A cóż ty myślisz, filistrze jeden, że ja mam duszę jednokomórkową, którą można wziąć w garść, ścisnąć, obejrzeć i stwierdzić, że jest z tego lub owego gatunku?!... Bez etykietowania, panie Kotlicki. Precz z klasyfikacją! Wy już nie umiecie nic, tylko gatunkować!
Serca ludzkie są po to, żeby się wspierały wzajemnie...
W życiu, jak w pociągu – każdy chciał by przejechać na gapę.
Rzeczywistość jest z tej samej przędzy co i marzenia.
Chłop jak sięga, to przysięga
Jak dostaje, to przestaje.
– Moje uczucie bierze pani za komedię?... Przekonam panią, że to nie komedia, przekonam!...
– Dobrze, ale jutro na Bielanach – przerwała podając mu rękę na pożegnanie i nucąc jakąś piosnkę poszła do garderoby.
Kotlicki patrzał za nią pożądliwie, gryzł usta i burzył się ze złości.
– Komediantka! – szepnął w końcu, wychodząc z teatru.
Wiatr i życie to wielki młyn, w którym się trą na miazgę mózgi i sumienia.
Największym dobrem człowieka jest to, że może zapominać, inaczej nie mógłby żyć zupełnie.
Mnie się zdaje, że powinno się zawsze stać w szeregu jednym lub drugim i czegoś pragnąć, coś robić, pracować i kłaść cała duszę, i żyć z całą pasją…
Jest niewielu, którzy z księgi przyrody czytają i biorą dla siebie pokarm żywota.
Gniewa się tylko lub raduje głupstwo. Człowiek powinien patrzeć, obserwować i na swoją drogę.
Bieda to ogień, co spala drzewo, puch i wszelkie śmiecie, ale metal szlachetny wychodzi z niego jeszcze czystszym.
Chałupy trzeszczały, bo raz wraz wichura parła barami ściany, tłukła się o węgły, podważała okapy, za przyciesie się brała, w drzwi tłukła jakby łbem, że niejedne puściły, szyby gnietła, aż trza było wśród nocy wstawać i przytykać poduszkami, bo darła się do wnętrza z kwikiem, kiej ta świnia uprzykrzona, a tak prażyła ziąbem, iż ludzie pod pierzynami a kostnieli!
A ruchali się żwawo, bo mróz prażył i poganiał galanto.
Ksiądz wszedł na ambonę, i wszyscy zadarli głowy i wpatrywali się w dobrodzieja, któren w białej komży pochylił się nad narodem i czytał Ewangelię – a światła i farby biły na niego z okien, że widział się wszystkim jako ten anioł płynący na tęczy...
Jak stary młódkę bierze, diabeł się cieszy, bo profit z tego miał będzie.