Pisanie tekstów to trudny zawód.
Piosenki, w których użyte jest czyjeś nazwisko albo opisany został konkretny fakt, starzeją się najszybciej.
Z pierwszą żoną rozstaliśmy się po 29 latach. Była żona napisała o tym książkę. Czy sprawiedliwą? Kobiety nigdy nie są sprawiedliwe. Drugie małżeństwo trwało rok. Jestem ciężkim partnerem w życiu codziennym.
Zginął styl, wdzięk, swoiste poczucie humoru. Dwóch, trzech wykonawców okupuje scenę po 20, 30 minut. Tematyka skeczów, bo dominują skecze, jest często tak żenująca, że trudno mi o tym pisać. Ale, ale – wyłączam z tej krytyki Grupę MoCarta i kabaret Mumio. (…) Kabaret polski, ten, który utrzymywał ciągłość tradycji, przestał istnieć. Pod nazwą „kabaret” podszywa się dziś naganny proceder w świetle jupiterów TV.
Od dawna niczego nie napisałem, bo mi się ta rzeczywistość wymyka. Obiecuję jednak, że będę próbował. Kazimierz Rudzki miał takie powiedzenie: „A w jaki sposób pan reaguje na coraz bardziej otaczającą nas rzeczywistość?”. Dzisiejsza istotnie coraz bardziej nas otacza. Dlatego muszę złapać dystans, spojrzeć na to wszystko z pewnej perspektywy.
(…) mówienie, że Doda ma taki potencjał jak Demarczyk, budzi mój sprzeciw. To dowód, że żyjemy w świecie pomieszanych wartości.
Gombrowicz, który jest dla mnie ideałem ostrego pisania, twierdził w „Dziennikach”, że literatura jest damą surowych obyczajów i nie lubi, jak jej się zagląda pod spódnicę. Pisarz powinien być dotkliwy. Stąd moja krytyczna ocena tego, co się dziś nazywa satyrą. To nie jest satyra robiona z przesłaniem, żeby coś zmienić, tylko po to, żeby dostać brawa i zainkasować pieniądze. Ale mam też faworytów: łodzianina Andrzeja Poniedzielskiego i Artura Andrusa.
Do momentu transformacji wzorcem było przyzwoite zachowanie. Było wiadomo, że się jest przeciwko bezprawiu, totalitaryzmowi, cenzurze. Po upadku komunizmu trzeba się deklarować precyzyjniej.
Dla mnie robić swoje, to po prostu porządnie robić coś, co się umie. Autor satyryczny niech tworzy porządną satyrę, a nie komercyjną. A szewc niech robi dobre buty.
Nie ma powodu, żeby po mojej śmierci powstał jakiś kult Urbana. Przyznam szczerze: to, co będzie po mojej śmierci, gó*no mnie obchodzi.
W feminizmie nie podoba mi się anty męskość. Jestem zwolennikiem równouprawnienia płci, a z tym skrajny feminizm się bardzo kłóci.
Poszedłem nawet raz na spotkanie klubu "Gazety Polskiej". Wziąłem ochronę - taką wynajętą na godziny. Wiedziałem, że zadbają, aby nic mi się nie stało, ale chciałem pokazać, że traktuje te zebranie jak zlot dzikich ludzi. [...] Udawali, że mnie nie widzą. Napisałem potem z tego relację do gazety.
Głosiłem w sprawie Przemyka wersję oficjalną, ni cholery nie wierząc w nią. Wtedy usprawiedliwiałem się sam przed sobą, że to kłamstwo sprowokowane przez zarzuty drugiej strony.
Zapewniam, że bardzo lubię Jerzego Urbana.
Kluby sportowe to jest rodzaj religii. Teraz ta religia zostanie wzmocniona jakimiś rozgrywkami piłkarskimi. Tam są wyznawcy klubów i na dzisiaj to jest silniejsze i bardziej emocjonujące niż takie tradycyjne religie.
Ta część opozycji i ta część władzy, które zasiadły przy Okrągłym Stole, zaczęły odczuwać narastającą bliskość poglądów.