyjczycy. No z całą sympatią i życzliwością to właśnie jest tradycja – od „chmielnicczyzny” do rzezi wołyńskiej agentura brytyjska w europie środkowej specjalizowała się w podżeganiu w napuszczaniu rezunów ukraińskich na Polaków, trzeba sobie zdawać z tego sprawę.
Można odnieść wrażenie, że przez te wszystkie lata ci ludzie nie komunikowali się wcale ze światem, z Europą, nie czytali żadnych klasyków demokracji, nie rozumieją, jaka jest różnica między demokracją większościową, a działającą od tak dawna, że nawet trudno ją nazwać nowoczesną, demokracją liberalną, że nie rozumieją, jakie obowiązki ma demokratyczne państwo wobec mniejszości, na czym polega świeckość państwa, jakie edukacyjne i kulturotwórcze obowiązki mają wobec obywateli jego organy. Zupełnie nie rozumieją, na czym polega wolność słowa, wolność tout court.
Kiedy pomyślisz na przykład, że taki pijak jak Jelcyn był carem, a taki ignorant jak Wałęsa symbolem wolności, zapiera ci oddech. Faktem jest, że w ostatnich dziesięcioleciach nasza epoka zrodziła jedynie dwóch liderów: Karola Wojtyłę i Bin Ladena.
Biedni i bogaci zawsze byli i zawsze będą. Dlaczego? Dlatego że są ci, którzy pracują, i ci, którzy nie pracują, ci, którzy chcą zarobić, i ci, którzy nie chcą ruszyć palcem. Kto pracuje, kto chce pracować, ten nie jest biedny. Istotnie, prawdą jest, że Nasz Pan i Stwórca pozwala nam wszystkim urodzić się równymi, ale jest też prawdą, że kiedy się rodzimy, nie jesteśmy ani bogaci, ani biedni, Jesteśmy nadzy. Dopiero potem stajemy się bogaci lub biedni, zależnie od zasług. Tak, wiemy również i My, że rozdawanie pieniędzy na nic się zda. Dlaczego? Dlatego, że aby wyeliminować nędzę, potrzeba tylko jednego: pracy.
[Polski system podatkowy] jako całość jest degresywny, tzn. dochody po opodatkowaniu są bardziej zróżnicowane niż przed opodatkowaniem. Krótko mówiąc, system podatkowy jest tak zbudowany, że ci, co mają dużo, po opodatkowaniu mają jeszcze więcej. Najlepszymi podatnikami w Polsce są z całą pewnością emeryci. Pracownicy są w drugiej kolejności, w trzeciej jest biznes. Mały biznes można zrozumieć, mamy coś za coś: on się wiąże z małą wydajnością pracy i dlatego stosunkowo dużo ludzi zatrudnia. Inna sprawa, jakie ma praktyki przy zatrudnianiu.
W systemie ubezpieczeniowym działa zasada silnej protekcji dla ludzi o wysokich dochodach. Jeśli ja płacę po 1000 złotych swojej składki od 40 lat, a Magda płaci po 3000, to ona ma 40 razy większy kapitał ode mnie. Według wszelkiego prawdopodobieństwa ja żyłem w sporym niedostatku. Jestem tu reprezentantem robotnika budowlanego, który po pracy siada przed telewizorem, bierze trzy piwa i ogląda mecz. A ona uprawia jogging, jeździ na obozy jogi etc. No więc statystycznie jest potwierdzone, że ja żyję krótko na emeryturze, a ona długo. Więc to ona wyjmuje przez ten długi okres wysoką emeryturę, a ja przez krótki okres niską, proporcjonalną do mojego kapitału. To znaczy, że ci którzy mają niskie świadczenia, finansują tych, którzy mają wysokie.
Zadowoleni z siebie są tylko kabotyni albo ci, którzy nie mają wątpliwości. Ludzie inteligentni mają wątpliwości, a wątpliwości niestety osłabiają. Więc jeśli jestem z siebie niezadowolony, to dlatego że mam wątpliwości. Wszystko, co mówię jest przemyślane, ale nie jestem pewny, czy mam rację.
Gdzie są ci mocni i silni, obdarzeni charakterem, który nasi przodkowie nazwali męskim – męscy w sposobie bycia? Mężczyźni (…) są coraz słabsi i co więcej, nic nie robią, żeby przynajmniej stworzyć pozory, że jest inaczej (…) Coraz bardziej wymagają prowadzenia za rączkę.
Ci ludzie coś widzieli. Nie wiem jednak, co to było i wcale mnie to nie obchodzi.
Zmarnowaliśmy bardzo dobry okres 2005–07, gdy można było stosunkowo łatwo reformować finanse publiczne. Przez ostatnie dwa lata trwał paraliż decyzyjny wywołany wetem prezydenta. Problemy narastały, choć nie przybrały katastrofalnego rozmiaru. Jeżeli jednak na szczytach państwa utrzyma się paraliż, który utrudni podejmowanie niezbędnych działań, Polska będzie postrzegana jako kraj o rosnącym ryzyku politycznym. Bardziej uważni analitycy już się wpatrują w sondaże wyborcze i zastanawiają, czy po wyborach będziemy mieli scenariusz politycznego paraliżu i wrogości na szczytach państwa, czy scenariusz, który stworzy szansę, choć nie gwarancję na działania, które oddalą od Polski ryzyko kryzysu.