Dramat w dwóch aktach. Tematem utworu jest zakład Boga z Mefistofelesem, o duszę tytułowego doktora Fausta.
MEFISTOFELES
usiadł pośród Sfinksów
Tutaj mi dobrze bardzo, Sfinksy, w waszym tłumie; mógłbym pomiędzy wami żyć, bo was rozumiem.
HOMUNKULUS
może wyłowię kędyś tę kropkę nad i — — tak osiągniemy wielki, ostatni cel bytu, otrzymamy nagrodę za żmudną robotę: sławę i życie pełne bujnego rozkwitu, złoto, szczęście i wiedzę, a może i cnotę!
Mówię ci, świecie! — świat mnie słucha — życie już nie jest tajnią mglistą, przychylcie jeno dźwiękom ucha, dźwięk mową zabrzmi rzeczywistą.
By tylko bawić się, jestem za stary;
zbyt młody, by nie odczuwać pragnienia.
Czego nie wiemy, potrzebne nam właśnie,
a to, co wiemy, nie przyda się na nic.
CHÓR
Duch tobie szeptał: „w swobodzie butnej ponad praw złudę wzlatuj i leć!” — z tobą skłócony i bałamutny wpadłeś, bezwolny, w niewodną sieć. Chciałeś ludzkości całe ogromy przeniknąć w dumie, w nadmiarze sił — leciałeś w błękit, słońca łakomy, jak Ikar padłeś w przyziemny ił.
FAUST
Duchu przedwieczny, któryś moim oczom raczył swą światłość objawić przeźroczą ty, który znałeś duszę mą i serce, czemuś zbrodniarza tego i oszczercę przykuł do boku mego? — Jego, który kocha nie słońce, lecz gradowe chmury, nie noc gwiaździstą, ale piorunową, zamiast zbawienia — potępienia słowo! co wiecznie dręczy i zdradza, i knuje, klęską się puszy — nieszczęściem raduje!
Teraz czas dowieść, że godność człowieka
Nie ustępuje dostojności bogów...
Ku magii przeto zwracam wzrok
czy za nieczystych duchów sprawą
nie pryśnie tajemnicy mrok,
nie stanie się przeczucie jawą?
Gdzie brak pojęcia o przedmiocie,
Tam właśnie słowa są w obrocie.
Słów się dobiera, o słowa się spiera,
Na słowach system się opiera,
Ufa się słowu i za słowo chwyta,
Słowo się rzekło – i wystarczy, kwita.
Ze złości zaraz oddałbym się czartu. Gdybym był tylko czym innym, nie czartem.
Ręka, która w sobotę zmiata i szoruje, w niedzielę będzie cię pieścić najlepiej.
Jeśli młodzieńcem ojcu cześć wyrażasz, on swej nauki chętnie ci udzieli.
Jeżeli mężem sam wiedzę pomnażasz, to syn twój zdoła dopiąć wyższych celi.
Szczęśliw, kto jeszcze śni, że kiedyś tam
Z owego morza błędu się wynurzy.
Czego nie wiemy, właśnie trzeba nam,
Tego, co wiemy, nie umiemy użyć.