Granica między dobrem a złem czasem staje się tak niewyraźna. Niewyraźna w jasnym blasku realnego świata.
(…) Czechosłowacja była krajem dużo bardziej zaawansowanym cywilizacyjnie niż Polska, w sklepach półki były pełne, ludzie mieli samochody… Poza tym na co dzień dało się dostrzec coś, co – gdy już się zaaklimatyzowałam – bardzo polubiłam, a mianowicie poczucie równości społecznej. Czesi bardzo wcześnie stracili arystokrację i mocno rozwinęła się w tym kraju warstwa mieszczańska, dlatego nie było tam wielkiego rozdźwięku między bogatymi a biednymi. W ich gospodach rzeczywiście profesor siadał przy kuflu z rzemieślnikiem i gadali sobie jak równy z równym.
Lubiłam chodzić do kościoła, po kryjomu. Liturgia katolicka robi duże wrażenie. Szczególnie na kimś, kto pierwszy raz się z nią styka. Nasza gosposia zabierała mnie czasem w sekrecie do kościoła, bo rodzice byli w zasadzie przeciwni religijnej edukacji. (…) Rodzice nie byli jednak fanatycznie antyreligijni. (…) Chodziłam potajemnie na lekcje religii, do kościoła, chciałam się nawet ochrzcić, ale ksiądz mi odmówił. Był tchórzem. Nie spełnił kapłańskich powinności. Bał się, że rodzice komuniści, że będzie miał nieprzyjemności. Wobec tego ochrzciła mnie koleżanka, ale nie miałam pewności, czy to się liczy, czy nie.
Poczułam, że to jest taki moment w naszym i w moim życiu, żeby mówić o tym, co istotne. O zagrożeniach, lękach i skrajnych wyborach, przed którymi staje ludzkość i poszczególne osoby. Pytania, które sobie zadawałam przy okazji moich filmów o zbrodniach XX wieku, wciąż są aktualne. [...] Zachować to, co się wydaje największym osiągnięciem Europy w ostatnim półwieczu: prawa człowieka, demokrację, solidarność, szacunek dla każdej istoty ludzkiej, prawo do poszukiwania swojego miejsca na ziemi i godnego życia dla wszystkich. Widać wyraźnie, że sobie z tym kompletnie nie radzimy.
Stworzone przez Putina państwo mafijne, oparte na osobistej lojalności oraz wszechwładzy i wszechobecności służb specjalnych, nie ma odpowiednika w historii: w żadnym kraju na świecie nie rządzi aparat bezpieczeństwa, który opiera się na mafijnych relacjach między rządem a biznesem.
Można odnieść wrażenie, że przez te wszystkie lata ci ludzie nie komunikowali się wcale ze światem, z Europą, nie czytali żadnych klasyków demokracji, nie rozumieją, jaka jest różnica między demokracją większościową, a działającą od tak dawna, że nawet trudno ją nazwać nowoczesną, demokracją liberalną, że nie rozumieją, jakie obowiązki ma demokratyczne państwo wobec mniejszości, na czym polega świeckość państwa, jakie edukacyjne i kulturotwórcze obowiązki mają wobec obywateli jego organy. Zupełnie nie rozumieją, na czym polega wolność słowa, wolność tout court.
Putina w ogóle nie obchodzą straty w ludziach. Rosja zawsze traciła więcej we wszystkich wojnach niż wszyscy inni uczestnicy. A im więcej Rosja traci w wojnie, tym bardziej majestatyczny staje się zarówno udział, jak i przypuszczalnie zwycięstwo. Twierdzenia sowieckich historyków, że Związek Radziecki wniósł największy wkład w zwycięstwo nad nazistowskimi Niemcami, opierały się na fakcie, że ZSRR stracił w tej wojnie najwięcej ludzi. Tak więc im więcej Putin traci w wojnie na Ukrainie, tym bardziej znacząca staje się ona i przyszłe relacje z niej pisane przez historyków.
Pewne historie mają w sobie magię archetypu. Zawierają jakąś tajemnicę, dotyczącą ludzkich losów, wyborów, granicy między wolą a przypadkiem. Kiedy w takiej jednej historii wszystko to się zbiegnie, to historia ta zaczyna intrygować. Kiedy ma się w sobie choć odrobinę wrażliwości, drąży się do odgadnięcia tajemnicy i sensu tych zdarzeń. Ma się ochotę je opowiedzieć, bo wydaje się, że wtedy ten sens się odnajdzie. Zwykle się nie odnajduje, ale sam proces dochodzenia do poznania jest intrygujący.
Szczególna teoria względności wynika z tego, co wiedział jeszcze Galileusz, z tak zwanej zasady względności Galileusza, która mówi, że każdy obserwator, który się porusza ze stałą prędkością, jest tak samo dobry jak każdy inny i nie ma między nimi różnic. Z tej prostej zasady można wydedukować niemal wszystkie dziwne właściwości czasoprzestrzeni.
Nie jest to film o wojnie między narodami, brak w nim wyraźnego rozróżnienia na złych i dobrych bohaterów. Wszyscy są ludźmi, z których każdy może przechodzić z jednego obozu do drugiego, raz stać po stronie dobra, a innym razem – po stronie zła. Chciałam pokazać, że zagrożenie nie tkwi w innym narodzie, ale w nas samych. To właśnie było dla mnie najważniejsze.
Ruchem, który miał szansę dziejową przetworzenia się w europejski ruch międzynarodowy - był socjalizm. Nie pomniejszając olbrzymich zasług i osiągnięć europejskiego socjalizmu trzeba powiedzieć, że jako ruch międzynarodowy czy tylko między-europejski - zawiódł. [...] Zwyciężył nacjonalizm - lojalność pierwsza i najbliższa.