Zawsze (...) uważałem, że teraźniejszość i przyszłość są ważniejsze od przeszłości.
Wszystkie religie mają ten sam dar przemiany naszych uczuć w uczucia pozytywne.
Weźcie metody buddyjskie i zbadajcie je dokładnie i naukowo. Jeżeli pomagają one zmniejszyć ludzkie cierpienie, to nie powinny być zastrzeżone tylko dla buddystów – powinny służyć każdemu.
Tybetańska kultura, oparta na buddyjskich zasadach współczucia i niestosowania przemocy, służy nie tylko Tybetańczykom, ale i całemu światu, w tym Chińczykom. Nadziei na przyszłość nie powinniśmy upatrywać więc li tylko w rozwoju materialnym – Tybetańczycy i w kraju, i poza jego granicami winni jednocześnie zdobywać nowoczesne wykształcenie oraz kultywować tradycyjne wartości, a ludzie młodzi, jak najliczniej, stawać się profesjonalistami i ekspertami w różnych dziedzinach.
Tybetańczycy jako jedna z największych pięćdziesięciu pięciu mniejszości narodowych w Chinach są odrębną grupą w kategoriach swojej ziemi, historii, języka, kultury, religii, obyczajów i tradycji. Ta odrębność jest nie tylko oczywista dla świata – była również uznawana przez wielu najwyższych przywódców Chin.
To, czy jesteś buddystą, czy nie, zależy od tego, czy przyjąłeś Schronienie w Trzech Doskonałych Klejnotach – Buddzie, Dharmie i Sandze – z głębi serca. Samo odmawianie buddyjskich modlitw, bawienie się modlitewnym różańcem (malą), czy okrążanie buddyjskiej świątyni lub stupy nie czyni jeszcze z Ciebie buddysty. Tego może nauczyć się nawet małpa. Praktyka Dharmy jest kwestią umysłu i ducha, a nie zewnętrznych czynności.
Śmierć jest naturalnym procesem; jest nieunikniona i trzeba ją akceptować jako taką w ciągu całej naszej drogi tu, na ziemi. Śmierć to tylko zmiana starego zużytego ubrania, a nie jakiś ostateczny koniec. Nikt nie może przed nią uciec, dlatego nie znajdę powodu, dla którego należałoby się niepokoić.
Sugeruję, że religijne skłonności czy wiara nie są niezbędne. Niekoniecznie trzeba być wierzącym. Nawet jeśli jesteś niewierzący, bądź dobrą ludzką istotą, człowiekiem ciepłego serca. Życzliwość i serdeczność stanowią według mnie religię uniwersalną.
Przez ostatnie sześć dekad, używanie siły, jako głównego sposobu na rozwiązywanie problemów w Tybecie, doprowadziło jedynie do pogłębienia poczucia żalu i frustracji wśród członków społeczności tybetańskiej.
Niektórzy uważają, że jestem żywym Buddą. To nonsens. Bzdura.
Niektórzy Tybetańczycy oskarżają mnie, że sprzedaję ich prawo do niepodległości. Ale to, co robię, leży w ich interesie. Tybet jest zacofany. To rozległy kraj, bogaty w zasoby naturalne, ale brakuje mu technologii i ekspertów. Jeśli pozostaniemy częścią Chin, możemy z tego wyciągnąć korzyści. Oczywiście warunkiem jest to, by Chiny uszanowały naszą kulturę, środowisko naturalne i udzieliły nam jakichś gwarancji.
Narody nie mogą już dłużej rozwiązywać swoich problemów samodzielnie – potrzebują również przyjaciół, coraz bardziej zależąc od interesów, stanowisk i współpracy innych narodów.
Najważniejszym powodem proponowanej przeze mnie prawdziwej, regionalnej autonomii narodowej dla wszystkich Tybetańczyków jest zagwarantowanie rzeczywistej równości i jedności Tybetańczyków i Chińczyków poprzez wyplenienie szowinizmu Hanów i lokalnego nacjonalizmu.
Musimy patrzeć w przyszłość i pracować dla obopólnej korzyści. My, Tybetańczycy, pragniemy należnej, znaczącej autonomii i ustaleń, które pozwolą nam żyć w strukturach Chińskiej Republiki Ludowej. Spełnienie aspiracji Tybetańczyków zapewni Chinom stabilność i jedność. Nie przedstawiamy żadnych żądań o charakterze historycznym. Historia uczy, że nie ma na świecie kraju – i nie są nim również Chiny – którego status terytorialny pozostawałby, i mógł pozostać, niezmienny.
Moje życie nie było łatwe. Gdy miałem 16 lat, straciłem wolność. Gdy miałem lat 24, straciłem ojczyznę, a od prawie 50 lat z mojego domu płyną głównie złe wiadomości.
Mimo pewnego rozwoju i postępów gospodarczych, Tybet nadal stoi przed fundamentalnym problemem przetrwania. Powszechne, drastyczne naruszanie praw człowieka jest z reguły skutkiem polityki rasowej i kulturowej dyskryminacji. To jednak tylko symptomy i konsekwencje problemu głębszego. Władze chińskie widzą w odrębnej kulturze i religii Tybetańczyków źródło groźby podziału państwa. Z premedytacją uprawiają więc politykę, która stanowi zagrożenie dla dalszego trwania całego narodu, jego unikalnej kultury i tożsamości.
Mądrości nie można kupić w supermarkecie, nie jest możliwe uzyskanie jej siłą od innych ludzi.
Mamy jedyną w swoim rodzaju kulturę dobroci i współczucia, która może służyć całemu światu. Walka Tybetu o prawdę nie leży tylko w interesie Tybetańczyków, ale całego świata, i niesie potencjał polepszenia życia Chińczyków. Zniszczenie religii i kultury Tybetu będzie ogromną stratą dla wszystkich.
Komunistyczna propaganda chińska przedstawia bardzo różowy obraz sytuacji. Ale w rzeczywistości nawet Chińczycy, którzy przyjeżdżają do Tybetu, odnoszą wrażenie, że jest tam strasznie.
Jeżeli myślisz, że jesteś zbyt mały, by coś zmienić, spróbuj zasnąć z komarem latającym nad uchem.