Nie wolno wrastać w tkankę żadnego kolektywu, dawać się oplątać siecią zależności, w której zaczyna się pokornieć i sądzić, że tak już musi pozostać.
Polskie seriale pokazują rzeczywistość trochę tak, jak komedie romantyczne – by była jak najłatwiejsza do strawienia. Wśród twórców i producentów panuje poczucie, że ludzie nie chcą podejmować żadnego intelektualnego wysiłku (…) że aktorzy nie mogą szybko mówić, bo polski widz nie nadąży.
(…) w historii pojawiają się bohaterowie, którzy są, nazwijmy to: sporni. My mamy na przykład Chopina, którego Francuzi uważają za swego. Podobnie Curie-Skłodowska, także jest uważana za rodowitą Francuzkę, a Kopernik jest traktowany przez Niemców jak swój. I wreszcie Janosik, choć to może nie jest zbyt intelektualny przykład, ale ta postać jest jak najbardziej historyczna. Mówiąc, że był Słowakiem odnieślibyśmy to do dzisiejszych granic. Natomiast w tamtym okresie był obywatelem górnych Karpat czyli poddanym cesarza austriackiego. Szczerze mówiąc dla samego Janosika nie miało to żadnego znaczenia jak go w końcu nazwą, ale jeśli mówił w jakimś języku, to z pewnością był to rodzaj języka słowackiego.
Byłbym ostrożny w wygłaszaniu twierdzeń, że coś pozostanie zawsze poza zasięgiem matematyki. Matematyka jest w stanie przyswoić pojęcia, które w tej chwili wydają się nie mieć z nią żadnego związku.
Taka jest natura świni, że jeśli da się jej możliwość wejścia racicami w koryto – to wlezie. Nic nie powstrzyma biurokracji przed dalszym świadczeniem nam Dobra, chronieniem nas przed Złem – jeśli będzie jej wolno to robić!
Wcześniej tego roku pojechaliśmy na narty. Byłem właśnie w sklepie, gdzie płaciłem rachunek, i stała tam pewna znana mi pobieżnie kobieta. Czekałem na swój rachunek, a ona coś kupowała, sitko do herbaty. Zupełnie nagle zapytała mnie: „Gdzie zginął twój ojciec?” Byłem bardzo zaskoczony, wyrzuciłem z siebie jakieś „Oh, Anzio”. I teraz: to jest kobieta mniej więcej w moim wieku, a więc gdzieś tak w okolicach czterdziestki. Powiedziała: „Mój ojciec także zginął na wojnie”. Najwyraźniej ktoś pożyczył jej egzemplarz The Final Cut, a ona wysłuchała go w całości i uznała za bardzo poruszający. Tak naprawdę to powiedziała, że wzruszył ją do łez. Powiedziała mi to, stojąc w sklepie, z pewnym wysiłkiem jak podejrzewam, i pamiętam, że pomyślałem wtedy: „To naprawdę wystarczy. I nie będzie miało żadnego znaczenia, jeśli Amerykanie tego nie kupią”.
Jestem ostatnim, który mówiłby, że czegoś nie wolno.
(…) w razie klęski jedynie dyrektor nie ma żadnego alibi. Albo zbuduje coś, co przetrwa jakiś czas, albo nie. Dlatego nie może walczyć o to, by zostawić po sobie własny artystyczny ślad, bo wtedy skupia się na tym, a nie na prowadzeniu zespołu.
Nie widzę żadnego rdzenia w tym człowieku.
Całkowicie popieram niezależność banku centralnego, nie będzie żadnego zamachu!
Inna rzecz, że to bardzo ciekawe, jak daleko władza w PRL mogła iść, żeby mnie zniszczyć i skompromitować. Naprawdę sam chciałbym zobaczyć wszystkie dokumenty, jakie bezpieka na mnie przygotowywała. A jest tego tony i całe magazyny. Wiele z nich, z tych, które dostałem z IPN, jest, muszę przyznać, nieźle zrobionych i wielu nabierało się na to i nabiera. Nawet na te podbite kartoflem! I tym grają przeciwko mnie frustraci i zakompleksieni mali ludzie. Słabe mają argumenty, bo nigdzie nikt nie znajdzie żadnego mojego oświadczenia, żadnej podpisanej przeze mnie deklaracji czy zgody na współpracę. Nie znajdzie, bo nigdy jej nie było.