Zawsze teraz pijesz przeciwko czemuś lub za coś. Gdzie tam. Wiele razy po prostu pijesz. Dziś będziesz to robił na potęgę.
Tym, co chciałbym jej dać, jest bezpieczeństwo, które już nie istnieje, cała moja miłość, która nie ma żadnej wartości (...).
Albowiem każdy porządny człowiek woli zawsze narażać raczej własne życie niż środki do życia (...).
Smutek rozproszy się, gdy słońce wstanie. On jest jak mgła.
Nigdy niczego sobie nie wmawiaj na temat miłości. Po prostu większość ludzi nie ma szczęścia tego przeżyć. Sam jeszcze nigdy tego nie miałeś, a teraz masz. To, co masz z Marią – obojętne, czy będzie trwało przez dziś i kawałek jutra, czy przez całe długie życie – jest najważniejszą sprawą, jaka może się zdarzyć człowiekowi. Zawsze znajdą się tacy, którzy będą twierdzili, że to nie istnieje, ponieważ sami nie mogą tego zaznać. Ale ja ci powiadam, że to jest prawdziwe, że to już masz i że spotkało cię wielkie szczęście, nawet gdyby ci jutro przyszło umrzeć.
Zawsze nazywał w myśli morze: "la mar", bo tak nazywają je ludzie po hiszpańsku, gdy je kochają. Czasami ci, co je kochają, mówią o nim złe słowa, ale zawsze tak, jakby chodziło o kobietę. Niektórzy młodzi rybacy - ci, co używają boi jako pływaków do linek i mieli motorówki kupione wtedy, gdy wątroby rekinów przyniosły im dużo pieniędzy - mówili o nim "el mar", co jest rodzaju męskiego. Mówili o nim jak o przeciwniku bądź miejscu, bądź nawet wrogu.
[...] odważny, łagodny, zabawny, nigdy nie tracący panowania nad sobą, niechełpliwy, nie narzekający nigdy, chyba żartem, tolerancyjny, wyrozumiały, inteligentny, pijący trochę za wiele, tak jak powinien prawdziwy mężczyzna [...].
Mnie nie idzie o teoretyczną chrześcijanskość, tylko o to, żeby być takim jak Chrystus.
Dzielny umiera ze dwa tysiące razy, jeżeli jest inteligentny. Tylko po prostu o tym nie mówi.
Dla niego było to mrocznym przejściem prowadzącym do nikąd, znowu do nikąd i znowu do nikąd, i jeszcze raz do nikąd, wciąż i na zawsze do nikąd, gdy leżał ciężko na łokciach wpartych w ziemię — do nikąd, w mrok, w nieskończoną nicość i ciągle w tę niewiadomą nicość, teraz i na zawsze do nikąd, i znowu nieznośnie, raz jeszcze do nikąd — aż wreszcie ponad wszelką wytrzymałość, coraz mocniej, mocniej, mocniej, nagle, piekąco, wciąż w nicość, i wtem nicość znikła, czas się zatrzymał, oboje znaleźli się poza czasem i wtedy uczuł, że ziemia poruszyła się i usunęła spod nich.
Nie byłem stworzony do myślenia. Byłem stworzony do jedzenia.
Ale nie masz już domu ani podwórka przy tym domu, którego nie ma - pomyślał. - Nie masz nikogo z rodziny, prócz brata, który jutro idzie o walki, i nie posiadasz nic, prócz wiatru i słońca, i pustego brzucha [...] Masz w kieszeni cztery granaty, ale one są tylko do tego, żeby wyrzucać kule. Masz meldunek, który musisz oddać. I pełen jesteś łajna, które możesz oddać ziemi - uśmiechnął się w ciemnościach. - Możesz je także podlać uryną. WSZYSTKO CO MASZ JEST DO ODDANIA. JESTEŚ ISTNYM DZIWEM FILOZOFII I NIESZCZĘŚLIWYM CZŁOWIEKIEM - powiedział do siebie i UŚMIECHNĄŁ SIĘ ZNOWU.
Pomyśl o łyku chłodnej wody. Dobrze. To będzie właśnie takie. Jak łyk chłodnej wody. Kłamiesz. To będzie po prostu nicość.
Kiedy człowiek się rozpije, albo dopuści rozpusty czy cudzołóstwa, poznaje swą własną omylność.
Przypuszczam, że można zaznać równej pełni życia w ciągu siedemdziesięciu godzin, jak w ciągu siedemdziesięciu lat, pod warunkiem, że nasze życie jest już pełne w chwili, kiedy zaczyna się te siedemdziesiąt godzin (...) Choćby więc moje życie przemieniło się z siedemdziesięciu lat w siedemdziesiąt godzin, to przecież mam już to bogactwo i na szczęście zdaję sobie z tego sprawę. A jeśli nie będzie żadnego „na długo" ani „do końca życia", ani „odtąd", a jest tylko „teraz", to trzeba cenić to „teraz" i bardzo jestem z niego szczęśliwy.
Ma się niezłe samopoczucie po powzięciu decyzji, że się nie będzie dziwką.
Objąłem ją ramieniem, wtuliła się we mnie i ogarnął nas spokój. Patrzyła na mnie w ten szczególny sposób, który kazał mi się zastanowić, czy naprawdę mnie widzi tymi swoimi oczami. Pozostawały utkwione we mnie, kiedy każdy inny człowiek już dawno odwróciłby wzrok. Patrzyła tak, jakby na świecie nie istniało nic, na co nie dałoby się patrzeć w ten sposób, choć przecież tak wiele rzeczy budziło jej lęk.
....po bólu poznał, że nie umarł.
Tak właśnie się dzieje. Umiera się. I nigdy się nie wie, o co właściwie idzie. Nigdy nie ma dość czasu, żeby się dowiedzieć. Ktoś rzuca cię na świat, uczy jakichś prawideł i jak tylko przyłapie cię na błędzie, zabija. Albo zabija w ogóle za nic, tak jak Ayma. Albo daje ci syfilis, jak Rinaldiemu. Ale w końcu zabija. Na to można liczyć. Poczekaj tylko, a zobaczysz, że cię zabije.