Oto samoistne ozdrowienie wyleciało z kart książki niczym tęczowy motyl i każdy nadstawiał teraz czoło, policzki, twarz, żeby tylko ów motyl musnął je swymi zbawczymi skrzydłami.
A wiec to tak – wyobrażamy sobie śmierć jako czerń, ale to nieprawda, śmierć jest biała. (…) Biała, obojętna śmierć, prześcieradło na nieruchomym kształcie, na nicości, zbliżała się do niego ostrożnie, bezszelestnie, w szpitalnych kapciach.
Nie szanujemy jakoś w ludziach miłości do zwierząt, pokpiwamy sobie z czyjegoś przywiązania do kotów. Czyż jednak nie jest tak, że najpierw przestajemy lubić zwierzęta, a potem - tracimy serce do ludzi?
W łagrze wielu z nas zrozumiało, że zdrada, wydawanie na śmierć dobrych i bezbronnych ludzi to zbyt wysoka cena, że nasze życie nie jest jej warte. Lecz gdy mówiliśmy o służalczości, wazeliniarstwie, kłamstwie – zdania były podzielone, nawet w łagrze ludzie twierdzili, że taką cenę można jeszcze zapłacić.
Wojna okazała się łaskawa dla mężczyzn, zabrała ich. A kobiety zostały – na dalszą mękę.
- Najłatwiej krytykować system społeczny, który dopiero powstaje. Musisz jednak pamiętać, że to młody system; nie ma nawet czterdziestu lat.
- Ja też nie mam jeszcze czterdziestu lat – odpalił Kostogłotow. – I zawsze będę młodszy od tego twojego systemu.
W tamtym zlodowaciałym świecie, który urobił, przenicował duszę Olega, nie istniało takie zjawisko, takie pojęcie, jak ”bezinteresowna dobroć”. I Oleg zapomniał o nim. A teraz przychodziły mu do głowy najrozmaitsze wytłumaczenia, tylko nie – zwyczajna ludzka dobroć.
Pana aresztowano, ale nas zapędzano na zebrania, żeby szczuć na takich, jak pan! Pana skazano, a my musieliśmy na stojąco oklaskiwać wyroki. Nie, żeby to tylko oklaskiwać – musieliśmy żądać, żądać rozstrzelania. (…) Kto był przeciw? Kto zaprotestował? Gdzie są teraz ci ludzie?.
Czy pani choć trochę zdaje sobie sprawę, co czeka w łagrze ładną dziewczynę? (….) Jeśli zgodzi się żyć z tym albo z tamtym, to załatwiają jej pracę w czystym i ciepłym miejscu. Jeśli odmówi – to tak ją urządzą, tak zaszczują, że sama przypełznie na kolanach i będzie błagać jak o łaskę.
Popatrzyli na siebie życzliwie i bez pośpiechu.
Oznaczało to, że zawsze są gotowi sobie pomóc.
I że pomóc sobie - nie mogą.
To najlepszy sprawdzian dla lekarza – zachorować zgodnie ze swą specjalnością.
Nie spieszy się Historia, nie zważa na krótkie ludzkie życie i niecierpliwość serc!
- Słuchaj, a jeśli oni wszyscy zaczną teraz wracać, to co wtedy?
- Skąd mam wiedzieć – płaczliwie odpowiedział mąż. – Jakim prawem ich wypuszczają? Jak można tak okrutnie krzywdzić ludzi?
Pochyliła się ku niemu Asia blisko, bliziutko i podsunęła pierś.
- Całuj! Całuj! - czekała, ponaglała, żądała.
I wdychając żywe, podarowane mu ciepło, z zachwytem i wdzięcznością zaczął jak prosiak miętosić łapczywymi ustami tę giętką sprężystość, zaklętą w kształt tak doskonały, że żaden malarz ani rzeźbiarz nie zdołałby stworzyć piękniejszego.
Łzy Asi kapały na jego ostrzyżoną głowę.
Nie odsuwała się, nie zabierała piersi, więc znowu i znowu powracał do sutka i delikatnie robił ustami to, czego nigdy nie zrobi z tą piersią przyszłe dziecko Asi. Nikt nie zaglądał do salki i Diomka bez końca obcałowywał nawisłe nad nim cudo.
Dziś cudo - a jutro do kubła.
Ale tu, w sali, przypomniał sobie, jak umierali tacy starzy u nich nad Kamą - i Rosjanie, i Tatarzy, i Wotiakowie. Nie chełpili się, nie wykrzykiwali, że nigdy nie umrą, przyjmowali śmierć ze spokojem. Nie odwlekali tej chwili, a przygotowywali się do niej z rozmysłem i zawczasu, rozdzielali chudobę - komu kobyłę, komu źrebaka, komu kapotę, komu buty. I odchodzili zwyczajnie, jakby po prostu przenosili się do innej chałupy.
Po prostu ludzie sami już nie wiedzą, co dla nich dobre, a co złe. Dobre - to gnieździć się w sześciopiętrowej klatce i słuchać, jak wszędzie ryczą radia albo sąsiedzi tupią nad głową. A pędzić pracowity żywot rolnika w glinianej chatce na skraju stepu - o, to dla nich dno upadku!
Tylko pamiętaj: od wykształcenia rozumu nie przybywa. (Oto czego Ogłojed uczy dzieciaka!)
- Jak to?
- A tak to.
- A skąd się bierze rozum?
- Z życia.
....
- To jak - nie warto się uczyć? Nie zgadzam się.
- Czemu nie warto? Warto. Ucz się na zdrowie. Tylko pamiętaj, że rozum to nie wiedza.
- A co?
- Co? Rozum - to własnym oczom wierzyć, a uszom nie.
Pawilon onkologii oznaczony był numerem trzynastym. Paweł Nikołajewicz Rusanow nigdy nie wierzył i nie mógł wierzyć w przesądy, ale kiedy przeczytał na skierowaniu: "pawilon trzynasty" - coś się w nim załamało. Że też nikt nie miał na tyle rozumu, żeby umieścić pod trzynastką jakąś protezownię albo urazówkę!
Wadim osadził towarzyskie zapędy współpacjentów, stwierdzając wkrótce po przybyciu do sali:
- Towarzysze, żeby gadaniem zagotować kubek wody, trzeba mówić po cichu przez dwa tysiące lat, a głośno - przez siedemdziesiąt pięć lat, a i to przy założeniu, że nie będzie żadnych strat ciepła. Sami widzicie, jaki jest pożytek z gadaniny!
Jak rower, jak koło, któremu ruch zapewnia stabilność, a bezruch ją niweczy, tak gra między kobietą i mężczyzną raz rozpoczęta musi się toczyć dalej; jeśli od wczoraj nie posunęła się do przodu – zamiera.