Pokaż mi samotnego mężczyznę lub kobietę, a ja wskażę ci świętego. Niech spotka się dwoje ludzi, a zrodzi się między nimi miłość. Tam gdzie spotkają się trzy osoby natychmiast sprokurują one radosny twór, zwany "społeczeństwem". Daj mi cztery osoby, a wzniosą piramidę. Daj mi pięć, a jednego spośród nich uczynią wygnańcem. Zbierz sześć osób, a wynajdą one wrogość. Zbierz siedem, a po siedmiu latach zaczną one między sobą toczyć wojny.
Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę.
Gdyby się okazało, że tylko kobieta przyniesie najwięcej pożytku duchowości buddyjskiej – czemu nie? Niektórzy myślą, że żartuję. Ale nie, mówię poważnie.
To, co dzieje się na parkiecie, przekłada się na życie prywatne. Osiem na dziesięć związków w naszej lidze (NBA) się rozpada. Znajdź teraz kobietę, która będzie cię lubiła, kochała tylko za to, kim jesteś. Która nie ma dolarów w oczach. Idź do klubu i porozmawiaj z dziewczyną. Porozmawiaj z nią normalnie, nie będąc zwykłym, anonimowym chłopakiem, nie mając normalnego życia.
Oddzielmy dwa pojęcia: samotność i bycie samą. Wiele razy przeżywałam samotność w tłumie: kiedy byłam wśród rodziny, z moimi przyjaciółmi, mając u boku mężczyznę. Gdy dzieci wyleciały w dorosłe życie, gdy rozstałam się z mężczyzną i zostałam po raz pierwszy sama w pustym domu, poczułam tak naprawdę, czym może być samotność. Musiałam odpowiedzieć sobie na pytanie, czy ja dla siebie jestem wystarczająco fajnym towarzystwem, (...) Było mi z tym trudno. Ale oswoiłam bycie samą.
Jest Pani kretynką.
Uważam poligamistów za kretynów, bo oni nie wiedzą, jak zdrada boli kobiety. Ja wiem, jak boli mężczyznę. Ja to przeżyłem, wiem.
Lubię swoją samotność i absolutną niezależność. Jeśli spotkam mężczyznę, który to uszanuje, może dojdziemy do porozumienia (śmiech).
Jeśli przyjrzeć się bliżej połowie naszego stulecia, wydarzeniom, które nas zajmują, naszym zwyczajom, osiągnięciom, a nawet tematom rozmów, trudno nie zauważyć, że pod wieloma względami zaszła zmiana w naszych ideach; zmiana, która przez swoją szybkość wydaje się nam zapowiadać inną, jeszcze większą. Sam czas pokaże cel, naturę i granice tej rewolucji, której niedogodności i zalety nasza potomność rozpozna lepiej niż my.
Moją miłością jest Maryja Panna. Bo kocham tę Kobietę, kocham wszystko, co zrobiła. A Ona przynosi mi ulgę, daje mi towarzystwo, którego nie mam. Zawsze jest ze mną. Słucha mnie i wspiera.
W szkole teatralnej moje nazwisko było pewnego rodzaju obciążeniem. Egzaminatorzy byli dość złośliwi: „No, zobaczymy, co nam pokaże panna Peszkówna”. Jedna z profesorek kazała mi na egzaminie rozpłakać się nad grobem Jana Peszka. To było idiotyczne.