- Przyjacielu - rzekł - cuchniesz winem i zawadzasz mi.
I tak mówiąc, wbił mu w pierś aż po rękojeść krótki mieczyk, w który uzbroił się, wychodząc z domu, po czym, wziąwszy pod rękę Winicjusza, mówił jak gdyby nic nie zaszło.
Na mą cześć, przyjacielu, nie masz tego wszystkiego, o czem mówisz: nie ma diabła, nie ma piekła.
Wtedy Bóg rzekł: Niechaj się stanie światłość! I stała się światłość.
Nie ma Ciebie, nie ma mnie, przyjacielu, trybisz?
Ciężko wierzyć w coś, co spisał jakiś napruty winem i palący jakieś zioła.
– Dzień dobry – powiedział Bilbo i powiedział to z całym przekonaniem, bo słońce świeciło, a trawa zieleniła się pięknie. Gandalf jednak spojrzał na niego spod bujnych, krzaczastych brwi, które sterczały aż poza szerokie rondo kapelusza.
– Co chcesz przez to powiedzieć? – spytał. – Czy życzysz mi dobrego dnia, czy oznajmiasz, że dzień jest dobry, niezależnie od tego, co ja o nim myślę; czy sam dobrze się tego ranka czujesz, czy może uważasz, że dzisiaj należy być dobrym?
– Wszystko naraz – rzekł Bilbo. – A na dodatek, że w taki piękny dzień dobrze jest wypalić fajkę na świeżym powietrzu.
Poza moimi niezdarnymi słowami, poza rozumowaniem, które może mnie mylić, widzisz we mnie po prostu Człowieka. Czcisz we mnie ambasadora pewnych wierzeń, obyczajów, umiłowań. Jeśli różnię się od ciebie, zamiast obrażać – uzupełniam cię. Wypytujesz mnie, jak wypytuje się podróżnego.
Powiedział mi - rzekł Mieszek - przysłowie niedźwiedzie:
Że prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie
Z winem dobra myśl rośnie.