Mistrzem jest dla mnie Quentin Tarantino. Wściekłe psy były porywające, Kill Bill długo nie dał mi zasnąć. Urzekły mnie wszystkie trzy części Władcy Pierścieni Petera Jacksona, a także, z zupełnie innego powodu Król Lew, na którym jako jedna z nielicznych osób, płakałem. Wokół siedziało dużo dzieciaków i ze znużeniem przeżuwało popcorn, a ja ryczałem jak bóbr.
PO jest obła, śliska, taka masa, która się podporządkowuje oczekiwaniom zewnętrznym. (...) Mistrzem plastikowości jest Donald Tusk. Szanuję go jako premiera, ale on jest strasznie miałki poglądowo.
Kiedy miałem 12 lat, chciałem zostać mistrzem olimpijskim kolejno w boksie, sprincie i szermierce.
Byłem mistrzem w ukrywaniu swoich uczuć.
Oczywiście, Kill Bill jest filmem pełnym przemocy. Jednak jest to film Tarantino. Nie idzesz zobaczyć Mettaliki po to aby kazać skurczybykom ściszyć muzykę.
Mógłbym być mistrzem świata WRC. Jestem o tym święcie przekonany. Ale w odpowiednim momencie popełniłem kardynalny błąd, odrzucając propozycję zostania kierowcą testowym. Myślałem sobie: „frajerzy, ja nie jestem od testowania, tylko od wygrywania, wszystkim wam dokopię”.
Staram się wybierać materiał, który będzie dla mnie niewygodnym wyzwaniem. Zawsze bądź studentem, nigdy nie bądź mistrzem.
Plan jest niebem a on jest Bogiem. Heretycy nie mają wstępu.
Przede wszystkim nauczył mnie szacunku do wszystkich ludzi. Do starszych, młodszych, większych, mniejszych, bogatszych i biedniejszych. Tego często brakuje dzisiejszej młodzieży. Tak samo traktuję panią w supermarkecie, jak prezesa jakiejś firmy. Każdemu mówię dziękuję, do widzenia, przepraszam, nie jestem arogancki ze względu na to, że ja byłem mistrzem, a komuś się nie udało. To właśnie wyniosłem z boksu, w którym szacunek miałem do wszystkich swoich przeciwników.
Jeśli chcesz zostać mistrzem świata, powinieneś unikać gry w turniejach otwartych.