Wrócę jeszcze do Afryki, ale nie po to, żeby się z niej utrzymywać. To potrafię robić za pomocą dwóch ołówków i paruset kartek najtańszego papieru. Ale wrócę tam, gdzie mi jest dobrze żyć, żyć naprawdę. Nie tylko pozwolić życiu, żeby przemijało.
[...] odważny, łagodny, zabawny, nigdy nie tracący panowania nad sobą, niechełpliwy, nie narzekający nigdy, chyba żartem, tolerancyjny, wyrozumiały, inteligentny, pijący trochę za wiele, tak jak powinien prawdziwy mężczyzna [...].
Otóż przyjemnie jest polować przez dłuższy czas na coś, czego się bardzo chce, bywać przechytrzonym i wymanewrowanym i nic nie zdziałać dzień po dniu, ale chodzić na polowanie i za każdym razem wiedzieć, że prędzej czy później szczęście się odmieni i przyjdzie ta sposobność, której się szuka. Natomiast nie jest przyjemnie mieć jakąś granicę czasu, do której trzeba dostać swojego kudu, bo inaczej może go się już nigdy nie dostanie ani nawet nie zobaczy. Nie powinno się tak polować. To zanadto przypomina tych chłopców, których dawniej posyłano na dwa lata do Paryża, żeby w tym czasie zrobili karierę jako pisarze albo malarze, po czym, jeżeli jej nie zrobili, mogli wracać do domu i pracować w interesie ojca. Polować trzeba, póki się żyje, na takie a takie zwierzę, dopóki ono jest; podobnie jak malować trzeba tak długo, jak istnieje się samemu i są farby i płótno, a pisać, dopóki można żyć i jest ołówek i papier albo atrament czy jakaś maszyna, którą można to robić, albo coś, o czym chce się pisać — i człowiek czuje się głupcem i jest głupcem, jeżeli robi to w jakikolwiek inny sposób.