Zobacz listę celebrytów
Uwielbiam Britney Spears i nie wstydzę się tego. Środowisko rockandrollowe może mnie zlinczować. Mam to gdzieś.
Noszę majtki. No może raz byłam bez, gdy szliśmy z Radosławem do kina w wiadomym celu.
Nie potrafię być z normalnym facetem. Jestem pokręcona jak "Lato z radiem". U mnie musi być telenowela, uniesienie. Do trzydziestki skorzystam. Teraz wolę się spotykać z osobami, z którymi nie powinnam się spotykać. Jak już powiedziałam, czekam na wielką miłość. A jaka ona będzie, to nie będę jej rozpatrywać pod kątem, czy on będzie do życia, czy nie. Tylko będę brała co mi życie daje.
Nie no, nie chodzę do spowiedzi, bo zrobiłam kiedyś test, rozumiesz, temu panu w konfesjonale – i przychodziłam co pięć minut ja i mówiłam ciągle coś innego, a on mi zawsze dawał mi tą samą pokutę, rozumiesz? Gościu po prostu mnie tak zdenerwował, że się w pale nie mieści, później poszłam i mówię, że chce popełnić samobójstwo, bo mam problemy, a on: „Aaa... to takie tam ekscesy w ogóle wieku młodzieńczego”. Dlatego nie chodzę, a poza tym w tym konfesjonale zawsze śmierdzi alkoholem. A my się alkoholem brzydzimy, wiadomo!
Nie jestem skromna. Na pewno. Czy jestem pokorna? Nie chcę udawać kogoś, kim nie jestem. Uważam, że jestem zaje*istą dziewczyną pod każdym względem. Każdy ma swoje wady. Jestem wybuchowa. Jestem choleryczką. Ale przecież ja śpiewam rocka! Nie mogę być ślamazarna. Muszę być pobudzona cały czas.
Nie bałabym się ujawniać swoich poglądów politycznych, nawet gdybym je miała. Ale ponieważ nie mam, to się nie udzielam.
Mam fajny tyłek i bardzo mi się podobają moje nogi i mam cudowne spojrzenie, gdy sobie patrzę w lusterko.
Krytyka w ogóle do mnie nie dociera. Jestem zapatrzona w siebie na maksa. Nie lubię ciuchów, które nie podkreślają walorów kobiety. Mam ładne nogi, biust, tyłek, kiedy mam to pokazywać jak nie teraz?
Każdy mężczyzna zasługuje na drugą szansę, ale... u innej kobiety.
Jestem zakręcona jak makowiec na święta.
Ja się w wieku 40 lat, rozumiesz, dorobię tyle kasy, że będę leżeć z du*ą na wierzchu i będę miała to gdzieś.
Gdybym chciała świadomie budować swą karierę na kontrowersji – miałabym siedem samochodów i pięć domów i wychodząc z któregoś pokazywałabym cycki, a świat by piszczał. To byłoby przemyślane, krok po kroku. A ja po prostu jestem, jaka jestem, i wszystkich udających świętoszków mam w du*ie...
Czuję się na maksa gwiazdą. Powiem więcej – czuję się ikoną pop kultury, magicznym zjawiskiem i wszystkim tym, co najlepsze.
Ciężko wierzyć w coś, co spisał jakiś napruty winem i palący jakieś zioła.
Bardzo lubię swoją popularność, gdyż marzyłam o tym od dziecka. Mam lekko zryty beret, bo wstając rano z łóżka wyobrażałam sobie, że oglądają mnie miliony osób. I w ogóle gadałam do siebie. Jestem do tego stworzona.
Jeżeli już gotuję to nigdy na pół gwizdka, są wszystkie gadżety potrzebne do tego, fartuch, *fsssit* *fsssit* gadżet i tak dalej. Lubie sobie też np. udawać, że prowadzę program kulinarny i gadam sama do siebie, no ale to już jest sprawa dla psychiatry bardziej.
Dzisiaj na przykład miałam ochotę na taką śmierdzącą, spaloną, zwęgloną flądrę. (...) Poprosiłam tą panią żeby mi po prostu taką flądrę zaserwowała. Poprosiłam ją: śmierdzącą, olej z przed roku, taką właśnie chcę.
Kiedyś jak miałam lat 13 pierwszy raz pojechałam na wakacje sama bez rodziców na Piknik Country do Mrągowa. No i miałam tam dużo fajnych przyjaciół i oni po prostu w sytuacjach takich dosyć cudownych, ekscytujących i bardzo emocjonalnych wymyślili ten pseudonim.