Dramat w dwóch aktach. Tematem utworu jest zakład Boga z Mefistofelesem, o duszę tytułowego doktora Fausta.
MEFISTOFELES
Zanim odejdziesz — wszelkie rewerencje —: znasz świetnie diabła i jego intencje! Oto klucz.
PLUTON
Do Efeba-Woźnicy: Więc jesteś wolny! trud był nad twe siły; oby się skrzydła twoje w jasny błękit wzbiły! Nic tu po tobie! — Odejdź! — Duszne tu opary, w których jak w mętnej wodzie roją się maszkary. Tyś czysty — jasność wielka potrzebna twej duszy, która jeno tym żyje, czym się w głębiach wzruszy. Więc kędy piękno, dobro, kędy żywię ład — leć! — tam, w samotność swoją, własny tworzyć świat!
EFEB-WOŹNICA do tłumu: Patrzcie — o patrzcie — patrzcie w krąg, jak płoną dary moich rąk — płomyk unosi się nad głową — raz tu — raz tam — znowuż na nowo to wzlata — to się zaczyna — tam jeno mignie przed oczyma —rzadko się wzbija — rzadziej żywo zakwita z nagła w nim paliwo — najczęściej jego świetlna krasa zaniża się — chłodnie — przygasa.
EFEB-WOŹNICA
Ja? — sny rozchwiane wciąż łowiący, jestem poezją, rozrzutnością, poetą, co swój skarb najrzadszy rozdaje wszystkim z miłością — i przez to coraz jest bogatszy —! Choć ci się złudą to wydaje: ten się bogaci, kto rozdaje (...).
MEFISTOFELES
Poszli! Ot głupcy! — Zresztą skądżeby wiedzieli, że szczęście i zasługa splata się jak strofa, gdyby filozoficzny kamień w ręku mieli, byłby jedynie kamień, lecz bez filozofa.
Dobrym być musi ten, co dobra pragnie, kto chce radości — niech będzie jak jagnię, kto łaknie wina — niech gromadzi grona — wszak przywołuje cud — wiara wzmożona!
MEFISTOFELES
Znam; na studentowaniu czas się przetrawiło, studentowanie wieczne! — a no — siwiejemy — wszyscy się wciąż uczymy — w końcu nic nie wiemy, czyż nie? Mędrzec buduje z kart wysoki domek — całego nie zbuduje, a ino ułomek, choćby był i geniuszem; lecz wasz mistrz to szczera wielkość, któż by też nie znał doktora Wagnera!
KANCLERZ
Niestety — na cóż się zdadzą rozum i zapał najświętszy, gdy tłumy niezgodne się wadzą i groza na grozie się piętrzy. Ktokolwiek spojrzysz z tej sali na ziem ojczystych obszary —ujrzysz, jak pożar się pali — ujrzysz krwi żywej opary; zatkasz — nakryjesz wraz oczy, jak przed upiornym widziadłem, bo oto zło za złem kroczy pod nieba sklepieniem wybladłem. Tu — w domy zakrada się złodziej, ówdzie znów — raptus puellae i gorzej — niewiasty uwodzi nikczemnik jawno i śmiele; i grzech, co o pomstę woła! — tam — świętokradca z kościoła wynosi krzyże, monstrancje i bezkarnością się puszy! — owóż sędziowskie instancje trwogę i lęk mają w duszy; próżno do sądu kołata skrzywdzony, cóż, sędzia siedzi, lecz drży — bo oto dolata pogróżka mściwej gawiedzi. Ten się do skarbów dobiera, kto na współwinnym się wspiera; niewinny winnym się staje, gdy na swej cnocie przestaje. Taki to oto świat-kałuża, w którą zapada wartość wszelką i aż po szyję się zanurza.
FAUST
Doprawdy: skromność, cnota nie umie sycić się swym czarem; pokora, ufność i prostota największym są przyrody darem.
MEFISTOFELES
Wierz w to i przysłowie i skłaniaj na podszept węża swe ucho, a już z twym podobieństwem do Boga będzie bardzo krucho!
FAUST
Nie! nie, mój panie, diabły to są egoiści — dla czyichś pięknych oczu nie zrobią nikomu nic, co by przynieść mogło choć szczyptę korzyści!
O biada! biada! Oto się iści z twej nienawiści ziemi zagłada! Świat się rozpada, świat się zapada!
Już zgasła moja cisza! Niespokojne drżenie coraz bardziej oddala me zadowolenie; czemuż zdrój łask tak prędko wysycha, a mrok i zasępienie z wszystkich kątów czyha? czym tęsknotę zaświatów w duchu opromienię? doświadczenie mi mówi: wiarą w objawienie! a gdzież ją nieskalanie odnajdę i święcie? w wiecznej księdze żywota: w Nowym Testamencie. Zanurzę myśli w tę światłość przeczystą i zaklnę treści słów w mowę ojczystą.
ANIOŁOWIE
w wyższej unoszą się atmosferze, z duszą Fausta
Wyzuty ze złych obierzy, szlachetny duch wśród ludzi, „zbawion być może, kto się dążeniem wieczystym trudzi”. A jeśli miłość ma go w swej pieczy płynąca z góry, witać go będą słowem serdecznym anielskie chóry.
CHŁOPIĘTA ZBAWIONE
przez usta Ojca Seraficznego
Świat stąd potężny, świat urokliwy, lecz za ponury, o! nazbyt srogi! Serce zamiera z grozy i trwogi, pozwól nam odejść, o, dobrotliwy!
CESARZ
Veni creator wzlata z milionów gardzieli. Chwila to osobliwa; chcę przeto i muszę — co tak rzadko czyniłem — w własną spojrzeć duszę: młodość wartości życia poznać się nie sili, lata dopiero uczą cenić wagę chwili.
MEFISTOFELES
Wojna czy pokój — w tym rozum człowieczy, by korzyść umieć ciągnąć z każdej rzeczy; spryt w oka mgnieniu korzyść sobie stwarza, a więc do czynu, Fauście, sposobność się zdarza.
FORKIADA
wznieś się nad pospolitość zrzędną i skrzeczącą — w eter czysty się unieś świetlisty i lekki — dopóki nie poczujesz, że się zmysły mącą...Spotkamy się gdzie indziej! W krainie dalekiej...
EUFORION
Uwolniony z ziemskich sideł, w kołysaniu bożych skrzydeł w przestrzeń, w światło, w wolność lecę! Rzuca się w przestrzeń. Unoszą go szaty na chwilę. Głowa świetliścieje. Za nim smuga światla.