Póki filozofia, która wywyższa jedną rasę, a inną poniża, nie zostanie ostatecznie i permanentnie skompromitowana i porzucona, póki nie będzie już obywateli pierwszej czy drugiej kategorii jakiejkolwiek narodowości, kiedy kolor skóry człowieka nie będzie miał większego znaczenia niźli kolor jego oczu i kiedy podstawowe prawa człowieka będą jednakowo gwarantowane dla wszystkich bez względu na rasę; dopóki ten dzień nie nastąpi, marzenie o światowym pokoju i światowym poczuciu obywatelstwa oraz o rządach światowej moralności nie pozostanie niczym więcej jak krótkotrwałą ułudą, tropioną, ale nigdy nie osiągniętą.
Marzenie to jest jedna rzecz, złudzenie...nie ma marzeń. Ktoś kto marzy, ja jestem realistą, to się łudzi.
Najbardziej racjonalne i najlepsze dla Polski byłoby, gdyby przyjęła rolę umiarkowanej lewicy. I to niezależnie od tego, jak krytycznie oceniam Platformę Obywatelską i jej liderów. A poza tym spełniłoby się moje marzenie, że oba główne nurty wywodzić się będą z pnia solidarnościowego. Ale czy tak się stanie – trudno powiedzieć.
Ja jestem człowiekiem konfliktowym. Ja jestem przede wszystkim solistą i zespół ludzi, współpracownicy, partnerzy, jakkolwiek ich nazwiemy, muszą być trochę skrojeni na miarę mojego formatu. To fatalnie brzmi, narcystycznie, ale taka jest prawda, żebym ja mógł dobrze funkcjonować. I najlepiej mi się pracuje z ludźmi, których sam sobie selekcjonuję. Jestem selekcjonerem ludzi, którzy tylko mi mówią komplementy.
Ja jestem jednoosobową fabryką spreparowanych życiorysów, kłamcą lustracyjnym i medialnym, dlatego, że uważam, że mój świat, moja prywatność, moja mama, mój brat, moja dziewczyna, mój chłopak, ktokolwiek jest mój, to jest mój bardzo prywatny secret garden i do niego nie wpuszczam.
Zapytali mnie dlaczego przeszedłem do TVNu i odpowiedziałem, że są trzy wartości, które cenię: profesjonalizm, profesjonalizm i jeszcze raz pieniądze.
To było coś niesamowitego, stanowiłem. Byłem szczęśliwy. Wojtek Skupień złapał mnie i podniósł do góry. Podbiegli inni członkowie naszej ekipy, wszyscy mi gratulowali. Spełniło się moje kolejne marzenie, nie zapomnę tego nigdy. Na ryneczku w Lahti, na specjalnie ustawionej scenie, w blaskach świateł i przy asyście tysięcy ludzi zabrzmiał Mazurek Dąbrowskiego. Widziałem biało – czerwone flagi, kibiców. Bardzo się wtedy wzruszyłem.
To opowieść o dwóch braciach, którzy jako chłopcy mieli marzenie i to marzenie się spełniło.
Wciąż szukam inspiracji. Trudno mi też odmawiać i często przyjmuję na siebie tyle projektów, ile tylko udźwignę. Z upływem czasu stałam się też jeszcze bardziej zachłanna na życie. Uwielbiam podróżować, uwielbiam odkrywać i chyba nie znam limitu poświęcenia w walce o szczęście ludzi. Marzenie goni marzenie.
W religii i naszym Kościele upatruję największe, ale to największe przewinienie dotyczące tego, że zostaliśmy podzieleni. To Kościół powinien zrobić wszystko, żebyśmy wspólnie trzymali się za ręce. Kościół, który nie robi w tym kierunku nic, a jeszcze podżega nas do nienawiści, tak naprawdę za chwilę będzie świecił pustkami… nie, kościoły będą. Dlatego, że Bóg piękny, marzenie o nim jest wspaniałe. Tylko trzeba przeselekcjonować, albo wyrzucić w ogóle tych pośredników. Wiesz, trzeba to wszystko wywalić.