Niedźwiedź, zając, ryba, ptak...moja miła rzekła tak.
Widzę tę scenę, jak polski James Bond, otoczony takimi mniejszymi Bondami, kiwają głowami, znaczą pieniądze i zastawiają pułapki – to żałosne, przecież oni się na tym nie znają.[...] Chodziło o to, żeby skompromitować Andrzeja Leppera. To jest jasne. Nawet sam Kamiński specjalnie temu nie zaprzecza. Argumentacja taka, że Ryba z Lepperem mieli bliskie kontakty, że Lepper popierał w czymś Rybę… no to ja popierałem kiedyś Kaczyńskiego w wielu sprawach. To jest zupełny absurd oskarżać Leppera, że znał dobrze Rybę.[...] Robili to niezwykle nieudolnie i myślę, że bezpodstawnie.[...] Ja dzisiaj słyszę pana Przemysława Edgara, który mówi, że to prawdopodobnie agent WSI. To paranoja jest. To znaczy WSI się odradza jak feniks? Macierewicz gwarantował przecież całkowite oczyszczenie służb. I nagle teraz to WSI, okazuje się, weszło do CBA i pokrzyżowało sprytne plany polskiego Jamesa Bonda. To do powieści się nadaje. Można taką kabaretowo-szpiegowską powieść napisać.
Kiedy przestajemy się czuć jak ryba w wodzie, a zaczynamy jak ryba w garnku z klejem, to trzeba coś zmienić – nawet uciec przez okno.
Nie oddycha, a żyje,
Nie pragnie, a wciąż pije.