- A cożeś myślał? Że na tańce, na Zażynek? Przechodzimy rubież. Jutro o świtaniu rusza cała Bura Chorągiew. Setnik nie rzekł, w jakim szyku, ale przecie nasza dziesiątka przodem pójdzie jako zwykle. No, żwawiej, ruszcie dupy! Zaraz, wróć. Powiem od razu, bo potem czasu nie stanie pewnikiem. To nie będzie zwykła wojaczka, chłopy. Jakąś durnote nowoczesną wymyślili wielmożni. Jakieś wyzwalanie, czy coś takiego. Nie idziem wroga bić, ale na te, no, nasze odwieczne ziemie, z tą, jak jej tam, braterską pomocą. Tedy baczność, co powiem: ludzisków z Aedirn nie ruszać, nie grabić…
– Jakże to? – rozdziawił gębę Kraska. – Jakże to: nie grabić? A czymże konie karmić będziem, panie dziesiętnik?
– Paszę dla koni grabić, więcej nic. Ale ludzi nie siec, chałup nie palić, upraw nie niszczyć… Zawrzyj gębę, Kraska! To nie wiec gromadzki, to wojsko, taka wasza mać! Rozkazu słuchać, bo inaczej na stryk! Rzekłem, nie mordować, nie palić, bab…
Zyvik przerwał, zamyślił się.
– Baby – dokończył po chwili – gwałcić po cichu i tak, coby nikt nie widział.
Żeby wywalczyć sobie prawo robienia filmów, musiałam się zetknąć z wieloma dziwnymi ludźmi. Jednym z nich był Janusz Wilhelmi – szef kinematografii, inteligentny, pozbawiony skrupułów manipulator, gnida rodem z Dostojewskiego. Pamiętam, że wyciągnął mnie z niebytu i pozwolił mi wtedy na debiut, bo myślał, że w ten sposób skłóci mnie z Wajdą, którego dręczył i poniżał. (…) [Plan Wilhelmiego się nie powiódł], bo Wajda powiedział, żebym koniecznie robiła film, jako szef Zespołu Filmowego X był zresztą moim producentem.
(Gargantua) chował się przed deszczem pod rynnę, kuł żelazo, kiedy wystygło, myślał o niebieskich migdałach, łowił ryby przed niewodem, mówił hop, zanim przeskoczył, mur przebijał głową, drapał się, gdzie go nie swędziało, budował domy na piasku, zaglądał w kuchni do garnków, łaskotał się, aby się pobudzić do śmiechu, podkuwał żabom nogi, sypał wróblom soli na pośladek, opasywał się siekierką, podpierał się workiem, studnie stawiał na piecu, wodę czerpał przetakiem, ryby łowił widłami, sarny strzelał makiem, psuł papier, bazgrał po pergaminie, rachował się bez gospodarza, chwytał dwie sroki za ogon, szukał wiatru po świecie, darowanemu koniowi zaglądał w zęby, pierdział wyżej niż dziura w zadku. Czekał aż mu pieczone gołąbki wpadną same do gąbki, troskał się o zeszłoroczny śnieg, szukał dziur na całym.
Kiedy zostanę królem - myślał - muszę dać im nie tylko chleb i schronienie, lecz również naukę książki, bo pełny brzuch niewiele znaczy, gdy umysł i serce umierają z głodu. Na zawsze postaram się zapamiętać tę dzisiejszą lekcję, aby nie poszła na marne i lud mój nie cierpiał z tego powodu. Nauka zmiękcza bowiem serca i uczy uprzejmości oraz miłosierdzia
Pochodzę ze stanu Pensylwania, gdzie jest mnóstwo polskich imigrantów. Mam liczne wspomnienia związane z Polską. Jako dziecko jadałam polskie kiełbasy, kanapki. Oglądałam ludzi tańczących polskie tańce, słuchałam polskiej muzyki, gry na akordeonie.
Jest dla mnie nie do przyjęcia, że Polska ma do tej wojny dokładać ze swoich niesłychanie ograniczonych funduszy. Nie stać nas na wydanie z początku 25 milionów dolarów, a później prawdopodobnie znacznie większej kwoty, kiedy sami przechodzimy okres niesłychanego ubóstwa środków.
To mało znany fakt, ale chciałem, żeby Han Solo zginął pod koniec Gwiezdnego wojny: Część VI - Powrót Jedi (1983). Myślałem, że doda to /filmowi/ większej wagi i rezonansu. Jednak George Lucas myślał inaczej. Nie chciał żeby mnie zabiły te pluszowe misie.
Kaczyński myślał serio o wspólnym rządzie z Platformą. Ja byłem sceptyczny. Od początku uważałem za właściwszą koalicję z LPR i Samoobroną. Chciałem, aby zmianę Polski przeprowadzały choćby na początku partie reprezentujące różne odmiany społecznego buntu wobec III RP i wykluczenia z transformacji. PO przynajmniej poprzez KLD-owskie kierownictwo to był i jest jednak żywioł III RP.
Człowiek, który widząc nadciągające widmo zagłady swojej ojczyzny, a może i całego globu, dokonał trudnego wyboru, by w pojedynkę stawić czoła imperium zła. Był to wybór dramatyczny, który kosztował go bardzo wiele. (…) Gen. Ryszard Kukliński wybiegał myślą w przyszłość, kierował się wizją świata bez zimnej wojny i żelaznej kurtyny; myślał o rzeczywistości, w której Europa, a w niej Polacy i inne wolne narody będą wspólnie tworzyć lepszą przyszłość.
Bardzo rzadko nie myślę o niczym. Bardzo rzadko mam takie chwile, że idę sobie i nic mnie nie obchodzi, nie myślę o niczym, tylko idę lekko. Przeważnie mam w głowie wielki szum. To jest może jakaś wada albo jakaś choroba umysłowa, żeby nie potrafić czasem nie myśleć (...) Bardzo chętnie bym czasami nie myślał, tylko tak szedł bezwiednie albo tak posiedział bezmyślnie, dając się żywotowi ponosić przez jakiś czas. Tak myślę, że to by było niezłe, taki czasami krótki odpoczynek. Wieczorami to można by doprowadzić do tego, żeby się udało przez ten czas zasypiać normalnie, a nie zapadać się gdzieś z wielkiego natężenia i szumu. Taki sen byłby lepszy i spokojniejszy na pewno. Bo jak ja zasypiam z myślami napiętymi, to te myśli, one we śnie ciągną się dalej i robią się z nich potwory. I ta biedna głowa nie odpoczywa wcale, tylko cały czas pracuje, cały czas w niej szumi, chociaż wygląda, że to śpiące, martwe morze. Ale to jest tylko na powierzchni. W głębinach tam szumi. Kipi.