Zmartwychwstać mogą jedynie trupy. Żywym trudniej.
Gdyby Andrzej Szczypiorski nie tryskał tak niespożytą energią w instruowaniu Polaków, jakich mają dokonywać wyborów i skąd mają czerpać jedynie słuszne poglądy, to pewnie prawda o tym, skąd on sam czerpał w życiu inspiracje do różnych działań, nie byłaby aż tak bulwersująca.
I żałuję jedynie tego, że nie byłam wystarczająco twarda, że mój gniew złagodziłam refleksją. Nazbyt wielu jest tych, którzy milczą. Którzy myślą tak samo jak ja, ale boją się mówić to, co mówię ja. Którzy dla własnej korzyści albo z tchórzostwa udają Greka, udają, że nie widzą tego, co dostrzegam ja. Tak, że ich milczenie jest tym samym milczeniem, ich strach tym samym strachem, ich przebiegłość tą samą przebiegłością, z jakimi w latach dwudziestych, a potem w latach trzydziestych dwudziestego wieku ich dziadkowie powitali faszyzm, narodowy socjalizm i bolszewizm.
Kiedy pomyślisz na przykład, że taki pijak jak Jelcyn był carem, a taki ignorant jak Wałęsa symbolem wolności, zapiera ci oddech. Faktem jest, że w ostatnich dziesięcioleciach nasza epoka zrodziła jedynie dwóch liderów: Karola Wojtyłę i Bin Ladena.
Kiedy nastanie pokój, być może z czasem będziemy w stanie wybaczyć Arabom zabicie naszych synów, ale trudniej będzie nam wybaczyć im, że zmusili nas do zabicia ich synów. Pokój nadejdzie, gdy Arabowie będą bardziej kochać swoje dzieci niż nas nienawidzą.
Te najwcześniejsze dni Pink Floyd były naprawdę magiczne. Graliśmy dla małych audytoriów, dla pogrążonej w transie publiczności, i było tam takie niesamowite poczucie wspólnoty. Zostaliśmy pokonani przez ciężar sukcesu i wielkich liczb – nie tylko pieniędzy, ale także ludzi na widowni. Stałem się bardzo rozgoryczony. Musiałem podjąć decyzję: albo pozostać w tym kieracie, albo podjąć odważniejszą decyzję i podążyć trudniejszą, samotną ścieżką.
Chodzę stale do teatru, lecz coraz trudniej mi zakochać się w przedstawieniu. Do niedawna dobrym kryterium była zazdrość. Zastanawiałem się, czy zazdroszczę ludziom na scenie – jako aktor, bo najpierw jestem aktorem. Ale zazdroszczę coraz rzadziej. Może z zarozumialstwa, może ze starości, może ze zmęczenia, a może dlatego, że tak łatwo dziś zyskać aplauz.
Dążenie do światowej kariery i uznania wykraczającego poza własne ściany jest czymś absolutnie naturalnym pod warunkiem, że nie przybiera cech chorobowych niszczących dorobek wielu pokoleń. A polskich prowincjuszy zapewniam, że taki Fredro na przykład nie jest ani odrobinę gorszym dramaturgiem od Moliere’a, mimo że znalazł miejsce w historii jedynie naszego kraju.
W naszej tradycji już komedia – a co dopiero farsa – kojarzy się fatalnie. Komedia nie może mówić niczego istotnego i niczego nie może nauczyć, służy jedynie rozbawianiu gawiedzi. To nieprawda, udowodnił to choćby Jacques Lassalle inscenizacją Tartuffe’a, pokazując inną twarz Moliera. Podobnie z Calderonem. Poza tym… Każdy przeżył początek miłości, gdy nie chodzimy, a lekko unosimy się nad ziemią. Coś podobnego czuję, pracując nad tym tekstem. Dotykam w nim tego, co w nas najprostsze, ale nie prostackie, tego, co najszlachetniejsze, ale nie szlacheckie, tego, co śmieszne, ale nie komiczne. Nie jest to graffiti, a raczej akwarela. Jesteśmy przyzwyczajeni, że teraz chlapie się farbą, gdzie popadnie. Proszę bardzo, ale z prawdziwą przyjemnością używam ultramaryny.
(…) w razie klęski jedynie dyrektor nie ma żadnego alibi. Albo zbuduje coś, co przetrwa jakiś czas, albo nie. Dlatego nie może walczyć o to, by zostawić po sobie własny artystyczny ślad, bo wtedy skupia się na tym, a nie na prowadzeniu zespołu.
Mamy bowiem bardzo dobrą sytuację na rynku pracy. Też częściowo wynika ona z działań NBP. Stworzyliśmy warunki, bez których uruchomienie tarcz antyinflacyjnych byłoby niemożliwe. Ogólnie, sytuacja gospodarcza Polski jest bardzo dobra. Na świecie mówi się o cudzie gospodarczym w Polsce. Obserwowany w naszym kraju wzrost jest stabilny, zrównoważony. Jeśli mamy jakieś zmartwienia, to jest nim w tej chwili jedynie popandemiczny wzrost inflacji.